Życzenia

Hej!
Jak wszyscy doskonale wiemy, rok 2017 zbliża się wielkimi krokami. Dlatego chcę Wam życzyć, aby był on lepszy od roku 2016, żebyście spełnili swoje marzenia i zrealizowali wszystkie swoje plany oraz osiągnęli zaplanowane cele. Żebyście byli szczęśliwi i beztrosko przeżyli nadchodzący rok.
W dwóch słowach: WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO.

Nowe serie

Hej!
Tak, jak obiecałam, dodaję dzisiaj osobny post dotyczący nowych serii, które wymyśliłam.
Pierwszą z nich będzie seria „Przemyślenia”. W tej serii będę pisać, co sądzę na różne tematy, które przyjdą mi do głowy. Będę opisywać takie tematy ogólnie i z mojego punktu widzenia.
Drugą serią natomiast będzie seria „Recenzje”. Jak sama nazwa wskazuje, w tej serii będę pisać recenzje książek oraz filmów, z którymi się zapoznam bądź zapoznałam.
Oczywiście w każdej z tych serii będziecie mogli sugerować mi tematy, książki bądź filmy, o których mam zrobić post. Serie te będą jednak nieregularne. Będą pojawiać się wtedy, kiedy będę miała chwile czasu, aby je napisać.
Pierwszy post z jednej z serii pojawi się 1 stycznia 2017 roku. Mam nadzieję, że taki pomysł spodoba się Wam. Możecie oczywiście napisać swoje opinie o tym w komentarzu.
Do następnego.
Bay ;*********************

Świąteczna jednorazówka

ŚWIĄTECZNA JEDNORAZÓWKA
*per. Kendalla*
Właśnie wracałem do domu z ostatnich przedświątecznych zakupów. Byłem już niedaleko budynku, więc po kilku minutach parkowałem samochód w garażu.
Po wejściu do domu poczułem zapach żywej choinki i pierniczków oraz zobaczyłem moją dziewczynę, nucącą kolędy podczas strojenia drzewka. Uśmiechnąłem się lekko na ten widok i zacząłem ją obserwować. Byłem ciekawy, kiedy mnie zauważy. Zorientowała się, że stoję w drzwiach dopiero wtedy, kiedy odwróciła się, aby wejść do kuchni. Zaśmiałem się i podszedłem do niej, po czym dałem jej buziaka, podając zakupy. Wyszczerzyła się i skocznym krokiem powędrowała do kuchni, aby dokończyć przygotowywanie potraw na jutrzejszą Wigilię, a ja spojrzałem na przystrojone drzewko.
- Kochanie?! - zawołałem po chwili.
- Tak?! - odkrzyknęła z kuchni.
- Czemu na czubku choinki nie ma gwiazdki?! - zapytałem zdziwiony.
- Bo nie mogłam dosięgnąć. - zaśmiała się, wchodząc do salonu, w którym stała choinka.
- Weź gwiazdę i chodź, podniosę Cię. - powiedziałem, powstrzymując śmiech. Zrobiła, o co ją poprosiłem i już po chwili drzewko było w pełni przystrojone, a moja ukochana ponownie powędrowała do kuchni. Wiedziałem, że chociaż się uśmiechała i była wesoła, bardzo bała się tegorocznych świąt. Głównie dlatego, że po raz pierwszy spędzała je poza domem, a w dodatku na Wigilii mieli pojawić się moi rodzice. Co prawda jej rodzice również mieli przyjść, ale to nie będzie to samo, co zwykle. Miałem świadomość, że będzie się starała wypaść jak najlepiej w oczach mojej mamy i mojego taty oraz, że będzie chciała, aby wszystko było perfekcyjne. Faktem jest, że Patrycja poznała moją rodzinkę już ponad miesiąc temu, ale nadal bała się, że jej jeden błąd przekreśli ją w ich oczach. Kompletnie tego nie rozumiałem, bo moi rodzice są naprawdę bardzo wyrozumiali i polubili moją ukochaną.
Po pewnym czasie zrobiłem się lekko głodny, więc poszedłem do kuchni, aby podkraść kilka ciastek, ale zaraz zostałem wyrzucony stamtąd przez gotującą Patrycję. Przewróciłem oczami ze śmiechem i zasiadłem przed telewizorem. Po włączeniu urządzenia ukazał mi się chłopiec, zastawiający pułapki na bandytów. No tak, przecież "Kevin sam w domu", to już świąteczna tradycja. Chociaż znałem to już na pamięć, po raz kolejny zacząłem oglądać perypetie małego blondyna. Jak zawsze, śmiałem się do rozpuku.
Idealnie w momencie rozpoczęcia się końcowych napisów, moim oczom ukazała się moja dziewczyna, wychodząca z kuchni. Padła obok mnie i po niedługim czasie zasnęła. Wziąłem ją delikatnie na ręce i przeniosłem do pokoju. Sam również położyłem się spać ze świadomością, że kolejny dzień będzie bardzo długi.


RANO

Obudził mnie zapach świątecznych dań oraz dość cicha melodia jednej z kolęd, dochodząca z salonu. Otworzyłem powoli oczy, po czym przeciągnąłem się, wstałem i poszedłem wykonać poranną toaletę. Kiedy w miarę się ogarnąłem, poszedłem do kuchni, gdzie krzątała się Patrycja. Pocałowałem ją na powitanie i zacząłem jeść przyrządzone przez nią śniadanie. Po skonsumowaniu posiłku pomogłem mojej dziewczynie w gotowaniu i udekorowaniu stołu. Gdy wszystko było już przygotowane, wybiła 16, co oznaczało, że mieliśmy tylko dwie godziny do przyjazdu naszych rodziców. Pati pobiegła się uszykować, a ja powysyłałem znajomym życzenia świąteczne w formie SMS-ów. Było ich sporo, więc dobrą godzinę zajęło mi pisanie i wysyłanie tych wszystkich wiadomości. Po wykonaniu tej czynności poszedłem się ubrać. W pokoju wpadłem na Patrycję. Wyglądała przepięknie. Włosy miała rozpuszczone i lekko pofalowane, a usta musnęła delikatnym błyszczykiem. Ubrana była we fioletową sukienkę z falowanym dołem. Pocałowałem ją w policzek i ubrałem się odświętnie.
Jakiś czas później usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, więc poszliśmy otworzyć. Objąłem Pati, chcąc uspokoić ją, ponieważ widziałem, że bardzo się stresuje. Po otworzeniu drzwi zobaczyliśmy naszych rodziców. Przywitaliśmy się z nimi, po czym zaczęliśmy dzielić się opłatkiem i składać sobie życzenia. Kilka minut później zasiedliśmy do wieczerzy. Po zjedzeniu kolacji, usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy rozdawać sobie prezenty. W trakcie tej czynności postanowiłem wcielić w życie coś, co planowałem od dosyć dawna. Aby to zrobić, poprosiłem wszystkich o uwagę, po czym klęknąłem przed moją dziewczyną i zacząłem mówić:
- Patrycja, kocham Cię najmocniej na świecie i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Jesteś moim Słoneczkiem, moim Promyczkiem, moją Nadzieją. Jesteś dla mnie wszystkim. Jesteś całym moim światem. Jesteś całym moim sercem i chcę spędzić z Tobą resztę moich dni. Wiem, że może zbytnio się pospieszę i zrozumiem, jeśli odmówisz, ale muszę o to zapytać. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - otworzyłem czerwone pudełeczko, w którym znajdował się pierścionek zaręczynowy. Patrzyłem na moją ukochaną z miłością i nadzieją. Na jej policzkach pojawiły się łzy. Po chwili pokiwała twierdząco głową. Wstałem, po czym delikatnie ją pocałowałem i nałożyłem na jej palce pierścionek. W tamtym momencie byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. To były najlepsze święta w moim życiu.
____________________________________________________________________
Hej!
Tak jak obiecałam, przychodzę dzisiaj do Was z niespodzianką. Tą niespodzianką jest nowy, świąteczny wygląd bloga oraz powyższa jednorazówka oraz nowe serie, które pojawią się w roku 2017. Więcej napiszę o nich jutro w osobnym poście.
Dzisiaj natomiast chcę życzyć Wam miłych, radosnych, spokojnych, a przede wszystkim rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia. Życzę Wam również spełnienia Waszych najskrytszych marzeń oraz wszystkiego, co najlepsze.
Do następnego.
Bay ;********************

Rocznicowa jednorazówka

ROCZNICOWA JEDNORAZÓWKA
Hej!
Mam na imię Dominika. Jestem dziewiętnastoletnią Polką z głową pełną marzeń i planów. Dotychczas mieszkałam w Poznaniu z młodszym bratem i rodzicami, kształcąc się w najlepszym liceum w mieście.
Jeśli chodzi o wygląd, to jestem dość niską, niebieskooką szatynką. Ubrana jestem zazwyczaj w zwykłe jeansy, T-shirt i koszulę. Na moich stopach codziennie goszczą trampki, których mam mnóstwo.
Około godzinę temu po raz ostatni wyszłam z mojej szkoły. Tak, dzisiaj zaczynają się wakacje. Poszłam szybko do domu, zjadłam obiad, pożegnałam się z rodzinką, wsiadłam do samochodu i pojechałam na lotnisko. Za pół godziny mam lecieć do Los Angeles, aby spędzić tam miesiąc wakacji u mojej przyjaciółki, Alexy i jej męża, Carlosa. Tak, tych sławnych Alexy i Carlosa.
Teraz pewnie się zastanawiacie, jakim cudem taka dziewczyna jak ja, zna osobiście tak sławne osoby. Otóż, było to około rok temu podczas długiego weekendu majowego. Byłam wtedy za granicą u mojej cioci, a Big Time Rush, czyli zespół, w którym gra Carlos, miał grać w mieście, w którym mieszkała moja ciocia. Zdarzyło się tak, że Alexa na chwilę oddaliła się od chłopaków i zgubiła się, a że akurat przechodziłam, to pomogłam jej. Następnego dnia oprowadziłam ją i chłopaków po mieście, a w dzień wyjazdu dała mi swój numer telefonu i takim sposobem do dzisiaj utrzymujemy kontakt. Co prawda nie widzimy się na żywo, ale codziennie rozmawiamy przez Skype'a i telefon.
Nagle usłyszałam wezwanie odprawę. Wstałam, wzięłam walizkę i poszłam. Już po kilku minutach siedziałam w samolocie, czekając na start. Chwilę później zaczęliśmy się wznosić, a ja zasnęłam.

8 GODZIN PÓŹNIEJ
Wychodziłam podekscytowana z samolotu. Wzięłam walizkę i poszłam do wyjścia z lotniska, rozglądając się za Alexą. Stała z Carlosem przy samochodzie, więc biegiem do niej ruszyłam. Kiedy mnie zauważyła, również zaczęła do mnie biec. Spotkałyśmy się w połowie drogi i przytuliłyśmy się stęsknione. Nie wiem, ile czasu minęło, gdy oderwałyśmy się od siebie. Carlos patrzył na nas z uśmiechem. Podeszłam do niego i przytuliłam go po przyjacielsku. Po przywitaniu chłopak wsadził moją walizkę do bagażnika, po czym wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do ich domu. Przegadaliśmy całą drogę.Na miejsce dojechaliśmy po około godzinie. Kiedy weszliśmy do mieszkania zobaczyłam Kendalla, Logana i Jamesa. Podbiegłam i przytuliłam ich, co odwzajemnili, a następnie poszłam do pokoju, w którym miałam spać i zaczęłam się rozpakowywać. Chłopacy natomiast pojechali do siebie po rzeczy, bo postanowiliśmy, że dzisiaj przenocują u Carlexy, żebyśmy mogli wszyscy razem spędzić trochę czasu.W trakcie rozpakowywania przyszła do mnie Alexa i zaczęłyśmy rozmawiać. Gadałyśmy o dosłownie wszystkim. Nie omijałyśmy żadnego tematu, bo niczego się nie wstydziłyśmy. Byłyśmy ze sobą szczere w każdej sytuacji.
- Domi? - zaczęła w pewnym momencie blondynka.
- Tak? - spytałam zaciekawiona.
- A wiesz, że jest temat, który ciągle omijasz?
- Naprawdę? - zdziwiłam się. - Jaki?
- Chłopcy. Jeszcze nigdy nie odpowiedziałaś mi, jak pytałam, czy jesteś w kimś zakochana. - stwierdziła i wtedy ktoś zapukał do pokoju.
- I chyba na razie nie odpowiem. - zaśmiałam się, a do pomieszczenia wszedł, jakby przestraszony, Carlos.
- Misiu? Coś się stało? - zapytała Alexa, widząc stan swojego męża.
- T-tak. Bo... bo Kendall miał wypadek. - szepnął, a my zbladłyśmy.
- Jak to miał wypadek? Jaki wypadek? Kiedy? Dlaczego? - zaczęła wypytywać blondynka.
- Przed chwilą zadzwonił do mnie lekarz z telefonu Kendalla. Powiedział, że jakiś przechodzień zadzwonił po karetkę, a jak dojechali na miejsce, samochód Kenda stał na dachu. - streścił przerażony. Postanowiliśmy szybko pojechać do szpitala. Gdy tam dojechaliśmy okazało się, że blondyn ledwo przeżył, przez co musieli wprowadzić go w stan śpiączki. Nie wiadomo było, kiedy (jeśli w ogóle) zielonooki się wybudzi. Byłam załamana. Schmidt od dawna mi się podobał, ale nie byłam w stanie mu tego powiedzieć przez wrodzoną nieśmiałość, a teraz dowiedziałam się, że mogę już nigdy nie usłyszeć jego głosu, nie zobaczyć jego zielonych oczu, jego uśmiechu. Nie mogłam w to uwierzyć.
Powoli poszłam do sali Kendalla. Po wejściu tam, załamałam się jeszcze bardziej. Blondyn leżał całkowicie blady, podłączony do rozmaitych urządzeń, których nazw nie znałam. Jego włosy były potargane, a oczy zamknięte. Miał lekko uchylone usta i bandaż owinięty wokół głowy. Powstrzymując płacz, podeszłam do jego łóżka i usiadłam na krześle obok, delikatnie łapiąc blondyna za dłoń, do której podłączona była kroplówka. Ostrożnie gładziłam kciukiem zewnętrzną część dłoni Kenda, wpatrując się w jego twarz. Wyglądał, jakby po prostu spał. Gdyby nie te wszystkie maszyny pomyślałabym, że rzeczywiście tak jest.
W tamtym momencie marzyłam o tym, żeby cofnąć czas. Żeby powstrzymać zielonookiego przed jazdą. Żeby jakoś go zatrzymać. Jakkolwiek. Wiedziałam jednak, że to niemożliwe. Trzeba było czekać i to było właśnie najgorsze. Bezczynne czekanie, podczas którego wiesz, że jesteś bezsilny. Ale cóż. Tylko czas mógł uratować Schmidta...

JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ
Dzisiaj mijają dokładnie cztery miesiące od tamtego feralnego wypadku. Kendall nadal się nie obudził. Siedzę przy nim dzień w dzień, noc w noc. Chłopaki i Alexa próbują chociaż na godzinę odciągnąć mnie od łóżka chłopaka. Jak na razie nie udało im się to. Salę opuszczam tylko wtedy, gdy mój pęcherz już nie daje rady i po prostu muszę załatwić swoje potrzeby. Potem wracam na swoje miejsce i siedzę dalej. Moi przyjaciele, wiedząc że i tak się nie ruszę, dowożą mi jedzenie i napoje z domu, za co jestem im ogromnie wdzięczna. Bez nich już dawno umarłabym z głodu.
Co do nadziei na wybudzenie się Kendalla ze śpiączki, z każdą sekundą jest coraz mniejsza, ale staram się nadal wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Że niedługo otworzy oczy i wszystko powoli wróci do normy. Każdego dnia modlę się o to, ale Bóg nie chce mnie wysłuchać. Coraz bardziej boję się, że czas blondyna niedługo się skończy. Że lekarze zadecydują o odłączeniu go od maszyn i cały mój świat legnie w gruzach. Nie mogłam na to pozwolić, ale nie miałam też żadnego wpływu ani na decyzję lekarzy, ani na tę głupią śpiączkę.
Rozmyślając tak, patrzyłam na nieprzytomnego Kendalla. Trzymałam go ostrożnie za rękę. Zaczęłam powoli przysypiać, kiedy nagle poczułam, że Kend poruszył palcami. Zerwałam się z krzesła i pobiegłam po lekarza. Kiedy wróciliśmy, blondyn leżał w tej samej pozycji, co wcześniej. Wyjątkiem było to, że jego powieki zaczęły drżeć, tak jakby chciał otworzyć oczy. Przygasiłam światło w obawie, że jeśli uda mu się podnieść powieki, światło zbyt mocno go porazi i usiadłam z powrotem na miejsce. Lekarz zaczął badać chłopaka, który po kilku próbach uchylił lekko oczy. Uśmiechnęłam się lekko z niedowierzaniem i ponownie złapałam go za dłoń, a on spojrzał na mnie. Nie wiedział, co się stało. Nie pamiętał nic oprócz tego, że chciał skręcić podczas jazdy. Wyjaśniłam mu wszystko, a lekarz podał nam wyniki. Były w normie, ale zielonooki musiał zostać jeszcze kilka tygodni w szpitalu, żeby jego stan mógł być na bieżąco kontrolowany.
Po wyjściu mężczyzny w białym kitlu, patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Tak bardzo mi go brakowało. Nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę tęsknić za kimś tak mocno jak za Schmidtem. Niespodziewanie nachyliłam się do niego.
- Kocham Cię. - szepnęłam, po czym ostrożnie złączyłam nasze wargi.

DWA LATA PÓŹNIEJ
- Kan, zwolnij! - krzyknęłam ze śmiechem, obserwując małą dziewczynkę, biegającą po ogrodzie. Tak, dobrze myślicie. Ta mała istotka to córeczka moja i Kendalla. Po pocałunku w szpitalu zostaliśmy parą, a rok później oświadczył mi się. Kilka miesięcy po ślubie dowiedzieliśmy się, że jestem w ciąży. Oboje bardzo się z tego cieszyliśmy.
Teraz jesteśmy szczęśliwym małżeństwem i mamy nadzieję, że będzie tak już zawsze. I pomyśleć, że wszystko przez jeden głupi wypadek, którego blondyn miał nie przeżyć. Jak widać, cuda się jednak zdarzają, dlatego nigdy nie traćcie nadziei. 
______________________________________________________________
Hej!
Tak, wiem kiedy miała pojawić się ta jednorazówka. Przepraszam Was za tak duże opóźnienie, ale po aktualizacji Bloggera zaczął mi on kompletnie świrować i nie mogłam nic zrobić. W ramach rekompensaty 24 grudnia będę miała dla Was specjalną niespodziankę z okazji Świąt Bożego Narodzenia.
Niemniej jednak mam nadzieję, że jednorazówka nie wyszła tragicznie i da się ją jakoś czytać. Jeśli chcecie, możecie w komentarzu zostawić opinię, za co będę Wam niezmiernie wdzięczna.
Na rozdział natomiast, zapraszam już we wtorek. Będzie się działo, więc szykujcie się.
Do następnego.
Bay ;*************************

ROCZNICA

ROCZNICA
Hej Kochani!
Dzisiaj mijają dokładnie 3 lata od pierwszego posta na tym blogu. Bardzo dziękuję Wam za ten długi okres, bo bez Was nic bym nie zdziałała. Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze i wyświetlenia.
Chcę również przeprosić za to, że rozdziały pojawiały się w ostatnim czasie tak rzadko i mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Obiecuję, że jak tylko skończą się wszystkie próbne egzaminy, jeśli będziecie chcieli, zrobimy maraton rozdziałów, w ramach rekompensaty. Napiszcie, proszę, w komentarzu, co o tym sądzicie.
Zdaję sobie również sprawę z tego, że na rocznicę miała być jednorazówka, ale niestety przez natłok obowiązków nie zdążyłam jej dokończyć. Za to gwarantuję Wam, że pojawi się ona w sobotę. Mam nadzieję, że taka opcja Wam pasuje, a teraz przejdźmy do zsumowanych statystyk z tych trzech lat.

WYŚWIETLENIA:
19 522
KOMENTARZE:
347
POSTY (WLICZAJĄC TEN):
104
OBSERWATORZY:
6

Jeszcze raz bardzo Wam za to wszystko dziękuję.
Do następnego.
Bay ;*****************

Rozdział 69

ROZDZIAŁ 69
*per. Patrycji*
- Co Ty robisz?! - usłyszałam po chwili. Powoli odetchnęłam, próbując uspokoić przyspieszone bicie mojego serca i odwróciłam się. Spojrzałam na osobę, która mnie nakryła. Była to… Agata. Odetchnęłam z ulgą i odłożyłam papiery do biurka Dagmary.
- Chodźmy do mnie, to wszystko Ci wyjaśnię. – poprosiłam, widząc zdziwioną minę mojej przyjaciółki. Szybko uporządkowałam pokój Dagi i poszłyśmy do sypialni mojej i Kendalla. Zamknęłam drzwi na klucz.
- Więc? – spytała Aga. Zaczęłam jej wszystko wyjaśniać. Słuchała mnie w milczeniu, jakby nie mogąc w to uwierzyć. Kiedy skończyłam, nadal nic nie mówiła. Bałam się, że uzna to za kłamstwo i po prostu wyjdzie.
- Teraz rozumiesz, po co to zrobiłam? – zapytałam niepewnie.
- Dlaczego wcześniej tego nie powiedziałaś? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Nie chciałam Was w to mieszać. Chciałam to wszystko załatwić sama i powiedzieć Wam dopiero po zebraniu jakichkolwiek dowodów. – wyjaśniłam.
- Ale przecież… pomoglibyśmy Ci. Mogłaś do nas przyjść, powiedzieć to.
- Wiem. Po prostu nie chciałam, żebyście się martwili. Nie chciałam, żebyście o tym myśleli. – powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Czyli mam nikomu o tym nie mówić, tak?
- Jakbyś mogła. – poprosiłam.
- Ehhh… Niech Ci będzie, ale masz powiedzieć im do końca miesiąca. – postawiła warunek.
- Zgoda. – uśmiechnęłam się. Odwzajemniła mój gest i wyszła z pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam myśleć o SMS-ach, które przeczytałam w telefonie Dagmary. Wiem, że nie powinnam zaglądać w jej prywatne wiadomości, ale zwyczajnie się bałam. Bałam się, że prędzej czy później Koska kogoś skrzywdzi, a ja potem będę pluła sobie w brodę, że w porę jej nie powstrzymałam. Poza tym, te SMS-y były co najmniej dziwne. No bo, kto normalny szyfruje swoją korespondencję, jeśli nie ma nic do ukrycia? Coś było bardzo nie halo.
Westchnęłam i położyłam się. Na dzisiaj miałam dość. Pragnęłam tylko o tym, żeby odpocząć. Nagle, nie wiedząc nawet kiedy, zasnęłam.
________________________________________________________

Hej!
Dzisiaj rozdział co prawda krótki, ale mam nadzieję, że i tak Wam się podoba. Następny będzie dłuższy i być może coś się wyjaśni, więc zapraszam we wtorek.
Do następnego.
Bay ;**********************

Rozdział 68

ROZDZIAŁ 68
*per. Aleksandry*
Jest dokładnie 2:30 w nocy, a ja zamiast spać, opracowuję plan dla tego bezmózga. Gdyby nie to, że potrzebuję kasy, już dawno bym zrezygnowała. Niestety, nigdzie nie mogę znaleźć pracy, a nie chcę skończyć na ulicy. Przynajmniej będę miała dodatkową satysfakcję z widoku łez tej kretynki.
Westchnęłam i znów zaczęłam po cichu uderzać palcami w klawiaturę laptopa, wypisując sobie, co po kolei muszę zrobić, aby wszystko się udało. Oczywiście miałam kilka planów na wypadek, gdyby któryś z poprzednich się nie udał.
Po około pół godzinie wzięłam do ręki telefon i wpisałam dobrze znany mi numer.

J – Ja     TO – Tajemnicza Osoba

ROZMOWA TELEFONICZNA:
TO: Halo?
J: Cześć. Jak Ci idzie?
TO: O, hej. Lepiej niż się spodziewałam. Połowa planu wykonana.

J: Wow, nieźle. Szybka jesteś.
TO: A Ty? Masz już jakiś plan?

J: Mam plan główny i kilka planów na zapas, gdyby coś się nie udało.
TO: To kiedy wcielamy to w życie?
J: Na razie musimy trochę odczekać. Oni nie mogą zorientować się, że coś się dzieje, rozumiesz?
TO: Tak, wiem. Po prostu chcę już to wszystko skończyć, zarobić i wyjechać.
J: A myślisz, że ja nie? Też chcę zrobić to jak najszybciej.
TO: Wiesz co? Myślę, że tydzień wystarczy. On i tak wystarczająco mi już ufa. Jest na pstryknięcie palców. Dam Ci znać, jak to zdobędę. Na razie muszę kończyć, bo ktoś właśnie wyszedł z pokoju. Zadzwonię jutro. Cześć.
J: Powodzenia. Mam nadzieję, że się uda. Pa.
KONIEC ROZMOWY

Po rozłączeniu się, poszłam do łazienki. Załatwiłam swoje potrzeby i poszłam spać.

NEXT DAY
*per. Patrycji*
Obudziłam się około 10 am. Wykonałam poranne czynności i zeszłam do kuchni. Zobaczyłam czy ktoś jest w domu. Chłopaków nie było, bo musieli pojechać do studia. Dziewczyny natomiast pojechały na zakupy. W domu zostałam tylko ja i Dagmara. Postanowiłam, że spróbuję wyczuć sytuację, rozmawiając z nią. Poszłam do jej pokoju, gdzie miała siedzieć.
Zapukałam i powoli weszłam do pomieszczenia. O dziwo brunetki nie było w środku. Z jej łazienki nie dochodziły żadne odgłosy, więc tam też jej nie było, a reszta domu była pusta. Oznaczało to, że jestem sama, a z tego, co zauważyłam, telefon Dagi leżał na jej łóżku.
Korzystając z okazji podeszłam do niego i wzięłam go do ręki. Zdziwiłam się, bo nie był zablokowany. Szybko weszłam w SMS-y i zaczęłam czytać. Za dużo się z nich niestety nie dowiedziałam, bo wszystko było pisane jakby szyfrem. Nic nie było napisane wprost. Po kilku minutach odłożyłam telefon z powrotem na miejsce i zaczęłam przeszukiwać jej biurko, mając nadzieję, że może tam znajdę jakąś podpowiedź. W połowie przeszukiwania jednak, usłyszałam że ktoś wchodzi do pokoju. Zastygłam z papierami Koski w ręku. Nie miałam odwagi, żeby odwrócić się twarzą do wejścia.
- Co Ty robisz?! - usłyszałam po chwili. Powoli odetchnęłam, próbując uspokoić przyspieszone bicie mojego serca i odwróciłam się. Spojrzałam na osobę, która mnie nakryła. Była to…
_____________________________________________________________

Hej!
Jak widzicie, na razie udaje mi się dotrzymywać terminów dodawania rozdziałów i miejmy nadzieję, że tak pozostanie. Mam teraz troszeczkę więcej czasu, więc nie powinno być problemu.
Co do Waszych blogów, jeśli chcecie, żebym na jakiś wpadła, podajcie w komentarzu link, a ja w weekend przeczytam i skomentuję.
PYTANIE DO ROZDZIAŁU: Jak myślicie, kto nakrył Patrycję?
Co do następnego rozdziału, pojawi się on w niedzielę, więc zapraszam.
Do następnego.
Bay ;******************

Instagram



Hej!
Dzisiaj wpadam na bloga tylko na chwilkę, żeby coś Wam ogłosić. Mianowicie chodzi o to, że założyłam blogowego Instagrama.
Będą pojawiać się tam różne informacje na temat bloga. Na przykład, jeśli coś się opóźni, poinformuję Was o tym właśnie na Instagramie. Czasem być może pojawią się tam również malutkie fragmenty nieopublikowanych jeszcze rozdziałów.
Mam nadzieję, że taki pomysł się Wam podoba, gdyż nie zawsze mam dostęp do bloga i nieraz łatwiej jest mi dodać zdjęcie z informacją niż post, więc zachęcam do obserwowania.

https://www.instagram.com/domischmidt143/
P.S. Przypominam, że jutro wlatuje nowy rozdział.
Do następnego.
Bay ;***********************

Rozdział 67



ROZDZIAŁ 67
*per. Pawła*
Nareszcie wypuścili mnie z aresztu. Ci kretyni nawet nie pofatygowali się na policję, ale to lepiej dla mnie. Przynajmniej dalej mogę realizować plan mój i dziewczyn. Z tego, co wiem, jedna już w połowie wykonała zadanie, co bardzo mnie cieszy. Niedługo do akcji wkroczy druga i wtedy będę triumfował. Zdobędę wszystko, czego chcę. Nic nie stanie mi już na drodze do sukcesu.
Uśmiechając się do moich myśli, poszedłem do hotelu, w którym mieszkałem z moją współpracowniczką. Wszedłem do pokoju hotelowego i od razu zauważyłem dziewczynę, zastanawiającą się nad czymś.
- No witam. – powiedziałem głośno, a ona aż podskoczyła ze strachu.
- Mógłbyś mnie nie straszyć? Myślę. – stwierdziła z wyrzutem w głosie.
- Oj, przestań. Nie przemęczaj już tak swojego móżdżku. – odrzekłem z kpiną.
- Jeszcze jedno słowo, a rezygnuję. – zagroziła.
- Oboje wiemy, że za bardzo Ci na tym zależy. – zaśmiałem się, a ona zamilkła. Znowu zaczęła myśleć. Usiadłem obok niej i zacząłem patrzyć w ścianę, obmyślając co zrobię, jak plan już wypali.
- To się nie uda. – usłyszałem po chwili.
- Że co? Niby czemu? – spytałem zdziwiony.
- Za bardzo mu ufa. Uwierzy we wszystko, co od niego usłyszy.
- Nie uwierzy mu, jeśli wszystko zobaczy, a to, że mu ufa tylko pogłębi cios. – powiedziałem, szatańsko się uśmiechając.
- No nie wiem. – zobaczyłem, że szatynka zaczyna wątpić w tę całą akcję.
- Nie możemy się teraz poddać. Pomyśl, co na tym zyskasz. Nie dość, że zarobisz masę kasy, za którą będziesz mogła kupić sobie wszystko, co będziesz chciała, to na dodatek wreszcie się odegrasz. – zacząłem ją przekonywać. Nie mogła mnie teraz zostawić. Bez niej nic się nie uda. Cały wysiłek pójdzie na marne, jak również moje pieniądze, za które kupiłem jej bilet, aby tu przyleciała. Nie mogłem na to pozwolić.
- Dobra, niech Ci będzie. Zrobię to, ale dostaję podwójną zapłatę. – postawiła warunek. Zgodziłem się bez wahania, a ona powiedziała mi, co wymyśliła. To było genialne. Nie miałem już wątpliwości, co do tego, że nasz plan powiedzie się w stu procentach.
___________________________________________________________


Hejka!
Tak, jak obiecałam, dodaję dzisiaj nowy rozdział. Przepraszam, że tak późno, ale ledwo się wyrobiłam. Mam nadzieję, że wybaczycie mi to.
A tak swoją drogą, spodziewaliście się, że napiszę kiedyś perspektywę Pawła i, że w ogóle on jeszcze pojawi się w opowiadaniu? Jak myślicie, co i z kim kombinuje? Nie zmuszam, ale chętnie poczytałabym Wasze odpowiedzi zawarte w komentarzach.
Mam jeszcze jedno ogłoszenie. Będzie ono do Marty Gadomskiej. Tak, pamiętam Twojego bloga i regularnie go czytam, ale po prostu nie mam czasu komentować. Obiecuję, że w weekend zostawię po sobie ślad na Twoim blogu.
Na następny rozdział zapraszam w piątek.
P.S. Nie wiem czy wiecie, ale to już mój setny post na tym blogu, za co bardzo Wam dziękuję, bo bez Was nie osiągnęłabym tego.
Do następnego.
Bay ;*****************