Rozdział 139

*per. Agaty*
Wczorajszy wieczór był najlepszym wieczorem w moim życiu, a randka była przecudowna. Ja i Carlos bardzo dużo rozmawialiśmy i w tę jedną noc dowiedzieliśmy się o sobie więcej niż odkąd się poznaliśmy. Niesamowite...
Wracając jednak do dnia dzisiejszego, czas zejść na ziemię. Wychodzę z pokoju i, z szerokim uśmiechem na ustach, schodzę do kuchni, gdzie przy stole siedzi Henry. Chłopak wygląda na przygnębionego.
- Siema, młody. Co tam? - zagaduję, przy okazji robiąc sobie na śniadanie płatki.
- Nic. - odburkuje nastolatek, skupiając się na jedzeniu swojej kanapki. Okay, trochę to dziwne...
- Ej, co jest? Mamy piękny dzień, uśmiechnij się. - siadam obok niego, próbując poprawić mu humor.
- Jak chcesz, to się uśmiechaj, ja nie mam ochoty. W ogóle co ty taka szczęśliwa?! - Henry zaczyna się mocno irytować. Oho, naprawdę musi być źle...
- Nie krzycz na nią. - do kuchni niespodziewanie wchodzi Teri. - Była wczoraj na randce, daj jej się nacieszyć.
- A, tak, Carlos coś wspominał. Fajnie, że jesteście razem i że się cieszysz, ale nie zmuszaj mnie do uśmiechu, okay? - prosi nastolatek.
- Okay, sorki. A czemu jesteś dzisiaj taki przygnębiony i drażliwy? - pytam, wciąż nie mogąc tego zrozumieć.
- Nie dziw mu się, dzisiaj wraca do Nowego Jorku. - przypomina mi Teri. - A skoro już jesteśmy przy tym temacie, na pewno wszystko spakowałeś?
- Ta. - odpowiada zdawkowo Henry, robiąc coś w telefonie.
- Za dwie godziny masz samolot, więc jak pojedziemy na lotnisko, to nie będzie już czasu wracać. Na pewno masz wszystko?
- Tak! - chłopak jest już naprawdę mocno zirytowany, ale Teri nie przestaje zadawać pytań, więc czym prędzej ulatniam się z kuchni, zostawiając ich samych.
Kurczę, trochę szkoda, że Henry już wyjeżdża. Co prawda wiem, że musi mieszkać z rodzicami, ale myślę, że u nas byłoby mu lepiej. To znaczy, bardzo szanuję jego rodziców, ale Henry ma tutaj przyjaciół i siostrę, a w Nowym Jorku znów czeka na niego złe towarzystwo i Bóg wie, co może się tam wydarzyć. Poza tym, tutaj jest Julka, a jego państwo Forman nie powinni ich rozdzielać, nawet jeśli nie są już w związku. Czy rodzice Henry'ego naprawdę nie widzą, że im na sobie zależy? Kurczę, przecież on uciekł z domu i poleciał na drugi koniec kraju, żeby być przy niej, kiedy była w szpitalu. I żeby nie było, nie popieram uciekania z domu, ani fałszowania dokumentów, ale ta sytuacja pokazała tylko, jak bardzo chłopakowi zależy na Julce. Wiem, że jej też na nim zależy, pomimo że stara się to ukryć. Takie rzeczy po prostu widać. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego państwo Forman nie mogą lub nie chcą tego zauważyć.
Wzdycham ciężko i wchodzę do pokoju. Biorę z biurka laptop, po czym siadam na łóżku i zakładam na uszy słuchawki, zaczynając oglądać jakiś głupi filmik. Po jakimś jestem jednak zmuszona przerwać rozrywkę, bo na korytarzu zaczyna robić się chaos, kiedy Teri zaczyna po raz setny sprawdzać, czy Henry na pewno wszystko spakował. Przewracam oczami i pogłaśniam dźwięk, próbując ponownie skupić się na filmiku. Nie udaje mi się jednak tego zrobić, bo rodzeństwo Forman zaczyna się kłócić. Boże, daj mi siłę. Czy oni choć raz nie mogliby spokojnie porozmawiać, zamiast się kłócić? Ja kumam, że są od siebie kompletnie różni, bo Teri jest zorganizowana, a Henry jest kompletnym chaosem, ale naprawdę nie muszą się wydzierać.
Kiedy hałas na chwilę cichnie, korzystam z okazji i wznawiam filmik, ale przerywa mi pukanie do drzwi. Wzdycham cicho i pozwalam niespodziewanemu gościowi wejść do pokoju. W drzwiach staje Henry, trzymając w ręku jakieś pudełko, ozdobione ładnym papierem. Zamykam laptopa i patrzę na Henry'ego z wyczekiwaniem, czując że będzie ciekawie.
- Co tam? Coś się stało? - pytam, widząc że chłopak chyba nie bardzo wie, po co tak naprawdę przyszedł.
- Będziesz widzieć się dzisiaj z Julką? - Henry patrzy na mnie niepewnie.
- Być może. Czemu pytasz? - jestem coraz bardziej zaintrygowana całą sytuacją.
- Mogłabyś jej to dać? - prosi nastolatek, wyciągając w moim kierunku pudełko. - Ja już jestem spóźniony, więc nie mam czasu do niej podjechać.
- Jasne. - biorę od chłopaka prezent i przytulam go na pożegnanie. - Trzymaj się tam i postaraj się w nic nie pakować, dobrze?
- Dobrze. - zgadza się Henry. - A wy pilnujcie Julki, okay?
- Spokojnie, będziemy się nią opiekować. - uśmiecham się lekko, co chłopak odwzajemnia, a chwilę później z dołu daje się słyszeć pospieszające wołanie Teri.
- No to idę. - wzdycha Henry i wychodzi z pokoju. Jest mi go naprawdę żal.
Kilka minut później daje się słyszeć trzask wyjściowych drzwi i wyjeżdżający z naszego pojazdu samochód, a ja zaczynam się nudzić. W domu nie ma kompletnie nikogo, więc po chwili namysłu postanawiam wybrać się do Julki i dać jej prezent od Henry'ego.
________________________________________________________________
Hejka!
Dzisiaj notka na szybko, bo trochę się spieszę, ale mam dla Was kilka informacji. Po pierwsze, przenoszę się na Wattpada, a tak dokładniej przenoszę tam moje dwa opowiadania ("Przeszłość nigdy nie znika" i "Muzyczną podróż"). Jeśli chcecie, możecie mnie tam zaobserwować. Znajdziecie mnie pod nickiem DomiSchmidt143 (TUTAJ).
Drugą informacją natomiast jest to, że założyłam własną stronę Facebookową, na której będą pojawiać się materiały dodatkowe, dotyczące moich opowiadań. Będę Wam bardzo wdzięczna, jeśli ją zalajkujecie. Strona nazywa się Domi Schmidt (TUTAJ).
Dodatkowo, dzisiaj ruszył też mój Instagram (TUTAJ) i Twitter (TUTAJ). Będę wdzięczna, jeśli mnie zaobserwujecie.
Do następnego!

Rozdział 138

*per. Agaty*
Nie wierzę w to, co się dzieje. Nie dość, że wyznałam Carlosowi, co do niego czuję, to jeszcze okazało się, że on to odwzajemnia, a na dodatek za godzinę idziemy na randkę. Podobno Los szykuje coś specjalnego. Jestem naprawdę ciekawa, co to będzie, ale mam też nadzieję, że nie będzie to nic zbyt drogiego, bo nie chcę, żeby chłopak się przeze mnie wykosztowywał, co zresztą byłoby bardzo w stylu chłopaka. James opowiadał mi kiedyś, że Carlos zawsze wydawał na swoje dziewczyny masę pieniędzy, chcąc je uszczęśliwić i że żadna kwota nie była dla niego problemem. Ja jednak nie chciałabym, żeby mnie traktował tak samo. Oczywiście, będę się cieszyła, jeśli raz na jakiś czas da mi jakiś drobny podarunek, ale nie chcę, aby robił to dzień w dzień, choć właśnie tego oczekiwały jego byłe. Poza tym, one w większości oczekiwały też, że chłopak będzie je utrzymywał, a ja w tej kwestii umiem sama sobie poradzić.
No dobra, jeszcze tylko odrobina błyszczyka i... gotowe. Uśmiecham się lekko do swojego odbicia w lustrze, po czym ostatni raz poprawiam sobie włosy, które dzisiaj ułożone są w lekkie fale, swobodnie opadające na moje ramiona i okalające twarz. Muszę przyznać, że wyglądam całkiem nieźle. Jedyną wadą mojego wyglądu jest makijaż. Z kosmetyków umiem posługiwać się tylko błyszczykiem i troszkę eyelinerem, więc mój make-up nie wyszedł mocny. Chociaż w sumie, jak tak teraz patrzę, to myślę, że taki delikatny makijaż nawet dodaje mi uroku.
- Hej! - na dźwięk głosu Kasi podskakuję ze strachu.
- Jezus, nie strasz. 
- Nie mam na imię Jezus i to nie jest moja wina, że myślisz o niebieskich migdałach. - mówi, a ja przewracam oczami. - Jak ci idzie szykowanie się na randkę z Losem?
- Całkiem dobrze, ale... - przerywam wpół zdania, kiedy nagle coś sobie uświadamiam. - Chwila, skąd wiesz o naszej randce? Nikomu o tym jeszcze nie mówiłam.
- Wiem, Carlos mi powiedział. - twierdzi Kaśka, co jeszcze bardziej mnie dezorientuje.
- Jak to ci powiedział?
- No normalnie. Po prostu nie chciał, żebym marnowała czas na wyciąganie cię z domu.
- Poczekaj, bo chyba nie nadążam. O czym ty mówisz? - pytam, siadając obok mojej przyjaciółki na łóżku.
- To ty nic nie wiesz? - dziwi się dziewczyna, a ja w odpowiedzi kręcę przecząco głową. - Wybacz, myślałam że Carlos ci powiedział.
- O czym?
- Pamiętasz, jak minęłyśmy się w drzwiach, kiedy szłaś dzisiaj do Losa? - pyta ni stąd ni zowąd Kasia, na co przytakuję, przypominając sobie, że rzeczywiście się z nią mijałam. - Prosił mnie wtedy, żebym wyciągnęła cię z domu, bo chciał wszystko przygotować i zrobić ci niespodziankę.
- Dobra, teraz rozumiem. - uśmiecham się. - A jak wyglądam? Może być?
- Ty się jeszcze pytasz? Dziewczyno on padnie z wrażenia.
- A makijaż jest okay? Chciałam, żeby był trochę mocniejszy, ale nie bardzo wiedziałam, jak to zrobić.
- Następnym razem przyjdź do mnie, to cię pomaluję.
- A teraz nie możesz?
- Nie mamy już czasu, za dziesięć minut masz randkę. - mówi Kasia, a ja patrzę zszokowana na zegar. Niby kiedy minęła ta godzina?! - Ej, spokojnie. To tylko randka, nie ślub. Nie masz czym się denerwować.
- Błagam, nie uspokajaj mnie. Przypomnij sobie lepiej, jak było z Jamesem i z tobą. Ty się niby nie denerwowałaś przed waszą pierwszą randką? - pytam, zaczynając dreptać w kółko po pokoju.
- Denerwowałam się, ale nie było czym. Jutro przyznasz mi rację, zobaczysz. A teraz siadaj i przestań zachowywać się jak Patrycja, kiedy była w szpitalu z Julką. Zaczynasz mi ją coraz bardziej przypominać, wiesz? To jest przerażające.
- Dobra, może rzeczywiście muszę się uspokoić. Masz przecież rację, to tylko zwykła randka. - mówię, próbując się ogarnąć.
Całkowite uspokojenie się zajmuje mi dobre kilka minut. Kiedy wreszcie wybija dwudziesta, biorę głęboki oddech, po czym wychodzę z pokoju i schodzę na dół, gdzie czeka już na mnie Carlos. Widząc mnie uśmiecha się szeroko i komplementuje mój wygląd, na co odpowiadam tym samym, musząc przyznać, że chłopak w garniturze wygląda jeszcze przystojniej niż na co dzień. Los podaje mi rękę, za którą od razu łapię. Chłopak prowadzi mnie w stronę ogrodu, z którego widać delikatne, białe światło, a moje serce zaczyna bić tak mocno, że mam wrażenie, że zaraz wyskoczy mi z piersi.
Chwilę później wchodzimy do ogrodu, znajdującego się za domem i mogę na własne oczy przekonać się, skąd dochodziło tajemnicze światło. Na dwóch znajdujących się na dworze drzewach zawieszone są białe lampki, dające magiczny klimat. Pomiędzy tymi drzewami znajduje się natomiast stolik z dwoma krzesłami, na którym znajdują się świece i dwa talerze z gorącymi jeszcze daniami.
- Mam nadzieję, że ci się podoba. - słyszę z boku głos Carlosa. - Wiem, że pewnie nie tego oczekiwałaś, ale nie miałem zbyt dużo czasu, a ludzie, którzy mieli przygotować coś o wiele lepszego w ostatniej chwili się wycofali, więc zwerbowałem chłopaków, ugotowałem twoje ulubione danie i zrobiliśmy coś takiego.
- Jest cudownie. - mówię zgodnie z prawdą, rozczulona faktem, że Los przygotował wszystko sam. No dobra, z małą pomocą chłopaków, ale i tak wolę taki wyjątkowy wieczór w przydomowym ogrodzie, niż jakieś wykwintne restauracje i sztywną atmosferę.
Uśmiecham się szczęśliwa i zajmuję miejsce przy stoliku, a Carlos siada obok mnie. Kątem oka widzę jeszcze tylko, jak Kasia przymyka drzwi do domu, aby nie przeszkadzał nam hałas. Dziewczyna dyskretnie pokazuje mi kciuk w górę i odchodzi, a ja skupiam całą swoją uwagę na Losie.
________________________________________________________________
Hej!
I jak? Podobała Wam się niespodzianka, jaką przygotował dla Agaty Carlos? A może spodziewaliście się czegoś innego? Koniecznie napiszcie mi swoje zdanie w komentarzach, a ja przechodzę do odpowiadania na komentarze z poprzedniego tygodnia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Martula, cieszę się, że tak myślisz o Kasi :D
Dlaczego? Mi zawsze wydawało się, że to normalny skrót.

Oj tam, oj tam, to tylko mały szczegół. Dzień, czy kilka miesięcy - kto by to liczył?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do następnego!

Rozdział 137

ROZDZIAŁ 137
*per. Carlosa*
Siedzę w pokoju, próbując wymyślić jakikolwiek dobry sposób na wyznanie Agacie swoich uczuć. Kocham się w niej już od dawna i dość często zbierałem się do powiedzenia jej o tym, ale cały czas, kiedy już miałem to zrobić, działo się coś złego, co kompletnie zajmowało naszą uwagę.
Wzdycham cicho i włączam Instagram, zaczynając szukać jakichś inspiracji na jakąś fajną randkę. Domyślam się, że pewnie i tak nic tam nie znajdę, ale muszę przynajmniej spróbować, bo naprawdę nie chcę podejść do Agi i wyznać jej uczucia tak z niczego. Chciałbym, żeby to było wyjątkowe i żeby wyszło naturalnie. Nie mam pojęcia, co zrobić. Nie wiem, co spodobałoby się Agacie.
Jakiś czas później wyłączam Instagram i wstaję z łóżka, wciąż zastanawiając się, co mogę zrobić, ale jestem tylko coraz bardziej sfrustrowany. W końcu jednak, wpadam na pewien pomysł.
Niemal biegiem opuszczam mój pokój, kierując się do sypialni Jamesa. Pukam dwa razy do drzwi, a następnie wchodzę, słysząc pozwolenie. Uśmiecham się lekko, widząc jak mój przyjaciel przytula do siebie Kasię, która zatrzymuje film, uruchomiony na laptopie. Ups, chyba troszkę im przeszkodziłem.
- Siema, stary. Co tam? - James patrzy na mnie wyczekująco.
- Siema. Sorry, że wam przeszkodziłem, ale muszę porozmawiać z Kasią. Mogę ją porwać na kilka minut? - pytam niepewnie.
- Już idę. - Kaśka uśmiecha się sympatycznie, wstając z łóżka.
- Tylko mi ją potem oddaj. - upomina się James, kiedy wychodzimy.
- Spokojnie, za chwilę będzie znowu twoja. - przewracam oczami, wychodząc z pokoju Maslowa.
Mam wielką nadzieję, że Kasia będzie w stanie mi pomóc, więc idę wraz z nią do swojego pokoju, gdzie będziemy mogli porozmawiać w cztery oczy. To znaczy, teoretycznie, w korytarzu też moglibyśmy porozmawiać, ale tam jest większe ryzyko tego, że usłyszy nas Agata, czego bardzo bym teraz nie chciał.
- O czym chciałeś pogadać? - pyta Kaśka, kiedy zamykam drzwi od sypialni.
- Potrzebuję pomocy, więc zaraz ci coś powiem, ale musisz obiecać, że Agata się o tym nie dowie. - oznajmiam, modląc się w duszy, żeby dziewczyna się zgodziła.
- Okay? Obiecuję. - mówi Kasia ze zdezorientowaniem w głosie.
- Dobra, no to tak... od jakiegoś czasu Agata bardzo mi się podoba. - mówię niepewnie, czekając na reakcję Polki.
- No wow. - z głosu dziewczyny bije wyraźny sarkazm. - Naprawdę myślałeś, że nikt o tym nie wie? Naprawdę myślałeś, że nikt nie widzi tego, że się o nią martwisz, jesteś przy niej i wspierasz ją jak nikt inny? Carlos, serio, nie jesteśmy ślepi.
- Chwila, czyli... Agata też o tym wie?
- Nie, ona akurat jest na to ślepa.
- Okay... A mogłabyś w takim razie ją czymś dzisiaj zająć? Chciałbym jej w końcu wyznać, co czuję i mam już nawet plan, jak to zrobić, ale mogę to zorganizować dopiero na wieczór. - wyjaśniam, mając nadzieję, że Kasia mi pomoże.
- W porządku, wyrwę ją dzisiaj z domu. - Kasia uśmiecha się lekko.
- Dziękuję. - odwzajemniam uśmiech.
- Nie ma za co. - dziewczyna wychodzi z pokoju, mijając się w drzwiach z nikim innym, jak właśnie z Agatą. Błagam, nie mówcie tylko, że słyszała naszą rozmowę.
Aga wchodzi do pokoju, a ja przez jakiś czas niepewnie się w nią wpatruję. Z jednej strony naprawdę boję się, że dziewczyna słyszała moją rozmowę z Kasią i cały plan pójdzie w łeb, ale z drugiej strony jestem ciekaw, co ją do mnie sprowadza. Ona jednak nie zamierza chyba zacząć rozmowy, bo też stoi w ciszy, patrząc w podłogę. 
- Umm... Agata? - zaczynam niepewnie, ściągając na siebie wzrok dziewczyny. - Wszystko w porządku? Coś się stało?
- Tak, coś się stało. - Aga wypowiada każde słowo powoli i niepewnie, jakby nie do końca wiedziała, co właściwie chce powiedzieć. - Musimy porozmawiać.
- Dobra, o czym? - pytam, udając wyluzowanego. W głębi duszy jednak bardzo boję się tego, co mogę za chwilę usłyszeć. Odkąd Polki z nami zamieszkały wydarzyło się tyle nieprzewidywalnych zdarzeń, że naprawdę już nie wiem, czego mogę się spodziewać.
- O nas. - oznajmia nagle Agata, a ja zamieram. - Posłuchaj, wiem że nie mam prawa wtrącać się w twoje życie, tym bardziej uczuciowe, ale mam już dość czekania i niepewności. Odkąd się tu wprowadziłam, cały czas przy mnie byłeś, wspierałeś mnie, martwiłeś się o mnie i wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć. Jestem ci za to wdzięczna i na początku traktowałam to jak przejaw zwykłej przyjaźni, ale z biegiem czasu przez to, co robiłeś i mówiłeś, zaczęłam coś do ciebie czuć. Miałam nawet nadzieję, że może ty też czujesz do mnie coś więcej niż tylko przyjaźń, ale po tym, jak dzisiaj zapytałeś mnie, co masz zrobić ze swoim uczuciem do jakiejś dziewczyny, przestałam cokolwiek rozumieć. Carlos, ja naprawdę nie chcę cię stracić, i masz pełne prawo wybrać tamtą dziewczynę, ale po prostu chcę mieć pewność, że zdajesz sobie sprawę z tego, co do ciebie czuję.
Agata kończy swój monolog i patrzy na mnie wyczekująco, a ja patrzę na nią z niedowierzaniem i chyba po raz pierwszy w życiu nie wiem, co mam powiedzieć. Nie mogę uwierzyć, że Aga coś do mnie czuje. Chyba nigdy wcześniej nie czułem takiego szczęścia. Z szerokim uśmiechem podchodzę bliżej do Agaty i mocno ją przytulam, widząc że dziewczynie zaczyna zbierać się na płacz.
- To byłaś ty, Aga. Od początku to byłaś ty. - szepczę jej do ucha, po czym całuję ją lekko w skroń.
- O czym ty mówisz? - Polka patrzy na mnie zdziwiona.
- Ty byłaś tą dziewczyną, o której ci dzisiaj mówiłem. Po prostu nie wiedziałem, jak wyznać ci, co do ciebie czuję, więc postanowiłem zasięgnąć rady u samego źródła. - wyjaśniam, szczerząc się jak głupi do sera.
- Poważnie? - Aga wciąż nie dowierza. - Ale przecież... Wiesz, ile stresu się przez ciebie najadłam?! Wiesz, jak długo zbierałam się na odwagę, żeby tu przyjść i powiedzieć to wszystko?! Wiesz, jak się bałam?!
- Przepraszam. - przytulam ją mocniej do siebie. - A czy to, co powiedziałaś, znaczy może, że zostaniesz moją dziewczyną?

- Oczywiście, że tak, głupku. Nie zrobiłabym tego przecież na darmo. - śmieje się dziewczyna, mnie również doprowadzając do śmiechu.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę. - mówię po chwili, patrząc na Agę z uśmiechem.
- Ja też się cieszę, bardzo.
- A wiesz, że ja też miałem ci dzisiaj powiedzieć, co czuję? - po raz kolejny zaskakuję Agatę. - Chciałem nawet przygotować coś specjalnego na tę okazję, ale skoro mnie ubiegłaś, to może potraktujemy to jako pierwszą randkę?
- Bardzo chętnie, ale musisz dać mi czas na przygotowanie się.
- Pasuje ci ósma wieczorem? - pytam, przeliczając w głowie, jak długo zajmie mi zorganizowanie wszystkiego.
- Pasuje, więc pędzę się szykować. - mówi dziewczyna i wychodzi z pokoju z szerokim uśmiechem.
Po wyjściu Agaty cały w skowronkach rzucam się na łóżko, a następnie odpalam telefon, zaczynając organizować wszystko, co będzie mi potrzebne na randkę. Musi być idealnie.
________________________________________________________________
Hejka!
Po ponad pół roku w końcu wracam do pisania, a blog zostaje odwieszony! Moje pozostałe blogi również wracają do żywych. Wczoraj pojawił się już nowy rozdział na blogu, pt.: "Przeszłość nigdy nie znika", a w środę nowy rozdział (a właściwie odcinek) pokaże się na blogu, pt.: "Muzyczna podróż". Mam nadzieję, że się z tego cieszycie, tak samo jak z tego, co wydarzyło się w dzisiejszym rozdziale.
W komentarzu możecie napisać mi swoje przypuszczenia co do tego, jak będzie wyglądała randka. Bardzo chętnie przeczytam Wasze pomysły.
Do następnego!