Rozdział 110

ROZDZIAŁ 110
*per. Julii*
Po odprowadzeniu chłopca do szkolnej pielęgniarki i upewnieniu się, że nic mu już nie grozi, wracam pod salę informatyczną, w której za kilka minut mam mieć kolejną lekcję. Lilly przez cały czas podąża za mną krok w krok, nie odzywając się ani słowem. Chyba jeszcze nie otrząsnęła się z szoku po mojej interwencji. Wiem, że nie powinnam była tak zareagować, ale po prostu nie mogłam patrzeć, jak Jake znęca się nad tym biednym dzieckiem. Poza tym, gdybym do nich podeszła i zaczęła prosić Jake'a o zostawienie chłopca w spokoju, to zgaduję, że niewiele bym zdziałała, a tak przynajmniej zobaczył, że nie wszyscy się go boją.
- Możesz mi powiedzieć, co to do jasnej ciasnej było?! - słyszę nagle blondynkę, która chyba właśnie otrząsnęła się z szoku.
- O co Ci chodzi? - pytam, nie do końca wiedząc, czy bardziej chodzi jej o moją reakcję, czy raczej o to, z jaką łatwością powaliłam dwa razy większego ode mnie szesnastolatka.
- Pokonałaś Jake'a Harpera! Największego tyrana w szkole! Jako jedyna! I to z taką łatwością! Jak?! Wiesz w ogóle, jakie będą z tego kłopoty?! - niebieskooka patrzy na mnie z przerażeniem, a ja już wiem, że w jej głowie rodzą się same najczarniejsze scenariusze.
- Masz rację blondi, będą z tego kłopoty. - słyszę za plecami głos chłopaka, a Lilly automatycznie blednie.
Odwracam się więc na pięcie i staję twarzą w twarz z postrachem wszystkich uczniów tej szkoły. Cały korytarz milknie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, podczas gdy chłopak próbuje przewiercić mnie wzrokiem. Jego twarz nie wyraża żadnych emocji, ale jego dłonie zaciskają się w pięści. Jest zły, więc muszę uważać na każdy jego ruch, bo nie wiadomo, co i w którym momencie mu odbije.
- Czego ode mnie chcesz? - pytam odważnie, krzyżując ramiona na piersi.
- Uświadomić Ci, z kim masz do czynienia dziewczynko. Ja nie jestem pierwszym, lepszym uczniem, którego można popychać, rozumiesz? Jesteś nowa, więc na razie daję Ci tylko ostrzeżenie, ale jak dalej będziesz mi podskakiwać, to marnie skończysz, więc lepiej trzymaj łapy przy sobie i omijaj mnie szerokim łukiem, jeśli nie chcesz, żebym zmasakrował Ci buźkę. - mówi przez zaciśnięte zęby, po czym odchodzi, trącając mnie ramieniem. Uczniowie, których widziałam z nim za szkołą, podążają za nim jak wierne pieski, obrzucając mnie nienawistnymi spojrzeniami.
- Chciałbyś. - mamroczę cicho pod nosem, nie mając zamiaru stosować się do zasad tego tyrana.
- Słucham?! - chłopak podnosi głos i już po kilku sekundach ponownie znajduje się naprzeciwko mnie.
- To, co słyszałeś. Nie będę stosowała się do Twoich zasad i nie pozwolę, żebyś terroryzował innych. - uśmiecham się sztucznie, rozjuszając jeszcze bardziej szatyna.
- Było już kilku takich, co chcieli zmienić tę szkołę, nie jesteś wyjątkowa. Tylko wiesz, Ciebie może nie zmasakruję tak bardzo, jak Twoich poprzedników, bo jesteś nawet ładna. - uśmiecha się cwaniacko i klepie mnie lekko dwa razy po policzku, dzięki czemu dostaje ode mnie pięknego plaskacza prosto w ten swój kpiący uśmieszek.
- Posłuchaj, to, że inne dziewczyny dają Ci się tak traktować, nie znaczy, że ja też na to pozwolę, jasne? - pytam retorycznie, po czym biorę swój plecak i wraz ze zszokowaną Lilly wchodzę do otwartej już sali informatycznej, zostawiając oszołomionego Harpera z czerwonym policzkiem na samym środku korytarza.

______________________________________________________________
Hej!
Na wstępie od razu przepraszam, że rozdziały są dosyć krótkie, ale obiecuję, że zmieni się to, kiedy nastąpi porządna akcja. Ogólnie do godziny, w której ukazuje się ten rozdział, nie wiedziałam tak naprawdę czy go opublikuje, ponieważ rozłożyła mnie choroba, ale jakoś się udało.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Marta, nie powiedziałabym, że wpadli sobie w oko. Chociaż, kto to wie... może jednak coś między nimi zaiskrzy.
Dziecko miało tak z 7 lat (pierwsza klasa podstawówki).
Oj, jeśli to Cię przeraża, to boję się Twojej reakcji na kolejne rozdziały, serio.
Co do Lilly, ona jeszcze pokaże swoje radosne i zwariowane oblicze, więc jeszcze wszystko może się zmienić.
Viv, prawdziwi fani zawsze będą i wierz mi, jeszcze wiele osób pamięta o BTR.

Bardzo się cieszę, że mam nową czytelniczkę :-D Witam Cię serdecznie, rozgość się! A jeśli podoba Ci się mój styl pisania, zapraszam również na mojego drugiego bloga (TUTAJ).
Twój prolog już skomentowałam i czekam na więcej Twojej twórczości.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do następnego.

2 komentarze:

  1. I co? Teraz Julka będzie lokalnym superbohaterem? Może jeszcze dasz jej łuk i zostanie szkolnym Howkeye’m (jak ogarniasz czego on bronił zanim dostał się do Avengersów, to zrozumiesz). Wiem, jak to brzmi, ale jestem kompletnie skonfundowana, bo kompletnie przestaję to wszystko rozumieć. Zastanawiam się nad tym i już nie wiem, czy Jake jest bandziorem, czy kolesiem z problemami. Myślałam, że Julka mu się podoba. A teraz tak po prostu jej grozi?
    Na liście filmów do obejrzenia mam jeszcze dwa tytuły, ale na razie chyba sobie daruję, bo Jake już pokazał swojego gangstera.
    Rozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!
    Na razie nie będę Ci pisać o Kelly, bo postać, chociaż odświeżona ze starego zeszytu, to nadal jest w budowie.
    Czyli będzie przerażająco. No, to zobaczymy!

    OdpowiedzUsuń
  2. No i pęknie Julka to na końcu załatwiła! Nie ma to jak złoty liść! :D Ciekawe co wyjdzie z tej całej sytuacji... Będzie nieźle, czuję to!
    Oczywiście dziękuję za powitanie, już się rozgościłam.:D W wolnej chwili nadrobię Twój drugi blog. Jestem pewna, że jest równie wspaniały jak ten!
    Mam nadzieję, że czujesz się już lepiej. :)
    Pozdrawiam
    Viv

    OdpowiedzUsuń

Wydarzenia przedstawione w opowiadaniu są jedynie wytworem mojej wyobraźni i nie miały miejsca w realnym świecie.
Wszelkie zbieżności imion i nazwisk są przypadkowe.
Niektóre informacje zostały zmienione na potrzeby opowiadania.
Enjoy! :D