Rozdział 95

Drogi Czytelniku!
Proszę, abyś po przeczytaniu rozdziału, zapoznał się z notatką umieszczoną pod nim, gdyż znajduje się tam ważne pytanie oraz informacja.
______________________________________________________________

ROZDZIAŁ 95
*per. Agaty*
Siedzę w pokoju, szukając w Internecie jakichkolwiek informacji o Patrycji. O jej zniknięciu poinformowaliśmy chyba wszystkie możliwe media i policję. Na razie jednak nikt nic nie wie, a przynajmniej nie dotarły do nas wieści o zauważeniu gdzieś Patrycji. Wzdycham cicho i po raz kolejny odświeżam post Kendalla, mając nadzieję na zobaczenie komentarza o znalezieniu Pati. Wszyscy piszą, jak bardzo współczują blondynowi, ale nie ma ani jednego pomocnego komentarza.
Odwracam wzrok od ekranu laptopa i patrzę na drugi koniec łóżka, gdzie śpi wykończony Carlos. Od dnia porwania Patrycji spędza ze mną niemal każdą chwilę. Pilnuje, żebym nie zasiedziała się przy laptopie, szukając informacji, żebym jadła, piła i spała, co jest bardzo trudne zważywszy na to, że od kilku dni potrafię obudzić się wystraszona w środku nocy, nie mogąc potem zasnąć. Jestem mu wdzięczna za to, że mnie nie zostawił i pomaga mi, ale z drugiej strony bardzo boję się, że przez brak snu coś mu się stanie.
Zamykam laptop i wstaję po cichu z łóżka, po czym na palcach wychodzę z pokoju, czując że muszę coś zjeść. Schodzę w tym celu do kuchni i robię sobie zwykłe kanapki. Odkąd Patrycja zaginęła, a Julka wyjechała do Polski, w domu niemal cały czas panuje uciążliwa cisza, a atmosfera jest tak gęsta, że byłoby można kroić ją nożem. Od kilku dni rzadko kiedy ktokolwiek wychodzi z pokoju. Nawet posiłki jemy osobno, jak nigdy wcześniej. Siadam na blacie i zaczynam jeść kanapki, wpatrując się zamyślona w kuchenne drzwi, przez które chwilę później wchodzi Kasia.
- Hej. - wita się cicho, posyłając mi smutny uśmiech i siada obok mnie.
- Hej. Kanapkę? - proponuję, wskazując na talerz.
- Nie, dzięki. James przed chwilą wmusił we mnie warzywka. - przewraca oczami i krzywi się z obrzydzeniem. Wiem, jak bardzo nienawidzi warzyw, więc jej reakcja wcale mnie nie dziwi.
Przez kilka kolejnych minut siedzimy w ciszy, nie wiedząc, co powiedzieć. Nasze relacje od przyjazdu do Los Angeles znacznie się pogorszyły. Kiedyś potrafiłyśmy rozmawiać dosłownie o wszystkim, a teraz umiemy zamienić ledwo kilka zdań. Dopiero teraz zauważam, jak bardzo tęsknię za tym, co było. Za naszymi rozmowami, wypadami na miasto, nocnymi spotkaniami. Wszystko zmieniło się i poszło w zapomnienie, kiedy wprowadziłyśmy się do chłopaków. Spędzałyśmy czas z nimi, powoli oddalając się od siebie nawzajem.
Zeskakuję z blatu i wkładam, opróżniony już, talerz do zmywarki, po czym wracam bez słowa do swojego pokoju, mijając na schodach Jamesa, szukającego Kasi. Wchodzę po cichu do sypialni, kierując wzrok na Carlosa. Nadal śpi, więc korzystam z okazji i zakładam bluzę, po czym wychodzę z domu. Wiem, że gdyby Los nie spał, nie pozwoliłby mi wyjść samej, z uwagi na to, co stało się z Patrycją, a ja potrzebuję teraz pobyć chwilę sama.
Chodzę bez celu po mieście, myśląc o tym wszystkim. Cały czas zastanawiam się, kto może być porywaczem. Próbuję przypomnieć sobie wieczór, w którym zobaczyłam go przed domem. Przypominam sobie jego posturę, sposób chodzenia, kolor jego oczu. Cokolwiek, co pozwoliłoby mi skojarzyć go z kimś, kogo znam. Wiem, że musi być to ktoś znajomy, bo w innym wypadku raczej dostalibyśmy już żądanie okupu. Skoro nie dostaliśmy, to raczej nikt nie porwał Patrycji dla pieniędzy, a skoro nie porwał jej dla pieniędzy, to wątpię, że był to zupełnie przypadkowy koleś. Musiał znać Patrycję lub pracować dla kogoś, kto ją zna. Tylko dla kogo? I po co? Przecież Pati nie miała żadnych wrogów. Zawsze była nastawiona do ludzi pokojowo, a jeśli ktokolwiek coś do niej miał, starała się wyjaśnić to poprzez rozmowę. Rzadko kiedy z kimś się kłóciła. Nie lubiła tego. Wolała spokojną dyskusję, zamiast krzyków. Zawsze też starała zachowywać się tak, aby nie narobić sobie żadnych wrogów. Nikomu nie robiła krzywdy, z nikogo nie szydziła, żadnej dziewczynie nie odbiła chłopaka. Zawsze była kulturalna i uważała na swoje zachowanie w miejscach publicznych. Jej jedynym wrogiem był Paweł.
Blednę, oszołomiona własnym odkryciem, i zaczynam biec w stronę domu, chcąc jak najszybciej podzielić się tym z przyjaciółmi, równie mocno zaniepokojonymi zniknięciem Patrycji. Nie mogę uwierzyć, że żadne z nas wcześniej na to nie wpadło. Przecież Malinowski już raz groził blondynce i chciał zabrać ją siłą do Polski.
Wbiegam zdyszana do domu, a jako pierwszy cel, obieram pokój Kendalla. Gnam po schodach i, nawet nie pukając, wpadam do pokoju blondyna. Patrzy na mnie zdziwiony, tak jak Logan, z którym przerwałam mu rozmowę.

- Wiem, kto może być porywaczem. - mówię i zaczynam opowiadać całe moje przemyślenia, patrząc na ich zszokowane miny.
______________________________________________________________
Hej!
Dzisiaj, jak zresztą sami widzicie, rozdział oczami Agaty, ponieważ ona też była zamieszana w tę sprawę, a nie chciałam pisać tylko z perspektywy Patrycji lub Kendalla, bo po jakimś czasie mogłoby się to przejeść. Mam dla Was również dwie ważne informacje, a właściwie jedno pytanie i jedną informację, ale o tym za chwilę.Najpierw odpowiem na komentarze.
Marto, słowa przez Ciebie przytoczone, nie są błędem. "Chłopaki" to rodzaj niemęskoosobowy, ponieważ nie powiesz "Ci chłopaki", tylko "Te chłopaki", więc forma, której użyłam, jest jak najbardziej poprawna. Co do seryjnego mordercy, to proszę Cię bardzo, zostawiam Ci wolną rękę. Jeśli masz ochotę, to projektuj tę postać.
Rose, masz rację. Paweł jest porąbany, ale gwarantuję Ci, że Patrycja zbyt długo u niego nie pobędzie.
A teraz informacja. Otóż, 1 września, czyli w piątek, miejsce będzie miała premiera mojego nowego opowiadania. Tym razem jednak, będzie to opowiadanie o Bars and Melody i będę je pisała na Wattpadzie, a nie, jak pozostałe opowiadania, na Bloggerze. Jeśli chcecie, mogę w osobnym poście wstawić zwiastun do opowiadania o BAM, ale zależy to tylko i wyłącznie od Was, więc napiszcie, proszę, co o tym sądzicie.
No i wreszcie (tak, kończę już tę notkę) bardzo ważne pytanie. Ze względu na to, że rozdział 100 zbliża się wielkimi krokami, napiszcie mi, proszę, czy chcecie, abym z tej okazji przygotowała coś specjalnego, a jeśli tak, to co miałoby to być.
Z góry dziękuję i podziwiam wszystkich, którzy dobrnęli do końca tej notki.
Do następnego.

Rozdział 94

ROZDZIAŁ 94
*per. Patrycji*
Z każdym dniem mieszkania u Pawła jest ze mną coraz gorzej. Powoli siada mi psychika. Codziennie budzę się ze strachem, że Malinowskiemu coś odbije i znów zacznie się nade mną znęcać, tak jak kiedyś. Ponadto w niemal każdej chwili myślę o Kendallu. Coraz bardziej za nim tęsknię i coraz gorzej radzę sobie z rozstaniem. Kiedy tylko pomyślę, ile kilometrów dzieli mnie od blondyna, w moich oczach pojawiają się łzy, które muszę ukrywać przed moim aktualnym "chłopakiem". Nie wiem, ile tak jeszcze wytrzymam.
- Patrycja! - słyszę nagle krzyk Pawła, więc wychodzę wystraszona z łazienki i patrzę na niego niepewnie. - Chodź, bo się spóźnimy. - rozkazuje, zakładając buty.
- Muszę? - pytam cicho, nie mając ochoty na spotkanie z jego kolegami, na które mnie ciągnie.
- Tak, musisz. Dawno się nie widzieliście, a chłopaki... stęskniły się za Tobą. - mówi z cwaniackim uśmieszkiem, a ja zaczynam trząść się ze strachu, przypominając sobie ostatnie spotkanie z nimi.
- A nie lepiej będzie, jeśli pójdziesz tam sam? Spędzisz trochę czasu sam na sam z kumplami. Pogadacie o... swoich sprawach. - staram się przekonać go do zostawienia mnie w domu, bo nie mam najmniejszej ochoty widzieć się z jego znajomymi.
- Oj, przestań. Przebierz się i idziemy. - jest nieugięty.
- W co mam się przebrać? - pytam niepewnie, patrząc na swój strój, składający się ze zwykłego T-shirtu, bluzy z kapturem, jeansów i trampek.
- W jakąś sukienkę czy coś. - mówi, patrząc w telefon.
- Nie mam żadnej sukienki... ani czegoś. - stwierdzam cicho, bojąc się jego reakcji.
- To wpadniemy jeszcze do galerii handlowej i coś sobie kupisz. - oznajmia, po czym łapie mnie za nadgarstek i niemal wypycha za drzwi. Chwilę potem kierujemy się do najbliższej galerii handlowej, w poszukiwaniu jakichś dziewczęcych ubrań.
- A musi być sukienka? - pytam, przeglądając wieszaki. Staram się zachowywać naturalnie, żeby nikt nie zauważył, że coś jest nie tak, bo byłoby źle.
- Musi. Może ta? - pokazuje mi dość kusą, czerwoną sukienkę bez ramiączek.
- Trochę zbyt skąpa. Może być ta? - prezentuję mu niepewnie czarną sukienkę do kolan, pofalowaną na dole.
- Niech Ci będzie. Idź przymierzyć, a potem pójdziemy jeszcze po buty. - mówi, a ja wchodzę do przymierzalni i zakładam niechętnie suknię. Pasuje, więc czym prędzej przebieram się w normalne ubrania i kieruję się do kasy. Kilka minut siedzę już w sklepie z obuwiem i przymierzam baletki, które wybrał mi Malinowski. Niby pasują, ale wydają się strasznie niewygodne. Pewnie dlatego, że nie jestem przyzwyczajona do chodzenia w takich butach. Z drugiej strony jednak cieszę się, że Paweł odpuścił pozwolił mi kupić baleriny zamiast szpilek, bo w szpilkach chodzić kompletnie nie umiem.
- Wrócimy do domu, żebym mogła się przebrać? - pytam, spoglądając na niego.
- Po co? Tu jest łazienka. A te ciuchy, które masz na sobie, i tak pójdą do kosza. Musisz zacząć ubierać się bardziej dziewczęco. - twierdzi, a ja blednę. Nie chcę zmieniać stylu. Nie chce chodzić w sukienkach czy spódniczkach. Po prostu nie.
- Ale... czemu muszę zmienić styl? - dopytuję, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. Dotychczas nie narzekał na moje ubrania.
- O wiele ładniej Ci w sukienkach. Poza tym, chcę żeby moja partnerka była dziewczęca, a nie ubierała się jak chłopak. - mówi i wręcz wpycha mnie do damskiej toalety. Przebieram się zszokowana, patrząc na moje stare ubrania. Nie chcę ich zmieniać, a tym bardziej wyrzucać. Chcę, żeby było jak dawniej.
Wychodzę niepewnie z łazienki, trzymając w ręku dotychczasowe ubrania i idę z Pawłem do wyjścia z galerii. Malinowski wyrzuca moje ciuchy do pierwszego, lepszego śmietnika, po czym łapie mnie za rękę i prowadzi do domu jednego ze swoich kumpli.
Docieramy na miejsce po mniej więcej pół godzinie drogi. Szatyn puka do drzwi, które chwilę potem otwiera mu Marcin. Koleś był kilkukrotnie aresztowany za pobicia i dość często gościł na izbie wytrzeźwień. Kiedy mnie zauważa, uśmiecha się szeroko i wyciąga ramiona, próbując mnie przytulić. Ja jednak podaję mu ze sztucznym uśmiechem rękę, udając że nie dostrzegłam jego próby.
Po wejściu do mieszkania, gospodarz od razu proponuje mnie i Pawłowi piwo. Malinowski z chęcią przyjmuje propozycję, ale ja odmawiam. Nie piłam, nie piję i pić nie będę. Nigdy. Kiedyś to sobie obiecałam i słowa dotrzymam. Poza tym, jakoś nie mam ochoty czynnie brać udziału w libacji chłopaków. Kilka minut później do Pawła i Marcina dołączają ich dwaj pozostali kumple - Piotr i Robert. Też często karani i też lubiący sobie popić.
Chłopaki dyskutują przede wszystkim o tym, jak Malinowski ściągnął mnie do Polski, a mi zachciewa się płakać. Nie mogę słuchać tego wszystkiego. Szatyn chwali się, jakiego to planu nie wymyślił i jak go zrealizował, śmiejąc się przy tym do rozpuku, z naiwności moich przyjaciół. Po jakimś czasie, kiedy chłopcy są już nieźle podpici, temat przechodzi na dziewczyny. Kryminaliści chwalą się, ile wyrwali w tym tygodniu, a Paweł, ile zamierza wyrwać w przyszłym, co tylko upewnia mnie w przekonaniu, że od naszego rozstania nie zmienił się ani trochę. Znów będzie mnie zdradzał, a potem bił. W moich oczach pojawiają się łzy i marzę, żeby to wszystko już się skończyło.

______________________________________________________________
Hej!
Jak widzicie, dziś rozdział znów oczami Patrycji. Paweł powoli zaczyna pokazywać swoją prawdziwą twarz, a do opowiadania wkraczają jego, niezbyt przyjaźni, koledzy. Na razie nie dodaję ich do bohaterów, bo na tę chwilę nie planuje ich pojawiania się w kolejnych rozdziałach, ale jeśli chcielibyście, aby odegrali w opowiadaniu jakąś większą rolę, napiszcie mi to w komentarzach, a spróbują wymyślić coś, w czym mogliby mieć udział.
Do następnego.

Rozdział 93

ROZDZIAŁ 93
*per. Julii*
Siedzę sama w pokoju, próbując wymyślić jakiś sposób na znalezienie Patrycji. Rodzice zabrali mi wszystkie sprzęty elektroniczne, więc nie mam nawet jak skontaktować się z dziewczynami w sprawie zgłoszenia zdarzenia na policję.
Wzdycham cicho i zbieram się na odwagę, po czym schodzę na dół. Rodziców nie ma, więc, korzystając z okazji, narzucam na siebie bluzę i otwieram okno w salonie. Odkąd wróciłam do Polski, mam zakaz wychodzenia z domu, bo rodzice za bardzo boją się, że stanie mi się to samo, co Patrycji. Kiedy muszą gdzieś wyjść, zabierają wszystkie klucze, żebym pod ich nieobecność nigdzie nie poszła, ale nigdy nie pomyśleli o zabezpieczeniu okien. Wydostaję się dzięki temu do ogródka, po czym przeskakuję przez, na szczęście, niski płot i kieruję się w stronę ulicy, na której w dzień powrotu zobaczyłam moją siostrę.
Chodzę po mieście, uważnie się rozglądając. Co prawda bardzo dawno mnie tu nie było, ale jeszcze nie zapomniałam, gdzie co jest i znam to miasto dokładnie tak samo, jak przed wyjazdem. Niestety nigdzie nie widzę mojej siostry, pomimo obejścia całej Warszawy, więc zaczynam wracać do domu, mając nadzieję, że moi rodzice jeszcze nie wrócili. W pewnym momencie jednak moją uwagę przykuwa kioskowa wystawa, gdzie na jednej z gazet widzę znajomą twarz. Podchodzę bliżej, a moim oczom ukazuje się dziennik informacyjny, na którego okładce widnieje moja siostra. Wchodzę czym prędzej do sklepu i kupuję gazetę, po czym biegnę do domu i wchodzę do niego w ten sam sposób, w jaki się z niego wydostałam.
Na moje szczęście rodziców jeszcze nie ma, więc odwieszam szybko bluzę i idę szybkim krokiem do pokoju, z zamiarem przeczytania artykułu. Usadawiam się wygodnie na łóżku i otwieram dziennik na odpowiedniej stronie, zabierając się do lektury.
"Kilka dni temu w godzinach wieczornych w Los Angeles w stanie California doszło do uprowadzenia młodej Polki - Patrycji Krajewskiej. Patrycja przebywała w Los Angeles wraz ze swoim chłopakiem i przyjaciółmi. O zdarzeniu poinformował na swoich portalach społecznościowych Kendall Schmidt - lider zespołu Big Time Rush, a prywatnie chłopak młodej Polki. Prosił o udostępnianie swojego postu, co jego fani z chęcią uczynili. W poście zawarł również prośbę o skontaktowaniu się z nim poprzez jego fanpage, jeśli ktoś widział Patrycję. Gwiazdor poinformował również, iż sprawca zdarzenia pozostaje nieznany, a Patrycja do tej pory nie daje znaku życia. Poniżej zamieszczamy zdjęcie uprowadzonej dziewczyny, które, jak napisał członek boysbandu, jest jej ostatnim zdjęciem."
Nagle słyszę pukanie do drzwi, a do pokoju wchodzi mama. W ostatniej chwili chowam gazetę pod poduszkę.
- Jak się czujesz? - pyta zatroskana, siadając obok mnie.
- Znośnie. - uśmiecham się smutno i spuszczam wzrok.
- Kochanie, wiem że teraz rozstanie z Henrym jest dla Ciebie jak koniec świata, ale jesteś jeszcze za młoda na związki. Poza tym, to tylko zauroczenie, uwierz mi. W Twoim wieku to normalne. Spotkasz jeszcze mnóstwo chłopaków, którzy Ci się spodobają. - twierdzi, chcąc mnie pocieszyć.
- Nie mamo. Ty nic nie rozumiesz. Z Henrym jest inaczej niż z chłopakami, których do tej pory poznałam. Tylko przy nim czuję się szczęśliwa. Wiem, że mam dopiero czternaście lat, ale to nie znaczy, że nie mogę się zakochać, prawda? Mamo, zdaję sobie sprawę, że po związku Patrycji i Pawła jesteś troszeczkę przewrażliwiona na tym punkcie, ale Henry nie jest jak Malinowski. Jest normalny. Naprawdę. - próbuję przekonać ją do swoich racji, ale widzę, że niewiele to daje.
- Poczekaj jeszcze ze związkami Julka. Tak będzie lepiej. A teraz leć umyć ręce i przyjdź na kolację. - prosi, ucinając temat.
- Ale mamo...
- Żadnych "ale". Za pięć minut widzę Cię na dole, jasne? - wychodzi z pokoju, zostawiając mnie smutną i rozżaloną.
______________________________________________________________
Hej!
Dzisiaj dodaję trochę niespodziewany rozdział, ponieważ, jak już wspominałam, publikowanie rozdziałów zależy od wielu czynników, więc możecie spodziewać się takich niespodziewanych rozdziałów częściej zarówno tu, jak i na drugim blogu. Na 100% natomiast rozdziały będą pojawiały się co poniedziałek, więc to się nie zmienia.
Chciałabym również zaprosić Was do zakładki "Bohaterowie" oraz do zakładki "Zapytaj bohatera", gdyż uległy one drastycznej zmianie. Polecam wejść zwłaszcza w zakładkę przedstawiającą bohaterów, ponieważ w opisie Kennetha jest pewna nowa (ważna) informacja.
Do następnego.

Rozdział 92

ROZDZIAŁ 92
*per. Kendalla*
Siedzę załamany w pokoju, pisząc e-mail do kolejnego internetowego portalu. Nie wiem, do ilu portali już napisałem, ale wiem, że nie odpuszczę. Tę sprawę trzeba nagłośnić. Po pierwsze po to, żeby inne dziewczyny na siebie uważały, a po drugie dlatego, że ktoś może coś wiedzieć. Ktoś gdzieś mógł widzieć Patrycję. Co prawda sprawa zgłoszona jest już na policję, ale każda pomoc się przyda.
Po napisaniu maili, publikuję na Facebooku post o tym, co się stało, mając nadzieję, że może ktoś będzie coś wiedział. Wiem, że szanse są nikłe, ale im więcej ludzi zobaczy post, tym lepiej, więc proszę też o udostępnianie go. Po kilku sekundach jest już ponad dwieście udostępnień, a z każdą chwilą przybywa ich coraz więcej.
Wzdycham cicho i zamykam laptop, a następnie idę do Logana, który miał poszukać w Internecie czegoś, co mogło być przyczyną mojego dziwnego zachowania tamtego wieczoru. Pukam do drzwi i, po usłyszeniu pozwolenia, wchodzę do środka. Siadam na krześle biurowym i patrzę z wyczekiwaniem na wpatrzonego w ekran laptopa bruneta. Nagle Henderson marszczy ze zdziwieniem brwi i zaczyna czytać coś ze skupieniem.
- I co? Masz coś? - pytam zaniepokojony, próbując wyczytać cokolwiek z jego twarzy.
- Eee... Kendall, rozmawiałeś z kimś w klubie? - zerka na mnie przez ułamek sekundy, a potem ponownie wraca do artykułu.
- Tylko z barmanem. No i potem pewnie z Justice, ale tego już nie pamiętam, więc nie mogę powiedzieć Ci na sto procent. - mówię zgodnie z prawdą.
- Ta... trzeba tam pojechać i obejrzeć nagrania z kamer. - oznajmia, zatrzaskując pokrywę urządzenia.
- Po co? - pytam, zdziwiony jego zachowaniem.
- Powiedzmy, że mam pewną teorię. - mówi, narzucając na siebie bluzę. Idę za nim do samochodu, nie mając pojęcia, o co mu chodzi. Wiem jednak, że nie powie mi tego dopóki nie obejrzymy nagrań, więc nawet nie pytam. Znam Logana już długo i śmiało mogę stwierdzić, że jedną z jego wad jest ukrywanie wszystkiego do momentu, w którym nie będzie tego na sto procent pewien.
Kilka minut później parkujemy pod pechowym klubem i wchodzimy do środka. Od razu po przekroczeniu progu uderza w nas zapach alkoholu, papierosów i spoconych od tańca ciał, a nasze oczy zostają na moment oślepione różnokolorowymi światłami, zmieniającymi się co pół sekundy. Podchodzimy do baru, a Logan od razu prosi kierownika, nie dając mi dojść do słowa. Chociaż w sumie cieszę się, że przejął inicjatywę, bo znając mnie, nie wiedziałbym nawet, co powiedzieć. Kilka chwil później szef dyskoteki prowadzi nas do swojego gabinetu.
- Niestety, nie mogę ujawnić Panom nagrań z monitoringu. - słyszymy po przedstawieniu sytuacji i prośbie Logana o chwilowe udostępnienie filmów.
- Proszę Pana, kilka dni temu miało tu miejsce poważne przestępstwo, więc jeśli nie pokaże Pan nagrań nam, pokaże Pan je policji, której nie omieszkam powiadomić o całym zajściu. - oznajmia stanowczo Henderson, patrząc na mężczyznę. Widać, że zaczyna się wahać. Musi wybrać pomiędzy cichą pomocą nam i zachowaniem dobrego imienia biznesu, a kontaktami z policją i odstraszeniem ludzi.
- Dobra, niech Wam będzie, ale ani słowa policji. - stawia nam warunek, na który z chęcią przystajemy. Kilka minut później oglądamy nagrania z tamtej feralnej nocy. Na początku jest spokojnie. Wszystko jest tak, jak zapamiętałem. W pewnym momencie jednak barman wyciąga rękę i dmucha mi czymś w twarz, a chwilę później podchodzi do mnie Justice i wychodzimy z baru. Patrzę w szoku na ekran, na którym wyświetlony jest film i nie mogę uwierzyć w to, co zobaczyłem.
- Czyli tak jak myślałem. - słyszę nagle Logana, więc kieruję na niego zszokowany wzrok, mając nadzieję, że mi to wyjaśni. - Zostałeś potraktowany oddechem diabła. - twierdzi, wprawiając mnie w stan przerażenia.
______________________________________________________________
Hej!
Jak widzicie, wreszcie wyjaśniło się, co miało miejsce w klubie. Spodziewaliście się tego? Ja, szczerze mówiąc, długo nazwy tego specyfiku nie szukałam. Wystarczyło wpisać w Wujka Google objawy i już po kliknięciu w pierwszy link wyskoczyła nazwa. I, żeby nie było, ani trochę nie znam się na tego typu substancjach, aczkolwiek muszę przyznać, że opowieści ludzi potraktowanych skopolaminą są bardzo interesujące, więc jeżeli macie ochotę o tym poczytać, odsyłam do Wujaszka Google.
Jak również możecie zauważyć, całkowicie zmienił się wygląd bloga. Dlaczego? Ano dlatego, że szablon, który widzieliście jeszcze kilka dni temu, zaczął mnie bardzo denerwować. Ciągle coś się w nim nie zgadzało i ciągle musiałam coś naprawiać, więc koniec końców stwierdziłam, że wracam do pierwotnego szablonu bloga. Jedyne, co zmieniłam to jego kolory i wykonałam grafikę, którą widzicie na samej górze bloga. Jest ona podobna do grafiki sprzed kilku miesięcy, ale postanowiłam nie dodawać na nią wszystkich bohaterów, jak na poprzednią, bo stwierdziłam, że nie ma to sensu i wyszło, jak wyszło. Napiszcie mi czy podoba Wam się teraźniejszy wygląd, czy jednak lepiej byłoby, gdybym coś w nim zmieniła.
Do następnego.

Rozdział 91

ROZDZIAŁ 91
*per. Patrycji*
Jestem u Pawła już od kilku dni. Na razie jest w miarę normalnie. O ile można nazwać normalnością mieszkanie z chłopakiem, z którym nigdy nie miałam ochoty mieszkać. Przynajmniej mnie nie bije i to już można nazwać niespotykaną u niego normalnością.
Wzdycham cicho i wkładam do pralki nasze ubrania. Malinowski gdzieś polazł, każąc mi ogarnąć mieszkanie, bo podobno przyprowadzi gości. Już się boję, kto to będzie. Mam tylko nadzieję, że nie przyjdzie żaden z jego kolegów, którzy są... jakby to ładnie powiedzieć... w niezbyt dobrych relacjach z policją.
Wzdrygam się na samo wspomnienie o jednym ze spotkań z nimi, po czym włączam pralkę i wychodzę z łazienki wprost do naszej sypialni. Tak, śpię z nim w jednym pokoju. Ba, w jednym łóżku. Prawie tak jak kiedyś z Kendallem. Prawie, bo do blondyna przytulałam się sama z siebie, a do szatyna nie bardzo. Na samo wspomnienie Schmidta w moich oczach pojawiają się łzy. Siadam szybko na łóżku i biorę na kolana laptopa, który dzielę z Pawłem. Otwieram szybko przeglądarkę i zaczynam szukać jakichś nowych informacji o BTR. No dobra, o Kendallu. No dobra, o jego związku z Justice.
Jest kilka artykułów ze zdjęciami z tamtego wieczora. Na przykład, jak Kendall i Victoria wychodzą razem z klubu. Zaraz... kiedy ja się zamartwiałam, oni świetnie bawili się w klubie?! Nie, błagam powiedzcie, że to po prostu jakiś Photoshop czy coś w tym stylu. Przecież to niemożliwe, prawda? Chociaż w sumie, po tym, co ostatnio przeżyłam, nic nie powinno mnie już dziwić. Zresztą, blondyn sam przyznał się, że jest z Justice, więc chyba na marne szukam jakiegoś zaprzeczenia. I to w dodatku w Internecie. Na plotkarskich portalach, na których dziewięćdziesiąt procent informacji jest wyssanych z palca, a niemal wszystkie zdjęcie są po prostu dobrymi przeróbkami doświadczonych grafików.
Usuwam historię wyszukiwania z ostatniej godziny, aby Paweł nie skapnął się, że szukałam jakichkolwiek wiadomości o moim... byłym? Tak, chyba można już nazwać tak Schmidta. Biorę głęboki wdech i zamykam z hukiem pokrywę laptopa, odkładając go na biurko. Muszę znaleźć sobie coś do roboty, bo inaczej oszaleję. Obawiam się, że jeszcze trochę siedzenia w ciszy i zacznę w każdym miejscu widzieć blondyna. Zdecydowanie za dużo o nim myślę. Wiem, że nie powinnam, ale to silniejsze ode mnie. Za bardzo go kocham, żeby od tak o nim zapomnieć. Wróć, żeby w ogóle o nim zapomnieć. Chyba muszę w końcu przestać wmawiać sobie, że wszystko jest w porządku i że niedługo kompletnie zapomnę o tym, co działo się w Los Angeles, od czasu mojego przyjazdu tam.
Wzdycham ponownie i sprawdzam godzinę na telefonie, który podarował mi Paweł. Na telefonie, który służy tylko do kontaktu z nim. Nie mogę nic w nim zrobić, bo co wieczór przed snem Malinowski sprawdza historię wyszukiwania i spis ostatnich połączeń oraz zapisane numery. Nic innego nie mogę tam mieć. Nawet głupiej gry, bo "muszę skupić się na obowiązkach". Czasami zastanawiam się czy Paweł chce być moim chłopakiem, czy może jednak ojcem.
Wpatruję się w ekran urządzenia, a moje myśli znów zaczynają krążyć wokół Kendalla. Przed oczami widzę jego, jak zawsze zmierzwione, ciemne blond włosy. Dołeczki, które pojawiają się przy każdym uśmiechu chłopaka. Jego piękne, zielone oczy, które... DOŚĆ! Potrząsam głową, odrzucając od siebie obraz przystojnego gwiazdora i chowam telefon do kieszeni. Muszę się przejść. Teraz. NATYCHMIAST!
Zbiegam na dół, gdzie zakładam bluzę, buty i wychodzę z domu, zamykając drzwi na klucz. Paweł będzie w domu dopiero wieczorem, a nie zabronił mi wychodzić na zewnątrz podczas jego nieobecności, więc nic mi nie zrobi. Znaczy chyba. Z nim nigdy nic nie wiadomo, chociaż muszę przyznać, że od naszego zerwania sporo się zmienił. O dziwo na lepsze. Tak, nadal jest walnięty, ale oduczył się bicia i poniżania mnie. Czasem tylko krzyknie, ale to raczej normalne, kiedy człowiek się zdenerwuje. Poza tym, dużo dają też spacery na grób jego babci, na który chodzimy codziennie po śniadaniu. Chłopak wycisza się wtedy i mam wrażenie, jakby łapał jakiś kontakt ze staruszką, którą tak kocha. Kiedy stoi przed grobem kobiety, wygląda jak mały chłopiec zagubiony w wielkim świecie. Widzę, że potrzebuje jej. Była jedyną, która umiała wytłumaczyć mu, co wolno, a czego nie i która zawsze miała dla niego czas, niezależnie od tego, czym się w danym momencie zajmowała. Owszem, jak każda babcia rozpieszczała swojego jedynego wnuczka, ale znała granice. Wiedziała, w którym momencie musi przestać go chwalić, a zacząć ganić. Chciała wychować go na dobrego człowieka, ale nie udało jej się to. Zresztą, nie dziwię się. Skoro jego rodzice zastępowali miłość do niego prezentami i pieniędzmi, to nie było możliwości, żeby chorowita staruszka, u której przebywał tylko w weekendy, była w stanie go naprostować. Rodzice Pawła nigdy tak naprawdę się nim nie interesowali. Zawsze oddawali go albo pod opiekę nianiek, albo jego ukochanej babci. Na wywiadówkach nigdy się nie pojawiali. Nie zwracali też uwagi na złe oceny, zagrożenia czy uwagi. Zwracali na chłopaka uwagę tylko wtedy, kiedy przyszło pismo od dyrektora szkoły, w której się uczył. Chociaż, nawet wtedy nie poświęcali mu wystarczającej ilości czasu. Szli tylko do dyrektora, obiecywali, że zajmą się Pawłem, a kilka dni później znów było tak samo. Nie dziwię się, że Malinowski wyrósł na takiego, jakim jest.
Spaceruję wśród zabieganych ludzi, myśląc o tym wszystkim, kiedy nagle słyszę, że ktoś mnie woła. Odwracam się lekko i widzę Julkę. Zaraz.. co?! Co moja siostra tu robi?! I jakim cudem zauważyła mnie z tak dużej odległości?! W mojej głowie bije się ze sobą milion myśli. Nie mam pojęcia, co zrobić. Serce mówi mi, żebym została i zobaczyła, co się stanie, ale rozum podpowiada, żebym jak najszybciej zniknęła z pola widzenia nastolatki i chyba po raz pierwszy w życiu decyduję się go posłuchać. Wprawiam moje nogi w ruch, przedzierając się przez tłum ludzi. Biegnę, nie oglądając się za siebie. Słyszę jej płacz, ale nie zatrzymuję się. Przyspieszam. Z każdą chwilą głos dziewczynki jest coraz cichszy, a ja jestem coraz bliżej domu Malinowskiego. Wiem, że robiłam dobrze. Gdyby Paweł dowiedział się, że mnie widziała, wściekłby się. Nie chcę nawet myśleć, co by zrobił, jeśli zdecydowałabym się porozmawiać z szatynką, ale wiem, że nie skończyłoby się to dobrze. Ani dla mnie, ani dla niej, a nie chcę jej narażać. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby ten psychol coś jej zrobił. Miałabym wyrzuty sumienia do końca życia.
Wpadam do domu kilka minut przed Pawłem. Przez ten czas zdążam doprowadzić się do porządku i otrzeć łzy, które płynęły po moich policzkach przez cały okres biegu. Siadam na kanapie, uspokajając oddech i czekam na chłopaka. Wchodzi po chwili, a za nim podążają jego rodzice. Staram się ukryć zdziwienie i spoglądam na Pawła z udawanym uśmiechem. Jego wzrok radzi, żebym niczego nie spaprała. To będzie długi wieczór.
_________________________________________________________________________
Hej!
Zgodnie z obietnicą, wracam do Was z regularnymi rozdziałami. Rozpiska na ten miesiąc jest już zaktualizowana, chociaż nie wiem czy jeszcze coś się w niej nie zmieni. To zależy od wielu czynników, ale nieważne.
Jak widzicie, dzisiaj przedstawiłam Wam trochę bardziej historię Pawła i może wyjaśniłam trochę, dlaczego jest, jaki jest. Przyznam się Wam szczerze, że kiedy pisałam o jego życiu, co chwila coś zmieniałam. Dopisywałam lub kasowałam. Co kilka minut wpadały mi do głowy nowe pomysły, których nijak nie byłam w stanie ze sobą połączyć i ostatecznie wyszło jak wyszło.
Co do wyglądu bloga, nadal nad nim pracuję, bo upały, które miały miejsce w ostatnim tygodniu wykończyły mnie do tego stopnia, że nie byłam w stanie nawet myśleć o nowym wyglądzie, a co dopiero zrealizować moje pomysły.
I na koniec, bardzo chciałabym podziękować Rose, której wiadomość przysłana do mnie na e-mail sprawiła, że aż zrobiło mi się ciepło na sercu. Nie wiem czy chciałabyś, żebym publicznie pokazywała tę wiadomość, więc nie wstawiam tu jej treści, ale jeśli to czytasz, to dziękuję Ci za nią z całego serduszka.
Nowego rozdziału tutaj możecie spodziewać się w przyszły poniedziałek, a na moim drugim blogu (TUTAJ) następna część opowiadania pojawi się już w ten piątek. Godziny nie ulegają żadnej zmianie.
P.S. Już dawno nie napisałam tak długiego rozdziału.
P.S.2. Jeśli prowadzicie jakiegoś bloga i chcielibyście, żebym wpadła na niego i skomentowała, dajcie link w komentarzu, bo troszkę ostatnio zaniedbałam regularne czytanie innych blogów.
Do następnego.