Rozdział 112

ROZDZIAŁ 112
NASTĘPNEGO DNIA
*per. Julii*
Otwieram niechętnie oczy, słysząc dźwięk budzika. Wokół mnie walają się zgniecione kartki papieru, a obok mojej głowy leży ołówek. Przeciągam się lekko i siadam na łóżku, na które przeniosłam się jakoś w nocy, po czym omiatam wzrokiem bałagan, który wczoraj stworzyłam. Próby rysowania nie wyszły mi za dobrze. Każdy "rysunek" był słaby i nijaki. W sumie nawet nie do końca pamiętam, co usiłowałam narysować.
Biorę do ręki pierwszą lepszą kulkę papieru, a następnie rozwijam ją. Kiedy dostrzegam, co się na niej znajduje odrzucam ją jak najdalej od siebie, mając wrażenie, że parzy mnie w dłoń. Nie mogę uwierzyć, że próbowałam narysować Henry'ego. Co mi odbiło?!
Szybko wstaję z łóżka i wyrzucam wszystkie kartki do niewielkiego kosza na śmieci stojącego pod moim biurkiem. Muszę jak najszybciej się tego pozbyć i zapomnieć o blondynie.
Wzdycham cicho i, po uprzątnięciu pokoju, wyciągam z szafy ubrania. Chwilę potem zajmuję łazienkę, gdzie ogarniam się i ubieram. Dzisiaj nie wybierałam ubrań na chybił trafił, tylko postarałam się trochę bardziej, dzięki czemu teraz mam na sobie jasnoczerwoną bluzkę z szarymi rękawami na 3/4 i czarne spodnie z dziurami na kolanach.
Po ubraniu się idę do kuchni, gdzie o dziwo nikogo jeszcze nie ma. Widocznie mama zaspała, świetnie. Podchodzę do lodówki, z której wyciągam mleko, a z szafek wyjmuję czekoladowe płatki śniadaniowe i miskę. Łączę szybko wszystko w jedną całość i siadam na blacie jednej z szaf, zaczynając konsumować posiłek wcześniej wyciągniętą z szuflady łyżką.
Przez ten cały czas myślę o Henrym. Nie mogę uwierzyć, że to właśnie jego próbowałam narysować i czuję, że moje uczucie do niego zaczyna wracać. A może nie zdążyło minąć? Sama już nie wiem. Wczoraj byłam tak zaaferowana nową szkołą i sprawą z Jakiem, że nawet nie zdążyłam pomyśleć o blondynie. Teraz jednak zaczynam zastanawiać się, co u niego. Czy nadal jest z tą dziewczyną? Już o mnie zapomniał?
Niepewnie wyciągam z kieszeni spodni telefon i po raz pierwszy od wyjazdu do Nowego Yorku loguję się na Facebook'a, gdzie już po kilku sekundach wita mnie uśmiechnięta twarz jednej z moich koleżanek z poprzedniej szkoły. Dziewczyna pozuje z szerokim uśmiechem na tle zachodzącego Słońca i widać, że dobrze się przy tym bawi. Mimowolnie lajkuję zdjęcie, po czym zaczynam przewijać posty, szukając czegoś od Henry'ego.
Kiedy kilka minut później nie znajduję nic związanego z chłopakiem, wpisuję jego imię i nazwisko w Facebookowy pasek wyszukiwania. Chwilę później przeglądam profil blondyna, jednak nie ma na nim nic nowego. Jedyną zmianą, jaka tam zaszła, jest brak zdjęcia tamtej dziewczyny. Usunął je? Czyli jednak nie są razem, czy o co chodzi?
Moje przemyślenia przerywa mama, wchodząca do kuchni. Wita się ze mną i informuje, że dzisiaj to tata zawiezie mnie do szkoły, więc biorę plecak i schodzę na dół, chcąc poczekać na ojca już na zewnątrz. Mężczyzna na szczęście nie każe mi długo na siebie czekać, dzięki czemu już kilka minut później jesteśmy w drodze do szkoły.
Pod salę chemiczną docieram idealnie z dzwonkiem. Nauczycielka jednak spóźnia się, więc mam czas ogarnąć mniej więcej, kto z poznanych wczoraj osób jest dzisiaj w szkole. Ze smutkiem spostrzegam, że Lilly się dzisiaj nie pojawiła, Jake za to stoi oparty o ścianę, klikając coś w telefonie. Coś czuję, że to będzie długi dzień.
Jakiś czas później siedzę już na chemii, starając się uważnie słuchać nauczycielki, chociaż jeszcze chyba nigdy nie słyszałam, żeby ktoś tak przynudzał. Opieram głowę na ręce i patrzę tępo na pustą tablicę, czując że zaraz zasnę. Chemiczka zamiast jakoś ciekawie opowiedzieć nam o danym temacie i zachęcić nas do aktywności po prostu czyta wszystko, co jest w podręczniku, a robi to tak beznamiętnym tonem, że aż się wszystkiego odechciewa.
- Zaraz koniec lekcji, więc dobierzcie się w czteroosobowe grupki do projektu, a ja zaraz dam Wam wymagania. - ogłasza nauczycielka kilka minut przed dzwonkiem, a ja nie mam bladego pojęcia, o jaki projekt chodzi. Chyba coś mnie ominęło.
Nim się orientuję przy mojej ławce staje Jake z jednym ze swoich kumpli, patrząc na mnie wymownie. Nie, nie, nie! Tyko nie to! Nie mówcie mi, że oni chcą zrobić ten projekt ze mną, błagam!
- Czego chcecie? - pytam , mając nadzieję, że jednak nie jest to to, o czym myślę.
- Robisz z nami projekt. - informuje mnie szatyn, nawet nie pytając mnie o zdanie.
- A raczej robisz projekt za nas. - dopowiada sekundę później kumpel chłopaka, uśmiechając się cwanie.
- Niby czemu mam się na to zgodzić? - patrzę na nich pewnie, nie mając zamiaru odwalać wszystkiego za nich, czy w ogóle być z nimi w grupie.
- Wiesz, chyba nie masz wyjścia, bo wszyscy dobrali się już w grupy. Została tylko nasza trójka i ta blondi, co wczoraj z Tobą łaziła. - twierdzi Jake, więc rozglądam się po klasie i rzeczywiście, wszyscy mają już swoje grupy.
- Dobra, mogę być z Wami w grupie, ale nie będę wszystkiego za Was robiła. Lilly też nie. - oznajmiam, a następnie wstaję z miejsca i idę do nauczycielki po wymagania oraz temat projektu. Chwilę później wracam po plecak, po czym wychodzę z sali, kompletnie ignorując Jake'a i jego kolegę.

______________________________________________________________
Hej!
Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co napisać. Chyba jedyne, o czym mogę wspomnieć, to to, że już niedługo naprawdę zacznie się dziać, więc czekajcie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Marta, nie będziesz czekać długo, gwarantuję Ci to. W wątku Julki wyjątkowo nie będę przedłużać i nadwyrężać Twojej cierpliwości.
Tak, to dokładnie pięć rozdziałów.
Nie wiem, czy w ogóle będą szukać, bo mieszkanie hotelowe fundowane jest przez firmę ojca Julki. Coś jak w BTR, kiedy Gustavo płacił czynsz za apartament chłopaków i Pani Knight.
Serio wspominałam kiedyś o mojej niechęci do plastyki? Jeju, ja już nawet nie pamiętam, o czym pisałam, a o czym nie. Trochę niepokojące... Nieważne. Wracając do tematu, plastyki nie lubię, ale musiałam znaleźć Julce jakieś zainteresowanie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do następnego.

2 komentarze:

  1. Dobra, zapomniałam pisać komentarz na samym początku. Trochę późno się za to zabrałam, ale okey. A jeszcze muszę pozmywać. Bo chce sobie zrobić inkę an mleku. No dobra, nie ważne.
    Podświadomość Julki działa trochę przeciw niej. Chociaż próbuję nie myśleć o Henry'm, sama niechcący sobie o nim przypomina. Chociaż nie wiem, czy znikające zdjęcie z facebookowego profilu coś może jej pomóc, bo problemem jest człowiek, a nie zdjęcie. Zdjęcie tej typiary.
    Wiem, ostatnio często używam tego słowa. A tak w ogóle, to za dziesięć minut będzie "Kung Fo Panda" na pulsie, a ja bardzo chcę to obejrzeć.
    I coś mi się widzi, że w kwestii projektu kolorowo nie będzie.
    Rozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Już jestem, już jestem i już komentuję! :) Rozdział jak zwykle cudowny. Uważam, że zachowanie Julki, przeglądanie fb Henry'ego jest w pełni normalne, tak samo, jak jej zagwozdka odnośnie usuniętego zdjęcia. Sama nieraz jak widzę, że ktoś z moich znajomych usunął zdjęcia ze swoją drugą połówką, zastanawiam się, czy przypadkiem ze sobą nie zerwali.
    Co do projektu na chemię czuję, że Julka na 100% ani prośbą, ani groźbą nie da się przekonać na odwalenie całej roboty za tych typków i sama ich zmusi, by zrobili swoje działki zadania.
    Czekam na następny, bo już nie mogę się doczekać, co się wydarzy!!!
    Pozdrawiam!
    Viv

    OdpowiedzUsuń

Wydarzenia przedstawione w opowiadaniu są jedynie wytworem mojej wyobraźni i nie miały miejsca w realnym świecie.
Wszelkie zbieżności imion i nazwisk są przypadkowe.
Niektóre informacje zostały zmienione na potrzeby opowiadania.
Enjoy! :D