Rozdział 125

ROZDZIAŁ 125
*per. Julii*
Wchodzę zmęczona do szkoły, powstrzymując ziewanie. W nocy prawie w ogóle nie spałam. Znowu myślałam o Henrym i o tym, co zrobił. Wiem, że nie powinnam, ale to było silniejsze ode mnie. Kiedy tylko zamykałam oczy z zamiarem zaśnięcia, widziałam jego twarz i jego uśmiech, a chwilę później przed oczami pojawiał mi się obraz tego, jak całował się z tamtą dziewczyną.
Wzdycham cicho i kieruję się w stronę sali, starając się skupić na bieżących sprawach. Nie chcę myśleć już o Henrym, ani o tym, co się stało. Lepiej będzie, jak zajmę głowę czymś innym. Na przykład Jakiem. A jeśli już o wilku mowa, to zastanawia mnie, co mu odbiło, że wczoraj chciał zawieźć mnie do szkoły. Nie wiem dlaczego, ale wyczuwam tu jakiś podstęp.
Podchodzę pod salę od języka angielskiego, gdzie z przeciwnego końca korytarza zmierza już także banda Jake'a. Co oni wszyscy nagle tacy punktualni? Opieram się o ścianę i krzyżuję ramiona na piersi, patrząc niepewnie na ten mini-gang. Chwilę później dostrzegam też nauczycielkę, która idzie otworzyć salę.
- Przyjdź za szkołę na następnej przerwie. - rozkazuje Parker, przechodząc obok mnie. Zdziwiona wchodzę razem z nim do sali i kieruję się do ławki, którą zazwyczaj dzieliłam z Lilly. Tym razem dziewczyny nie ma jednak w szkole, ale tylko dlatego, że to właśnie dzisiaj jest chrzest jej siostrzenicy. Mam tylko nadzieję, że dotarła tam cała i zdrowa, a spotkanie za szkołą nie ma z nią nic wspólnego.
Następne czterdzieści pięć minut mija mi na intensywnym zastanawianiu się, czego Jake znowu ode mnie chce. Boję się, że chodzi o Lilly. Może widzieli mnie z nią w galerii i domyślili się, że ich okłamałam? A może ktoś im doniósł, że spotykam się z nią poza szkołą? Jeśli dowiedzieli się, że nadal przyjaźnię się z Lilly, na pewno tak tego nie zostawili. Może nie znam ich zbyt długo, ale wiem, że ich nie wolno okłamywać i boję się, że będę musiała słono zapłacić za ściemę, jaką im wmówiłam.
Słysząc dzwonek oznajmiający przerwę, zrywam się z miejsca i wychodzę z sali razem z bandą Parkera. Wszyscy kierujemy się za szkołę, ale nikt się nie odzywa. Idziemy w kompletnej ciszy, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że chodzi o coś grubszego. Jeśli by tak nie było, rozmawialiby, jak zawsze.
Od razu po wyjściu na zewnątrz biorę głęboki oddech, próbując choć trochę się uspokoić, ale nic to nie daje. Pomimo że na zewnątrz udaję, że to wszystko mnie nie rusza, wewnątrz cała trzęsę się ze strachu. 
- Więc? Czego chcesz? - pytam, krzyżując ręce na piersi.
- Spokojnie, nie spiesz się tak. - mówi, podchodząc do mnie, a ja odruchowo robię krok w tył, uderzając w ścianę. - Najpierw sobie porozmawiamy. - Parker opiera się o ścianę, kładąc dłoń tuż obok mojej głowy i tym samym blokuje mi ucieczkę.
- Porozmawiamy o czym? - pytam, mając nadzieję, że nie zauważył, jak drży mi głos.
- Rozmawiam z różnymi ludźmi o różnych rzeczach. - Jake patrzy mi prosto w oczy, coraz bardziej przybliżając swoją twarz do mojej.
- Jakoś mało mnie to obchodzi Parker. - nie spuszczam wzroku z chłopaka. - Powiedz, o co chodzi i daj mi spokój. Muszę wracać na lekcje. Gdybyś zapomniał teraz mamy chemię, z której musimy zrobić projekt, a nie chcę zawalić tego przez Twoje idiotyczne fanaberie. - mówię odważnie, a z ust przydupasów Jake'a wydobywa się głośne "Uuuu"... Idioci.
- No dobra, sama chciałaś. - Parker uśmiecha się cwanie, po czym podaje mi butelkę wody. - Wypij.
- Po co? - patrzę na niego podejrzliwie.
- Wypij. - powtarza bardziej stanowczym tonem. Niepewnie zaczynam pić, ale jak tylko czuję gorzki i ostry posmak napoju, wypluwam wszystko na ziemię, zaczynając się krztusić.
- Odbiło ci?! Nie będę tego piła! - wciskam mu w dłoń butelkę, poprawiam spadający mi z ramienia plecak i szybkim krokiem wracam do szkoły. Nie mogę uwierzyć, że Jake przyniósł do szkoły alkohol. Co mu strzeliło do głowy, żeby robić takie coś?!
Zdenerwowana wchodzę do łazienki, zderzając się niechcący z jedną z uczennic. Mamroczę pod nosem przeprosiny, a następnie wyciągam z plecaka wodę i przepłukuję nią usta. Opieram się rękami o zlew, biorąc głęboki oddech. Muszę się uspokoić, ale nie jest to łatwe. Okropnie boję się, że któryś z nauczycieli wyczuje z moich ust charakterystyczny zapach wódki.
Stawiam plecak na podłogę i kucam obok niego, zaczynając szukać gumy do żucia. Kiedy jeszcze mieszkałam w Polsce, zawsze miałam gumę w przedniej kieszonce. Teraz niestety nie ma tam ani listka. Dlaczego akurat dzisiaj musiałam zapomnieć tej głupiej gumy?!
Słysząc dzwonek na lekcję zarzucam plecak z powrotem na ramię i niechętnie wychodzę z łazienki. Szybkim krokiem kieruję się w stronę sali, w której mam mieć teraz lekcję, a jednocześnie modlę się, abym nie musiała z nikim rozmawiać. Tak się boję...
- Julia, możemy porozmawiać? - słyszę nagle jedną z nauczycielek. Kobieta uśmiecha się sympatycznie, raczej nie mając złych zamiarów. Kiwam twierdząco głową, przywdziewając na twarz sztuczny uśmiech. Już po mnie...
__________________________________________________________________
Hej!
Jak widzicie, wreszcie pojawia się nowy rozdział! Jej! Bardzo Was przepraszam za tak długą nieobecność, ale było kilka powodów, przez które nie mogłam nic opublikować. Nie będę teraz pisała, co to były za powody, wybaczcie. Niedługo jednak na blogu zajdą zmiany, więc za tydzień, czyli dokładnie 3 września zamiast rozdziału pojawi się specjalny post, w którym wyjaśnię powody mojej nieobecności, a także opowiem trochę o nadchodzących zmianach. Jeszcze raz bardzo przepraszam.
Do następnego.