10 LAT PÓŹNIEJ...

Był 23 listopada 2013 roku. Mała dziewczynka, wchodząca właśnie w okres dojrzewania, kochała tylko 4 rzeczy: swoją rodzinę, książki oraz pewien amerykański zespół i serial o tym samym tytule. Po wejściu w świat Internetu i odkryciu zjawiska zwanego "fanfiction", godzinami potrafiła siedzieć przy swoim biurku, czytając na komputerze blogi innych fanek zespołu Big Time Rush. Tego dnia założyła swoją własną stronę, ale zacznijmy od początku...

Inne fanki zespołu, zapewne dużo starsze od głównej bohaterki tego wpisu, przelewały na strony internetowe swoje wyobrażenia o Kendallu, Loganie, Jamesie i Carlosie. Czasami opowiadania były oparte o serial, w którym grali młodzi mężczyźni, ale bywało też tak, że fanki opisywały swoje wrażenia na temat ich "prawdziwych" osobowości, a raczej ich obrazu, jaki miały w swoich głowach.

Mała dziewczynka zapragnęła tego drugiego. Na początku nie była jednak pewna, czy powinna to zrobić. W rzeczywistości była bardzo nieśmiała i zamknięta w sobie. Nie wiedziała, czy założenie własnego bloga jest dobrym pomysłem. Bała się, że ją wyśmieją. Pomimo tego, z każdym dniem czytania opowiadań innych użytkowników, w jej głowie pojawiało się coraz więcej pomysłów na jej własną opowieść.

W końcu, po paru dniach rozmyślań zrobiła pierwszy krok: napisała do autorki swojego ulubionego bloga komentarz, w którym zapytała, jak w ogóle powinna zacząć. Ku jej zdziwieniu, autorka odpisała. Dała kilka cennych rad. To był znak.
Dziewczynka przestała się wahać. Porozmawiała ze swoimi rodzicami, wszystko starannie przygotowała i, dwa miesiące później, założyła bloga. Pamięta to jak dziś. Nocowała wtedy u babci. To właśnie tam, na pożyczonym od swojej cioci laptopie, po raz pierwszy zalogowała się na Bloggera. Stworzyła swój własny, mały świat.

Bohaterka dzisiejszego wpisu pokochała stworzony przez siebie świat całym sercem. Chciała pisać jak najwięcej i publikować rozdziały jak najczęściej. Niestety, z czasem obowiązki zaczęły ją przytłaczać. Miała dużo nauki, może nawet zbyt dużo. Chciała mieć jednak jak najlepsze oceny, więc bloga odstawiła na drugi plan. Rozdziały dodawała wtedy, kiedy miała na to czas, ale to tylko zniechęciło jej czytelników.

Kiedy publikowała pierwszy wpis, nie liczyła na wiele wyświetleń. Liczba ponad 300. zszokowała ją, ale też bardzo ucieszyła. Myślała, że tak będzie już zawsze. Była w błędzie. Z rozdziału na rozdział czytelników było coraz mniej, ona publikowała coraz rzadziej, a blogi zaczęły odchodzić do lamusa. Co prawda po kilku latach od pierwszego wpisu, spróbowała odświeżyć swoją stronę i ożywić ją na nowo. Wtedy jednak wszyscy siedzieli już na aplikacji zwanej Wattpad, nie pamiętając już, że fanfiction publikowało się kiedyś na blogach.

Wtedy już osiemnastolatka, odpuściła. Przestała prowadzić bloga. Rok później również zaczęła publikować na Wattpadzie, ale tym razem zupełnie inną historię, którą (o ironio) publikowała wcześniej na drugim blogu. Miała jeszcze trzeci, ale ten zakończył działalność po zaledwie kilku wpisach.
Dzisiaj, dokładnie 10 lat później, ta mała dziewczyna z początku ma już 22 lata i właśnie pisze ten post, siedząc przy swoim laptopie. Niedawno zdobyła też tytuł licencjata na Filologii Angielskiej, a później poszła na ten sam kierunek, ale po to, żeby zdobyć tytuł magistra. Ma dobre życie oraz kochających ludzi wokół. Pomimo pewnych przeciwności losu próbuje spełniać marzenia i, nie zważając na upływ czasu, nie pozwala odejść tej małej części siebie, która zaczęła prowadzić tego bloga. Trzyma ją w swoim sercu, tak samo jak Big Time Rush, a także jej największe hobby, którym okazało się pisarstwo. Czasami wchodzi też na bloga, dzięki któremu rozpoczęła tę przygodę. "All Over Again With BTR", czy może bardziej "Bo kochać, to oplątać dwa serca jedną tęczą…” zostanie w jej pamięci już na zawsze. Tak samo jak na zawsze zostaną z nią wspomnienia dotyczące tego bloga oraz osób, które na niego wchodziły.

I, choć dzisiaj pewnie nikogo już tutaj nie ma, to i tak chciałaby podziękować:
– czytelnikom, którym chciało się czytać dziwne pomysły dwunastolatki
– rodzicom, którzy zawsze ją wspierali i robią to do tej pory
– cioci, która tamtego pamiętnego dnia pożyczyła jej swój laptop
– Marcie, bo z czytelniczki stała się przyjaciółką.

Dziękuję Wam wszystkim. I kto wie, może kiedyś zobaczycie na półce w jakiejś księgarni pseudonim "Domi Schmidt", a wtedy przypomni Wam się, że kiedyś ktoś taki przewinął się w Waszym życiu na ekranie komputera? Jeśli tak, to mam nadzieję, że choć trochę uśmiechniecie się do tych wspomnień, zanim pójdziecie dalej. Ja zawsze będę o Was pamiętać i uśmiechać się na myśl o tej przygodzie, bo była najlepszą, jaką przeżyłam, nawet jeśli nie wykorzystałam szansy, którą na początku mi dała.

A, i nie martwcie się też o bohaterów publikowanej tu opowieści. Wszyscy mają się dobrze, założyli rodziny, znaleźli dobre zawody. Spełniają się i, pomimo że już od dawna nie mieszkają razem, wciąż są najlepszymi przyjaciółmi. Wiedzą, że zawsze mogą na siebie liczyć. Bez względu na wszystko ;)

Już po raz ostatni tutaj: do zobaczenia, być może na Wattpadzie, a być może gdzieś przypadkiem w realu.

Wasza,
Domi Schmidt

Rozdział 139

*per. Agaty*
Wczorajszy wieczór był najlepszym wieczorem w moim życiu, a randka była przecudowna. Ja i Carlos bardzo dużo rozmawialiśmy i w tę jedną noc dowiedzieliśmy się o sobie więcej niż odkąd się poznaliśmy. Niesamowite...
Wracając jednak do dnia dzisiejszego, czas zejść na ziemię. Wychodzę z pokoju i, z szerokim uśmiechem na ustach, schodzę do kuchni, gdzie przy stole siedzi Henry. Chłopak wygląda na przygnębionego.
- Siema, młody. Co tam? - zagaduję, przy okazji robiąc sobie na śniadanie płatki.
- Nic. - odburkuje nastolatek, skupiając się na jedzeniu swojej kanapki. Okay, trochę to dziwne...
- Ej, co jest? Mamy piękny dzień, uśmiechnij się. - siadam obok niego, próbując poprawić mu humor.
- Jak chcesz, to się uśmiechaj, ja nie mam ochoty. W ogóle co ty taka szczęśliwa?! - Henry zaczyna się mocno irytować. Oho, naprawdę musi być źle...
- Nie krzycz na nią. - do kuchni niespodziewanie wchodzi Teri. - Była wczoraj na randce, daj jej się nacieszyć.
- A, tak, Carlos coś wspominał. Fajnie, że jesteście razem i że się cieszysz, ale nie zmuszaj mnie do uśmiechu, okay? - prosi nastolatek.
- Okay, sorki. A czemu jesteś dzisiaj taki przygnębiony i drażliwy? - pytam, wciąż nie mogąc tego zrozumieć.
- Nie dziw mu się, dzisiaj wraca do Nowego Jorku. - przypomina mi Teri. - A skoro już jesteśmy przy tym temacie, na pewno wszystko spakowałeś?
- Ta. - odpowiada zdawkowo Henry, robiąc coś w telefonie.
- Za dwie godziny masz samolot, więc jak pojedziemy na lotnisko, to nie będzie już czasu wracać. Na pewno masz wszystko?
- Tak! - chłopak jest już naprawdę mocno zirytowany, ale Teri nie przestaje zadawać pytań, więc czym prędzej ulatniam się z kuchni, zostawiając ich samych.
Kurczę, trochę szkoda, że Henry już wyjeżdża. Co prawda wiem, że musi mieszkać z rodzicami, ale myślę, że u nas byłoby mu lepiej. To znaczy, bardzo szanuję jego rodziców, ale Henry ma tutaj przyjaciół i siostrę, a w Nowym Jorku znów czeka na niego złe towarzystwo i Bóg wie, co może się tam wydarzyć. Poza tym, tutaj jest Julka, a jego państwo Forman nie powinni ich rozdzielać, nawet jeśli nie są już w związku. Czy rodzice Henry'ego naprawdę nie widzą, że im na sobie zależy? Kurczę, przecież on uciekł z domu i poleciał na drugi koniec kraju, żeby być przy niej, kiedy była w szpitalu. I żeby nie było, nie popieram uciekania z domu, ani fałszowania dokumentów, ale ta sytuacja pokazała tylko, jak bardzo chłopakowi zależy na Julce. Wiem, że jej też na nim zależy, pomimo że stara się to ukryć. Takie rzeczy po prostu widać. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego państwo Forman nie mogą lub nie chcą tego zauważyć.
Wzdycham ciężko i wchodzę do pokoju. Biorę z biurka laptop, po czym siadam na łóżku i zakładam na uszy słuchawki, zaczynając oglądać jakiś głupi filmik. Po jakimś jestem jednak zmuszona przerwać rozrywkę, bo na korytarzu zaczyna robić się chaos, kiedy Teri zaczyna po raz setny sprawdzać, czy Henry na pewno wszystko spakował. Przewracam oczami i pogłaśniam dźwięk, próbując ponownie skupić się na filmiku. Nie udaje mi się jednak tego zrobić, bo rodzeństwo Forman zaczyna się kłócić. Boże, daj mi siłę. Czy oni choć raz nie mogliby spokojnie porozmawiać, zamiast się kłócić? Ja kumam, że są od siebie kompletnie różni, bo Teri jest zorganizowana, a Henry jest kompletnym chaosem, ale naprawdę nie muszą się wydzierać.
Kiedy hałas na chwilę cichnie, korzystam z okazji i wznawiam filmik, ale przerywa mi pukanie do drzwi. Wzdycham cicho i pozwalam niespodziewanemu gościowi wejść do pokoju. W drzwiach staje Henry, trzymając w ręku jakieś pudełko, ozdobione ładnym papierem. Zamykam laptopa i patrzę na Henry'ego z wyczekiwaniem, czując że będzie ciekawie.
- Co tam? Coś się stało? - pytam, widząc że chłopak chyba nie bardzo wie, po co tak naprawdę przyszedł.
- Będziesz widzieć się dzisiaj z Julką? - Henry patrzy na mnie niepewnie.
- Być może. Czemu pytasz? - jestem coraz bardziej zaintrygowana całą sytuacją.
- Mogłabyś jej to dać? - prosi nastolatek, wyciągając w moim kierunku pudełko. - Ja już jestem spóźniony, więc nie mam czasu do niej podjechać.
- Jasne. - biorę od chłopaka prezent i przytulam go na pożegnanie. - Trzymaj się tam i postaraj się w nic nie pakować, dobrze?
- Dobrze. - zgadza się Henry. - A wy pilnujcie Julki, okay?
- Spokojnie, będziemy się nią opiekować. - uśmiecham się lekko, co chłopak odwzajemnia, a chwilę później z dołu daje się słyszeć pospieszające wołanie Teri.
- No to idę. - wzdycha Henry i wychodzi z pokoju. Jest mi go naprawdę żal.
Kilka minut później daje się słyszeć trzask wyjściowych drzwi i wyjeżdżający z naszego pojazdu samochód, a ja zaczynam się nudzić. W domu nie ma kompletnie nikogo, więc po chwili namysłu postanawiam wybrać się do Julki i dać jej prezent od Henry'ego.
________________________________________________________________
Hejka!
Dzisiaj notka na szybko, bo trochę się spieszę, ale mam dla Was kilka informacji. Po pierwsze, przenoszę się na Wattpada, a tak dokładniej przenoszę tam moje dwa opowiadania ("Przeszłość nigdy nie znika" i "Muzyczną podróż"). Jeśli chcecie, możecie mnie tam zaobserwować. Znajdziecie mnie pod nickiem DomiSchmidt143 (TUTAJ).
Drugą informacją natomiast jest to, że założyłam własną stronę Facebookową, na której będą pojawiać się materiały dodatkowe, dotyczące moich opowiadań. Będę Wam bardzo wdzięczna, jeśli ją zalajkujecie. Strona nazywa się Domi Schmidt (TUTAJ).
Dodatkowo, dzisiaj ruszył też mój Instagram (TUTAJ) i Twitter (TUTAJ). Będę wdzięczna, jeśli mnie zaobserwujecie.
Do następnego!

Rozdział 138

*per. Agaty*
Nie wierzę w to, co się dzieje. Nie dość, że wyznałam Carlosowi, co do niego czuję, to jeszcze okazało się, że on to odwzajemnia, a na dodatek za godzinę idziemy na randkę. Podobno Los szykuje coś specjalnego. Jestem naprawdę ciekawa, co to będzie, ale mam też nadzieję, że nie będzie to nic zbyt drogiego, bo nie chcę, żeby chłopak się przeze mnie wykosztowywał, co zresztą byłoby bardzo w stylu chłopaka. James opowiadał mi kiedyś, że Carlos zawsze wydawał na swoje dziewczyny masę pieniędzy, chcąc je uszczęśliwić i że żadna kwota nie była dla niego problemem. Ja jednak nie chciałabym, żeby mnie traktował tak samo. Oczywiście, będę się cieszyła, jeśli raz na jakiś czas da mi jakiś drobny podarunek, ale nie chcę, aby robił to dzień w dzień, choć właśnie tego oczekiwały jego byłe. Poza tym, one w większości oczekiwały też, że chłopak będzie je utrzymywał, a ja w tej kwestii umiem sama sobie poradzić.
No dobra, jeszcze tylko odrobina błyszczyka i... gotowe. Uśmiecham się lekko do swojego odbicia w lustrze, po czym ostatni raz poprawiam sobie włosy, które dzisiaj ułożone są w lekkie fale, swobodnie opadające na moje ramiona i okalające twarz. Muszę przyznać, że wyglądam całkiem nieźle. Jedyną wadą mojego wyglądu jest makijaż. Z kosmetyków umiem posługiwać się tylko błyszczykiem i troszkę eyelinerem, więc mój make-up nie wyszedł mocny. Chociaż w sumie, jak tak teraz patrzę, to myślę, że taki delikatny makijaż nawet dodaje mi uroku.
- Hej! - na dźwięk głosu Kasi podskakuję ze strachu.
- Jezus, nie strasz. 
- Nie mam na imię Jezus i to nie jest moja wina, że myślisz o niebieskich migdałach. - mówi, a ja przewracam oczami. - Jak ci idzie szykowanie się na randkę z Losem?
- Całkiem dobrze, ale... - przerywam wpół zdania, kiedy nagle coś sobie uświadamiam. - Chwila, skąd wiesz o naszej randce? Nikomu o tym jeszcze nie mówiłam.
- Wiem, Carlos mi powiedział. - twierdzi Kaśka, co jeszcze bardziej mnie dezorientuje.
- Jak to ci powiedział?
- No normalnie. Po prostu nie chciał, żebym marnowała czas na wyciąganie cię z domu.
- Poczekaj, bo chyba nie nadążam. O czym ty mówisz? - pytam, siadając obok mojej przyjaciółki na łóżku.
- To ty nic nie wiesz? - dziwi się dziewczyna, a ja w odpowiedzi kręcę przecząco głową. - Wybacz, myślałam że Carlos ci powiedział.
- O czym?
- Pamiętasz, jak minęłyśmy się w drzwiach, kiedy szłaś dzisiaj do Losa? - pyta ni stąd ni zowąd Kasia, na co przytakuję, przypominając sobie, że rzeczywiście się z nią mijałam. - Prosił mnie wtedy, żebym wyciągnęła cię z domu, bo chciał wszystko przygotować i zrobić ci niespodziankę.
- Dobra, teraz rozumiem. - uśmiecham się. - A jak wyglądam? Może być?
- Ty się jeszcze pytasz? Dziewczyno on padnie z wrażenia.
- A makijaż jest okay? Chciałam, żeby był trochę mocniejszy, ale nie bardzo wiedziałam, jak to zrobić.
- Następnym razem przyjdź do mnie, to cię pomaluję.
- A teraz nie możesz?
- Nie mamy już czasu, za dziesięć minut masz randkę. - mówi Kasia, a ja patrzę zszokowana na zegar. Niby kiedy minęła ta godzina?! - Ej, spokojnie. To tylko randka, nie ślub. Nie masz czym się denerwować.
- Błagam, nie uspokajaj mnie. Przypomnij sobie lepiej, jak było z Jamesem i z tobą. Ty się niby nie denerwowałaś przed waszą pierwszą randką? - pytam, zaczynając dreptać w kółko po pokoju.
- Denerwowałam się, ale nie było czym. Jutro przyznasz mi rację, zobaczysz. A teraz siadaj i przestań zachowywać się jak Patrycja, kiedy była w szpitalu z Julką. Zaczynasz mi ją coraz bardziej przypominać, wiesz? To jest przerażające.
- Dobra, może rzeczywiście muszę się uspokoić. Masz przecież rację, to tylko zwykła randka. - mówię, próbując się ogarnąć.
Całkowite uspokojenie się zajmuje mi dobre kilka minut. Kiedy wreszcie wybija dwudziesta, biorę głęboki oddech, po czym wychodzę z pokoju i schodzę na dół, gdzie czeka już na mnie Carlos. Widząc mnie uśmiecha się szeroko i komplementuje mój wygląd, na co odpowiadam tym samym, musząc przyznać, że chłopak w garniturze wygląda jeszcze przystojniej niż na co dzień. Los podaje mi rękę, za którą od razu łapię. Chłopak prowadzi mnie w stronę ogrodu, z którego widać delikatne, białe światło, a moje serce zaczyna bić tak mocno, że mam wrażenie, że zaraz wyskoczy mi z piersi.
Chwilę później wchodzimy do ogrodu, znajdującego się za domem i mogę na własne oczy przekonać się, skąd dochodziło tajemnicze światło. Na dwóch znajdujących się na dworze drzewach zawieszone są białe lampki, dające magiczny klimat. Pomiędzy tymi drzewami znajduje się natomiast stolik z dwoma krzesłami, na którym znajdują się świece i dwa talerze z gorącymi jeszcze daniami.
- Mam nadzieję, że ci się podoba. - słyszę z boku głos Carlosa. - Wiem, że pewnie nie tego oczekiwałaś, ale nie miałem zbyt dużo czasu, a ludzie, którzy mieli przygotować coś o wiele lepszego w ostatniej chwili się wycofali, więc zwerbowałem chłopaków, ugotowałem twoje ulubione danie i zrobiliśmy coś takiego.
- Jest cudownie. - mówię zgodnie z prawdą, rozczulona faktem, że Los przygotował wszystko sam. No dobra, z małą pomocą chłopaków, ale i tak wolę taki wyjątkowy wieczór w przydomowym ogrodzie, niż jakieś wykwintne restauracje i sztywną atmosferę.
Uśmiecham się szczęśliwa i zajmuję miejsce przy stoliku, a Carlos siada obok mnie. Kątem oka widzę jeszcze tylko, jak Kasia przymyka drzwi do domu, aby nie przeszkadzał nam hałas. Dziewczyna dyskretnie pokazuje mi kciuk w górę i odchodzi, a ja skupiam całą swoją uwagę na Losie.
________________________________________________________________
Hej!
I jak? Podobała Wam się niespodzianka, jaką przygotował dla Agaty Carlos? A może spodziewaliście się czegoś innego? Koniecznie napiszcie mi swoje zdanie w komentarzach, a ja przechodzę do odpowiadania na komentarze z poprzedniego tygodnia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Martula, cieszę się, że tak myślisz o Kasi :D
Dlaczego? Mi zawsze wydawało się, że to normalny skrót.

Oj tam, oj tam, to tylko mały szczegół. Dzień, czy kilka miesięcy - kto by to liczył?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do następnego!

Rozdział 137

ROZDZIAŁ 137
*per. Carlosa*
Siedzę w pokoju, próbując wymyślić jakikolwiek dobry sposób na wyznanie Agacie swoich uczuć. Kocham się w niej już od dawna i dość często zbierałem się do powiedzenia jej o tym, ale cały czas, kiedy już miałem to zrobić, działo się coś złego, co kompletnie zajmowało naszą uwagę.
Wzdycham cicho i włączam Instagram, zaczynając szukać jakichś inspiracji na jakąś fajną randkę. Domyślam się, że pewnie i tak nic tam nie znajdę, ale muszę przynajmniej spróbować, bo naprawdę nie chcę podejść do Agi i wyznać jej uczucia tak z niczego. Chciałbym, żeby to było wyjątkowe i żeby wyszło naturalnie. Nie mam pojęcia, co zrobić. Nie wiem, co spodobałoby się Agacie.
Jakiś czas później wyłączam Instagram i wstaję z łóżka, wciąż zastanawiając się, co mogę zrobić, ale jestem tylko coraz bardziej sfrustrowany. W końcu jednak, wpadam na pewien pomysł.
Niemal biegiem opuszczam mój pokój, kierując się do sypialni Jamesa. Pukam dwa razy do drzwi, a następnie wchodzę, słysząc pozwolenie. Uśmiecham się lekko, widząc jak mój przyjaciel przytula do siebie Kasię, która zatrzymuje film, uruchomiony na laptopie. Ups, chyba troszkę im przeszkodziłem.
- Siema, stary. Co tam? - James patrzy na mnie wyczekująco.
- Siema. Sorry, że wam przeszkodziłem, ale muszę porozmawiać z Kasią. Mogę ją porwać na kilka minut? - pytam niepewnie.
- Już idę. - Kaśka uśmiecha się sympatycznie, wstając z łóżka.
- Tylko mi ją potem oddaj. - upomina się James, kiedy wychodzimy.
- Spokojnie, za chwilę będzie znowu twoja. - przewracam oczami, wychodząc z pokoju Maslowa.
Mam wielką nadzieję, że Kasia będzie w stanie mi pomóc, więc idę wraz z nią do swojego pokoju, gdzie będziemy mogli porozmawiać w cztery oczy. To znaczy, teoretycznie, w korytarzu też moglibyśmy porozmawiać, ale tam jest większe ryzyko tego, że usłyszy nas Agata, czego bardzo bym teraz nie chciał.
- O czym chciałeś pogadać? - pyta Kaśka, kiedy zamykam drzwi od sypialni.
- Potrzebuję pomocy, więc zaraz ci coś powiem, ale musisz obiecać, że Agata się o tym nie dowie. - oznajmiam, modląc się w duszy, żeby dziewczyna się zgodziła.
- Okay? Obiecuję. - mówi Kasia ze zdezorientowaniem w głosie.
- Dobra, no to tak... od jakiegoś czasu Agata bardzo mi się podoba. - mówię niepewnie, czekając na reakcję Polki.
- No wow. - z głosu dziewczyny bije wyraźny sarkazm. - Naprawdę myślałeś, że nikt o tym nie wie? Naprawdę myślałeś, że nikt nie widzi tego, że się o nią martwisz, jesteś przy niej i wspierasz ją jak nikt inny? Carlos, serio, nie jesteśmy ślepi.
- Chwila, czyli... Agata też o tym wie?
- Nie, ona akurat jest na to ślepa.
- Okay... A mogłabyś w takim razie ją czymś dzisiaj zająć? Chciałbym jej w końcu wyznać, co czuję i mam już nawet plan, jak to zrobić, ale mogę to zorganizować dopiero na wieczór. - wyjaśniam, mając nadzieję, że Kasia mi pomoże.
- W porządku, wyrwę ją dzisiaj z domu. - Kasia uśmiecha się lekko.
- Dziękuję. - odwzajemniam uśmiech.
- Nie ma za co. - dziewczyna wychodzi z pokoju, mijając się w drzwiach z nikim innym, jak właśnie z Agatą. Błagam, nie mówcie tylko, że słyszała naszą rozmowę.
Aga wchodzi do pokoju, a ja przez jakiś czas niepewnie się w nią wpatruję. Z jednej strony naprawdę boję się, że dziewczyna słyszała moją rozmowę z Kasią i cały plan pójdzie w łeb, ale z drugiej strony jestem ciekaw, co ją do mnie sprowadza. Ona jednak nie zamierza chyba zacząć rozmowy, bo też stoi w ciszy, patrząc w podłogę. 
- Umm... Agata? - zaczynam niepewnie, ściągając na siebie wzrok dziewczyny. - Wszystko w porządku? Coś się stało?
- Tak, coś się stało. - Aga wypowiada każde słowo powoli i niepewnie, jakby nie do końca wiedziała, co właściwie chce powiedzieć. - Musimy porozmawiać.
- Dobra, o czym? - pytam, udając wyluzowanego. W głębi duszy jednak bardzo boję się tego, co mogę za chwilę usłyszeć. Odkąd Polki z nami zamieszkały wydarzyło się tyle nieprzewidywalnych zdarzeń, że naprawdę już nie wiem, czego mogę się spodziewać.
- O nas. - oznajmia nagle Agata, a ja zamieram. - Posłuchaj, wiem że nie mam prawa wtrącać się w twoje życie, tym bardziej uczuciowe, ale mam już dość czekania i niepewności. Odkąd się tu wprowadziłam, cały czas przy mnie byłeś, wspierałeś mnie, martwiłeś się o mnie i wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć. Jestem ci za to wdzięczna i na początku traktowałam to jak przejaw zwykłej przyjaźni, ale z biegiem czasu przez to, co robiłeś i mówiłeś, zaczęłam coś do ciebie czuć. Miałam nawet nadzieję, że może ty też czujesz do mnie coś więcej niż tylko przyjaźń, ale po tym, jak dzisiaj zapytałeś mnie, co masz zrobić ze swoim uczuciem do jakiejś dziewczyny, przestałam cokolwiek rozumieć. Carlos, ja naprawdę nie chcę cię stracić, i masz pełne prawo wybrać tamtą dziewczynę, ale po prostu chcę mieć pewność, że zdajesz sobie sprawę z tego, co do ciebie czuję.
Agata kończy swój monolog i patrzy na mnie wyczekująco, a ja patrzę na nią z niedowierzaniem i chyba po raz pierwszy w życiu nie wiem, co mam powiedzieć. Nie mogę uwierzyć, że Aga coś do mnie czuje. Chyba nigdy wcześniej nie czułem takiego szczęścia. Z szerokim uśmiechem podchodzę bliżej do Agaty i mocno ją przytulam, widząc że dziewczynie zaczyna zbierać się na płacz.
- To byłaś ty, Aga. Od początku to byłaś ty. - szepczę jej do ucha, po czym całuję ją lekko w skroń.
- O czym ty mówisz? - Polka patrzy na mnie zdziwiona.
- Ty byłaś tą dziewczyną, o której ci dzisiaj mówiłem. Po prostu nie wiedziałem, jak wyznać ci, co do ciebie czuję, więc postanowiłem zasięgnąć rady u samego źródła. - wyjaśniam, szczerząc się jak głupi do sera.
- Poważnie? - Aga wciąż nie dowierza. - Ale przecież... Wiesz, ile stresu się przez ciebie najadłam?! Wiesz, jak długo zbierałam się na odwagę, żeby tu przyjść i powiedzieć to wszystko?! Wiesz, jak się bałam?!
- Przepraszam. - przytulam ją mocniej do siebie. - A czy to, co powiedziałaś, znaczy może, że zostaniesz moją dziewczyną?

- Oczywiście, że tak, głupku. Nie zrobiłabym tego przecież na darmo. - śmieje się dziewczyna, mnie również doprowadzając do śmiechu.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę. - mówię po chwili, patrząc na Agę z uśmiechem.
- Ja też się cieszę, bardzo.
- A wiesz, że ja też miałem ci dzisiaj powiedzieć, co czuję? - po raz kolejny zaskakuję Agatę. - Chciałem nawet przygotować coś specjalnego na tę okazję, ale skoro mnie ubiegłaś, to może potraktujemy to jako pierwszą randkę?
- Bardzo chętnie, ale musisz dać mi czas na przygotowanie się.
- Pasuje ci ósma wieczorem? - pytam, przeliczając w głowie, jak długo zajmie mi zorganizowanie wszystkiego.
- Pasuje, więc pędzę się szykować. - mówi dziewczyna i wychodzi z pokoju z szerokim uśmiechem.
Po wyjściu Agaty cały w skowronkach rzucam się na łóżko, a następnie odpalam telefon, zaczynając organizować wszystko, co będzie mi potrzebne na randkę. Musi być idealnie.
________________________________________________________________
Hejka!
Po ponad pół roku w końcu wracam do pisania, a blog zostaje odwieszony! Moje pozostałe blogi również wracają do żywych. Wczoraj pojawił się już nowy rozdział na blogu, pt.: "Przeszłość nigdy nie znika", a w środę nowy rozdział (a właściwie odcinek) pokaże się na blogu, pt.: "Muzyczna podróż". Mam nadzieję, że się z tego cieszycie, tak samo jak z tego, co wydarzyło się w dzisiejszym rozdziale.
W komentarzu możecie napisać mi swoje przypuszczenia co do tego, jak będzie wyglądała randka. Bardzo chętnie przeczytam Wasze pomysły.
Do następnego!

Post informacyjny

Cześć!
Szczerze mówiąc, nie do końca wiem, jak mam zacząć ten post, bo w głowie mam kompletny chaos. Bez żadnych wyjaśnień zniknęłam z tego bloga na kilka miesięcy i trochę dziwnie czuję się ponownie pisząc tutaj post. Niemniej jednak jest parę rzeczy, które chciałabym Wam przekazać, więc postaram się ułożyć je w logiczną całość i napisać to jak najmniej chaotycznie.
Zacznijmy może od tego, dlaczego w ogóle zniknęłam. Kiedy opublikowałam informacje o tym, że blog zostaje zawieszony, miałam bardzo dużo nauki, co było jednym z powodów zrezygnowania na chwilę z tego opowiadania. Mówiąc szczerze, planowałam wrócić z nowymi rozdziałami już w maju, ale niestety zbiegło się to w czasie z kilkoma ważnymi decyzjami, które podjęłam.
Jedną z takich decyzji było przeniesienie jednego z moich opowiadań na Wattpada. "Przeszłość nigdy nie znika", bo tak właśnie nazywa się to opowiadanie, w międzyczasie stało się moim głównym projektem, o który zaczęłam najbardziej dbać. Moja pozostała twórczość poszła natomiast w odstawkę, chociaż nie do końca tego chciałam. To znaczy, chciałam odrobinę odpocząć od pozostałych blogów, ale nie chciałam znikać z nich na kilka miesięcy. Z drugiej strony jednak nie chciałam pisać też niczego na siłę, a jakoś w ostatnim czasie w ogóle nie miałam weny do projektów innych niż właśnie "Przeszłość". Niemniej jednak chęć do pisania pozostałych opowiadań powoli do mnie wróciła.
Jeśli chodzi o tego bloga, zajrzałam ostatnio do pomysłów, które kiedyś sobie zapisałam i mam kilka wątków, które chciałabym zrealizować. Jest więc szansa, że rozdziały niedługo tutaj powrócą, zwłaszcza że są wakacje. Nie chcę Wam jednak niczego obiecywać, ponieważ już teraz mam zaplanowane mnóstwo wyjazdów, a wolne przecież dopiero się zaczęło. Właśnie dlatego jeszcze tak naprawdę nie wiem, kiedy uda mi się usiąść do laptopa i coś napisać. Postaram się stworzyć coś na wyjazdach, ale naprawdę nie mam pojęcia, czy mi się to uda, zważywszy na to, że chciałabym spędzić też trochę czasu z bliskimi, a nie tylko przed ekranem.
Co do okresu po wakacjach, tutaj niestety też nie mogę Wam niczego obiecać. Nadchodzący rok szkolny będzie dla mnie bardzo ciężki, ponieważ będę zdawała maturę, a żeby zdać będę musiała poświęcić na naukę jeszcze więcej czasu niż w poprzednich latach. Moim zdaniem w takich okolicznościach najlepszym rozwiązaniem byłoby napisanie mnóstwa rozdziałów na zapas, bo publikacja nie jest aż takim problemem - zajmuje przecież zaledwie kilka sekund. Naprawdę mam nadzieję, że uda mi się rozwiązać to we właśnie taki sposób, ale tak jak już mówiłam, na ten moment nie mogę niczego Wam obiecać.
No i to chyba byłoby na tyle. Wiem, że ten post jest dość krótki, ale jest to tylko post informacyjny, więc mam nadzieję, że się za to nie gniewacie. Jeśli mi się uda, postaram się opublikować nowy rozdział jakoś w przyszłym tygodniu, a tym czasem zapraszam Was na mojego drugiego bloga (TUTAJ), gdzie już w piątek zostanie opublikowany pierwszy rozdział drugiej części opowiadania. Będzie się działo, obiecuję.
Ps. Żeby nie kończyć tak nijako, podrzucam Wam jeszcze małą przeróbkę, którą zrobiłam dosłownie kilka godzin temu. Polecam oglądać do końca i z włączonym dźwiękiem ^^

BLOG ZAWIESZONY

Rozdział 136

*per. Agaty*
Po jakimś czasie samotnego leżenia w pokoju i uspokajania płaczu, wstaję powoli z łóżka. Z jednej strony nie chce mi się wychodzić z sypialni, a z drugiej strony mam wrażenie, że jeśli tutaj zostanę, to zwariuję. Muszę z kimś porozmawiać, bo ta cisza tylko mnie dobija.
Idę do łazienki, gdzie przemywam twarz wodą, zmywając z niej ślady łez. Następnie wychodzę z pomieszczenia i kieruję się do salonu. Mam nadzieję zobaczyć tam którąś z moich przyjaciółek, jednak na kanapie siedzi tylko Henry, wpatrujący się bezmyślnie w telewizor.
- Jak poszło? - pytam, siadając obok niego.
- Zerwała ze mną. - odpowiada chłopak, przełączając na inny film.
- Współczuję. Jak się czujesz?
- Źle, ale zasłużyłem sobie.
- A zamierzasz dalej o nią walczyć?
- Nie mam nawet jak. Jutro wracam do Nowego Jorku, a Julka twierdzi, że nie chce związku na odległość. Chyba po prostu muszę się z tym pogodzić. - wzdycha ze smutkiem chłopak. - A co u ciebie?
- Poza tym, że chłopak, który mi się podoba, niedługo prawdopodobnie będzie miał dziewczynę, to jest okay.
- Kto, Carlos? - Henry patrzy na mnie ze zdziwieniem.
- Ciszej. - proszę, bojąc się, że ktoś usłyszy naszą rozmowę. - Skąd wiesz, że chodzi o Losa?
- Nie jestem ślepy. Widać, że na niego lecisz.
- Skoro tak, to dlaczego on tego nie widzi? - biorę z kanapy poduszkę i przytulam ją do siebie.
- Bo jest głupi?
- Przestań. Nie mów tak o nim. - hamuję nastolatka, nie chcąc, żeby obrażał Carlosa. Nie zasłużył na to wyłącznie dlatego, że się w kimś zakochał.
- Dobra, dobra. Lepiej powiedz, co chcesz z tym zrobić.
- To znaczy? - patrzę na Henry'ego, nie do końca wiedząc, co ma na myśli.
- No chyba nie pozwolisz, żeby jakaś laska ci go odbiła, co nie?
- A co mam zrobić? Jeśli Carlos jest z nią szczęśliwy, to nie mogę mu tego zabrać. Nie chcę go zranić. - mówię zgodnie z prawdą.
 - Słuchaj, z tego, co mówiła kiedyś Pati, to ty z polskiej paczki jesteś najodważniejsza. To ty jesteś tą spontaniczną dziewczyną, która pakuje się w kłopoty i nie boi się mówić tego, co myśli. Dlaczego teraz taka nie jesteś? Dlaczego nie powiesz Carlosowi, co do niego czujesz?
- W liceum byłam odważna i spontaniczna, bo tam trzeba było przetrwać. Poza tym, nie mogę powiedzieć teraz Losowi o moich uczuciach, bo jeszcze godzinę temu doradzałam mu, jak ma powiedzieć tamtej dziewczynie, że się w niej zakochał.
- I po co to niby zrobiłaś? -  chłopak patrzy na mnie ze zdziwieniem.
- Żeby wciąż być z nim blisko. Jeśli nie mogę być z nim w związku, to chcę przynajmniej nadal się z nim przyjaźnić. - wzruszam ramionami, wstając z kanapy. - A teraz cicho, bo ktoś idzie. - mówię, słysząc jak ktoś otwiera drzwi jednego z pokoi.
Chwilę później na schodach daje się słyszeć czyjeś kroki, a do salonu wchodzi Carlos. Chłopak patrzy na mnie przelotnie, uśmiechając się pod nosem. Odwzajemniam jego uśmiech, a on na kilka minut znika w kuchni. Jakiś czas później Los wraca do salonu z talerzem, na którym paruje ciepły obiad. Chłopak stawia przede mną naczynie z lazanią, a ja patrzę na niego niepewnie, nie wiedząc, o co chodzi.
- Nie przyszłaś na obiad, więc zjedz teraz, żebyś nie padła nam tu z głodu. - wyjaśnia Pena, widząc moje zdziwienie.
- Dziękuję. - uśmiecham się, zauroczona jego troską, i zaczynam jeść. Muszę przyznać, że Carlos jest naprawdę dobrym kucharzem. Jego dania smakują niesamowicie, nawet kiedy są jednymi z tych łatwych do zrobienia. Nie wiem, jakich przypraw i przepisów używa chłopak, ale jedzenie jest pyszne.
Podczas spożywania posiłku, oglądam z Carlosem i Henrym film akcji, który włączył nastolatek. Jednocześnie zastanawiam się nad jego słowami. Może rzeczywiście powinnam zebrać się na odwagę i powiedzieć Losowi, co do niego czuję, zanim będzie za późno? Może coś by to zmieniło? Z drugiej strony, jeśli naprawdę jest zakochany w kimś innym, to pewnie tylko zniszczę naszą przyjaźń. Nie chcę tego, ale wiem też, że będzie mi ciężko patrzeć na jego związek. Sama nie wiem, co powinnam zrobić.
Wstaję z kanapy i idę do kuchni, gdzie odkładam pusty talerz do zmywarki. Nalewam sobie soku do szklanki, po czym wypijam go powoli, wpatrując się w ścianę. Zastanawiam się, dlaczego Carlos tak bardzo się o mnie troszczy, skoro nic do mnie nie czuje. Dlaczego przyniósł mi dzisiaj obiad, chociaż go o to nie prosiłam? Dlaczego pilnował, żebym spała i nie wychodziła sama z domu, kiedy Pati zaginęła? Dlaczego, kiedy zobaczyłam jej stalkera, Los uspokoił mnie i wysłuchał? Dlaczego tego nie olał? A może po prostu za dużo sobie wyobrażam i robił to, bo jestem jego przyjaciółką? Albo może dlatego, że traktuje mnie jak siostrę? Tak dużo pytań, a tak mało odpowiedzi...
________________________________________________________________
Hej!
Rozterek Agaty ciąg dalszy. Jak myślicie, jak to się skończy?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Marta, pewnie po to, żeby mieć dużo kliknięć, a co za tym idzie - pieniędzy.
Jeśli strona była bardzo popularna i mieli dużo komentarzy, to na ten jeden nie zwrócą nawet uwagi.
Po prostu nie wiedział jak to powiedzieć.
Kojarzę.

Marie, zapewne nie.
Niektóre owszem, ale niektóre jednak zostają.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do następnego.