ROZDZIAŁ 105
KILKA GODZIN WCZEŚNIEJ
*per. Julii*
Taksówka parkuje pod domem Pani Maslow, zgodnie z prośbą Jamesa. Nadal nie mogę uwierzyć, że naprawdę jestem w Nowym Yorku i już za kilka minut zobaczę się z Henrym. Szybko zamieniam kilka słów z Kasią i Jamesem, po czym biegnę do gimnazjum mojego chłopaka, które szczęśliwie znajduje się tuż za rogiem.
Biorę głęboki oddech, a następnie wchodzę niepewnie do budynku szkoły i idę na pierwsze piętro, pod salę, w której blondyn według Teri ma ostatnią lekcję. Staję niedaleko drzwi, czekając na dzwonek oznajmiający koniec zajęć. Opieram się o ścianę i z uśmiechem zaczynam wpatrywać się w wejście do sali.
Kilka minut później daje się słyszeć ostatni w tym dniu dzwonek. Odpycham się lekko od ściany i zaczynam wypatrywać Henry'ego. Chwilę później z sali wychodzą wszyscy oprócz niego. Teri jednak, podczas naszej ostatniej rozmowy twierdziła, że jej brat na sto procent jest dzisiaj na lekcjach. Podchodzę trochę zdziwiona do drzwi i z lekkim uśmiechem zaglądam do sali, myśląc że zastanę blondyna pakującego swoje rzeczy, czy coś takiego. Jednak obraz, jaki pojawia się przed moimi oczami przekracza moje wszelkie wyobrażenia, a uśmiech momentalnie schodzi mi z twarzy.
Henry stoi tyłem do drzwi, całując się z dziewczyną ze zdjęcia. Jego ręce obejmują jej talię, a ona przytula się do niego. W moich oczach pojawiają się łzy, a moja twarz robi się niemal przezroczysta.
- H-Henry? - odzywam się cicho, łamiącym się głosem. Chłopak odrywa się zaskoczony od dziewczyny i odwraca się w moją stronę. Kiedy mnie zauważa, automatycznie blednie i odchodzi kilka kroków od dziewczyny.
- Julka, skarbie, to nie tak jak myślisz. - twierdzi, zaczynając do mnie podchodzić, a ja odbiegam, nie chcąc słyszeć jego tłumaczeń. - Julka!
Zbiegam ze schodów i przeciskam się pomiędzy tłumem uczniów, wychodzących ze szkoły, chcąc jak najszybciej wydostać się z budynku. Słyszę wołanie Henry'ego, ale nie zatrzymuję się. Nie chcę z nim rozmawiać. Nie teraz. Czując, że blondyn jest tuż za mną, przyspieszam. Wypadam ze szkoły i zaczynam biec przed siebie. Nie wiem, gdzie. Po prostu przed siebie.
Nie mam pojęcia, ile mija czasu, gdy w końcu dobiegam do jakiegoś parku. Siadam załamana na pierwszej, lepszej ławce i uwalniam dotychczas powstrzymywane łzy. Nie mogę uwierzyć, że to naprawdę się dzieje. Henry naprawdę całował się z tamtą dziewczyną. Teraz już wiem, dlaczego mi nie odpisywał i skąd na jego tablicy wzięło się to zdjęcie. Chowam twarz w dłonie, opierając łokcie o kolana. Żałuję, że tu przyjechałam. Gdybym odmówiła Kasi i Jamesowi, żyłabym w błogiej nieświadomości i wszystko byłoby w porządku. Jeszcze nigdy w życiu nie chciałam cofnąć czasu tak bardzo jak teraz.
*per. Henry'ego*
Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie! Julka nie mogła zobaczyć mojego pocałunku z Emmą! Co ona w ogóle tu robi?! Przecież miała być w Polsce! Jak ona się tu znalazła?! W ogóle, dlaczego?! Po co tu przyjechała?!
Wybiegam ze szkoły, próbując znaleźć Julkę, którą straciłem z oczu przeciskając się pomiędzy uczniami. Muszę jej to wszystko wyjaśnić. Nie mogę pozwolić, żeby mnie rzuciła. Naprawdę mi na niej zależy i nie chcę jej stracić.
Staję na środku szkolnego boiska i zaczynam się rozglądać, nie mając pojęcia, gdzie może być Julka. Nowy York jest ogromny, nie znajdę jej, nie mając żadnej wskazówki, gdzie mogła iść. Okropnie się o nią boję.
- Henry, poczekaj! - słyszę nagle głos Emmy. Niechętnie odwracam się w jej stronę czekam na to, co ma mi do powiedzenia. - Kim była ta dziewczyna?
- To była... moja dziewczyna. - wyznaję. - Przepraszam, nie chciałem, żeby to tak wyszło. Jesteś naprawdę bardzo fajna i lubię Cię, ale nie w ten sposób.
- Rozumiem. Bardzo zależy Ci na tej dziewczynie, prawda? - pyta, na co przytakuję. - To leć za nią, wyjaśnij jej to.
- Chciałbym, ale nie mam pojęcia, gdzie jest. Przecież Nowy York jest ogromny. Ona może być wszędzie. - dzielę się z dziewczyną moimi przemyśleniami.
- Ja wiem, widziałam przez okno. Pobiegła tam. - twierdzi, wskazując mi kierunek.
- Dziękuję. - oddycham z ulgą i ruszam biegiem w tamtą stronę, mając nadzieję, że uda mi się znaleźć Julkę.
*per. Julii*
Siedzę nadal na ławce, patrząc w przestrzeń. Kiedy jednak próbuję się uspokoić, przed oczami widzę Henry'ego z tamtą dziewczyną, a łzy na nowo cisną mi się do oczu. Tego nie da się zapomnieć, a na pewno nie tak łatwo, jak bym chciała. To zbyt boli i przyszło zbyt niespodziewanie. Zastanawiam się tylko, dlaczego Henry wybrał ją. Co ona takiego ma, czego ja nie mam? A, no tak. Zapomniałam, że wygląda jak supermodelka.
Pociągam lekko nosem i odblokowuję telefon, a na ekranie od razu pojawia się uśmiechnięta twarz mojego chłopaka. Znaczy... teraz chyba już byłego chłopaka. Przeglądając aplikacje, coraz bardziej chce mi się płakać, bo niemal wszędzie jest coś związanego z Henrym. Jego zdjęcia, nasze wiadomości, jego posty na portalach społecznościowych. Chciałabym umieć usunąć to wszystko i zapomnieć, ale nie potrafię. Za bardzo go kocham, żeby usunąć choćby najmniejszy element związany z nim.
- Ej, Ty! Mamy do pogadania! - słyszę nagle dziewczęcy głos. Patrzę ze zdziwieniem na jego właścicielkę, odrywając wzrok od telefonu, i z jeszcze większym szokiem rozpoznaję w niej dziewczynę ze zdjęcia.
- Mówisz do mnie? - pytam, rozglądając się. Poza mną jednak, w alejce nikogo nie ma.
- A widzisz tu kogoś innego? - wzdycha z irytacją. - Posłuchaj, nie wiem, kim jesteś ani czego chcesz, ale dobrze Ci radzę, odczep się od Henry'ego.
- Słucham? - staję z nią twarzą w twarz, nie dowierzając.
- Głucha jesteś? Odczep się od mojego chłopaka. - dziewczyna popycha mnie lekko.
- Dla Twojej wiadomości, zanim tu przyjechał, był moim chłopakiem. - oznajmiam, patrząc na nią ze złością.
- Co? O czym Ty mówisz dziewczyno? - pyta z rozbawieniem. - Spotykam się z Henrym od pół roku, więc przestań zmyślać. On nigdy nie był i nie będzie Twój, rozumiesz?
- Nie zmyślam, ale w porządku, weź go sobie. Może jak przyłapiesz go z inną, to przejrzysz na oczy. - odchodzę od dziewczyny, kończąc dyskusję.
Przez kolejne kilka godzin chodzę po Nowym Yorku, zastanawiając się czy Henry naprawdę byłby zdolny, żeby ukrywać przede mną swoją dziewczynę przez całe wakacje. Do tej rozmowy myślałam, że po prostu znalazł sobie inną po przyjeździe tutaj, ale teraz sama już nie wiem, co myśleć.
Z zamyślenia wyrywa mnie melodyjka dochodząca z mojego telefonu. Spoglądam na ekran i dostrzegam twarz Kasi. Wzdycham cicho, po czym odbieram połączenie.
- Julka, gdzie Ty jesteś?! Miałaś czekać pod szkołą! - od razu słyszę zmartwiony głos dziewczyny.
- Ta, pod szkołą. Wybacz, ja tylko... wybrałam się na krótki spacer i trochę się zgubiłam. - wyjaśniam, w sumie zgodnie z prawdą.
- Ale jak to, sama? - pyta zdziwiona.
- Tak, sama. Wyjaśnię Ci wszystko później, tylko przyjedźcie po mnie i jedźmy już do domu. - proszę smutna.
- Dobrze, Julcia słuchaj, ja teraz dam Ci do telefonu Jamesa, a Ty powiesz mu, co widzisz, zgoda?
- Zgoda.
- Julka? Powiedz mi, co charakterystycznego widzisz wokół siebie. - słyszę w słuchawce głos Jamesa, więc mówię wszystko, co według mnie będzie przydatne. - Dobra, nie ruszaj się stamtąd. Zaraz będziemy.
Rozłączam się i czekam na moich przyjaciół. Wiem, że będę musiała przeprosić ich za zrobienie kłopotu i wszystko im opowiedzieć. Z jednej strony nie chcę mówić im, co zrobił Henry, ale z drugiej, dobrze jest się wygadać. Może jakoś mi to pomoże?
James i Kasia przybiegają po kilku minutach. Dziewczyna od razu zaczyna patrzeć, czy nic mi nie jest. Dopiero po upewnieniu się, że jestem cała i zdrowa, Jamesowi udaje się ją uspokoić. Odchodzi kilka kroków i dzwoni po taksówkę, zostawiając mnie na chwilę sam na sam ze swoją dziewczyną.
- Dlaczego nie czekałaś pod szkołą, tak jak się umawialiśmy? Czy Ty wiesz, co mogło Ci się stać?! - podnosi zdenerwowana głos.
- Przepraszam. - mamroczę cicho, zwieszając głowę.
- Co się w ogóle stało? Dlaczego chodzisz sama po Nowym Yorku? Gdzie jest Henry? - Kasia zaczyna zasypywać mnie pytaniami, starając się zachować cierpliwość.
- To dłuższa historia. Opowiem Ci w samolocie, okay? - patrzę na nią błagalnie, nie mając siły w tej chwili o tym rozmawiać.
- Dobra, zgoda. Jak tylko usiądziemy w samolocie, wszystko mi opowiesz. Każdy szczegół, jasne? - pyta, na co przytakuję.
Kilka minut później obok nas parkuje taksówka. Wsiadamy do niej wszyscy, a James podaje adres lotniska. Wzdycham cicho i zaczynam wpatrywać się w obrazy przelatujące za oknem.
*per. Henry'ego*
Siedzę pod ścianą jednego z budynków naprzeciwko lotniska zastanawiając się, gdzie może być Julka. Teraz już wiem, że Emma mnie okłamała. Kiedy poszedłem w kierunku, który mi wskazała, mojej dziewczyny nigdzie nie było. Coraz bardziej się o nią martwię. Telefonu też nie odbiera, a SMSy w ogóle do niej nie dochodzą.
Nagle pod lotnisko podjeżdża taksówka. Niby ma to miejsce praktycznie co kilka minut, ale tym razem z auta wychodzą James i Kasia z Julką. Zrywam się z miejsca, chcąc podejść do dziewczyny i porozmawiać z nią, ale znalezienie się po drugiej stronie ulicy uniemożliwiają mi przejeżdżające co kilka sekund samochody. No tak, przecież to Nowy York.
Kiedy w końcu udaje mi się przejść przez ulicę, Julka jest już na lotnisku. Wbiegam do budynku i zaczynam szukać dziewczyny, jednak nigdzie jej nie widzę. Dopiero po kilku minutach dostrzegam ją, kierującą się w stronę odprawy. Zaczynam ją wołać, ale na lotnisku jest taki hałas, że szatynka nie ma szansy usłyszeć mojego głosu. Wprawiam nogi z powrotem w ruch i przepycham się między ludźmi, próbując dogonić Julkę. Niestety nie udaje mi się to. Dziewczyna przechodzi przez odprawę, a ja jedyne, co mogę zrobić, to patrzeć przez szybę na odlatujący samolot. Zdenerwowany uderzam pięścią w najbliższą ścianę, po czym siadam pod nią, podciągając nogi pod brodę. Obejmuję je kolanami, chowając w nich głowę, a złość przemienia się w smutek.
______________________________________________________________
Hej!
Tak, jak pisałam pod poprzednim rozdziałem, dzisiaj bardzo dużo działo się w kwestii związku Julki z Henrym. No i, przyznaję, trochę popłynęłam z długością rozdziału, ale chciałam zamknąć dzień w Nowym Yorku w jednym rozdziale.
Wybaczcie, ale dzisiaj nie będzie odpowiedzi na komentarze sprzed tygodnia, bo dosłownie za chwilę wyjeżdżam, a (przyznaję się bez bicia) zbyt późno zaczęłam pisać notkę, którą właśnie czytacie. Obiecuję, że za tydzień wszystko będzie już normalnie. Aha, i jeśli macie pomysł jak nazwać "sekcję", w której odpowiadam na komentarze, to możecie ją napisać.
P.S. Do zakładek dołączyła strona z jednorazówkami, więc możecie tam zajrzeć, bo zamierzam przywrócić one-shoty na bloga.
Do następnego.
*per. Julii*
Taksówka parkuje pod domem Pani Maslow, zgodnie z prośbą Jamesa. Nadal nie mogę uwierzyć, że naprawdę jestem w Nowym Yorku i już za kilka minut zobaczę się z Henrym. Szybko zamieniam kilka słów z Kasią i Jamesem, po czym biegnę do gimnazjum mojego chłopaka, które szczęśliwie znajduje się tuż za rogiem.
Biorę głęboki oddech, a następnie wchodzę niepewnie do budynku szkoły i idę na pierwsze piętro, pod salę, w której blondyn według Teri ma ostatnią lekcję. Staję niedaleko drzwi, czekając na dzwonek oznajmiający koniec zajęć. Opieram się o ścianę i z uśmiechem zaczynam wpatrywać się w wejście do sali.
Kilka minut później daje się słyszeć ostatni w tym dniu dzwonek. Odpycham się lekko od ściany i zaczynam wypatrywać Henry'ego. Chwilę później z sali wychodzą wszyscy oprócz niego. Teri jednak, podczas naszej ostatniej rozmowy twierdziła, że jej brat na sto procent jest dzisiaj na lekcjach. Podchodzę trochę zdziwiona do drzwi i z lekkim uśmiechem zaglądam do sali, myśląc że zastanę blondyna pakującego swoje rzeczy, czy coś takiego. Jednak obraz, jaki pojawia się przed moimi oczami przekracza moje wszelkie wyobrażenia, a uśmiech momentalnie schodzi mi z twarzy.
Henry stoi tyłem do drzwi, całując się z dziewczyną ze zdjęcia. Jego ręce obejmują jej talię, a ona przytula się do niego. W moich oczach pojawiają się łzy, a moja twarz robi się niemal przezroczysta.
- H-Henry? - odzywam się cicho, łamiącym się głosem. Chłopak odrywa się zaskoczony od dziewczyny i odwraca się w moją stronę. Kiedy mnie zauważa, automatycznie blednie i odchodzi kilka kroków od dziewczyny.
- Julka, skarbie, to nie tak jak myślisz. - twierdzi, zaczynając do mnie podchodzić, a ja odbiegam, nie chcąc słyszeć jego tłumaczeń. - Julka!
Zbiegam ze schodów i przeciskam się pomiędzy tłumem uczniów, wychodzących ze szkoły, chcąc jak najszybciej wydostać się z budynku. Słyszę wołanie Henry'ego, ale nie zatrzymuję się. Nie chcę z nim rozmawiać. Nie teraz. Czując, że blondyn jest tuż za mną, przyspieszam. Wypadam ze szkoły i zaczynam biec przed siebie. Nie wiem, gdzie. Po prostu przed siebie.
Nie mam pojęcia, ile mija czasu, gdy w końcu dobiegam do jakiegoś parku. Siadam załamana na pierwszej, lepszej ławce i uwalniam dotychczas powstrzymywane łzy. Nie mogę uwierzyć, że to naprawdę się dzieje. Henry naprawdę całował się z tamtą dziewczyną. Teraz już wiem, dlaczego mi nie odpisywał i skąd na jego tablicy wzięło się to zdjęcie. Chowam twarz w dłonie, opierając łokcie o kolana. Żałuję, że tu przyjechałam. Gdybym odmówiła Kasi i Jamesowi, żyłabym w błogiej nieświadomości i wszystko byłoby w porządku. Jeszcze nigdy w życiu nie chciałam cofnąć czasu tak bardzo jak teraz.
*per. Henry'ego*
Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie! Julka nie mogła zobaczyć mojego pocałunku z Emmą! Co ona w ogóle tu robi?! Przecież miała być w Polsce! Jak ona się tu znalazła?! W ogóle, dlaczego?! Po co tu przyjechała?!
Wybiegam ze szkoły, próbując znaleźć Julkę, którą straciłem z oczu przeciskając się pomiędzy uczniami. Muszę jej to wszystko wyjaśnić. Nie mogę pozwolić, żeby mnie rzuciła. Naprawdę mi na niej zależy i nie chcę jej stracić.
Staję na środku szkolnego boiska i zaczynam się rozglądać, nie mając pojęcia, gdzie może być Julka. Nowy York jest ogromny, nie znajdę jej, nie mając żadnej wskazówki, gdzie mogła iść. Okropnie się o nią boję.
- Henry, poczekaj! - słyszę nagle głos Emmy. Niechętnie odwracam się w jej stronę czekam na to, co ma mi do powiedzenia. - Kim była ta dziewczyna?
- To była... moja dziewczyna. - wyznaję. - Przepraszam, nie chciałem, żeby to tak wyszło. Jesteś naprawdę bardzo fajna i lubię Cię, ale nie w ten sposób.
- Rozumiem. Bardzo zależy Ci na tej dziewczynie, prawda? - pyta, na co przytakuję. - To leć za nią, wyjaśnij jej to.
- Chciałbym, ale nie mam pojęcia, gdzie jest. Przecież Nowy York jest ogromny. Ona może być wszędzie. - dzielę się z dziewczyną moimi przemyśleniami.
- Ja wiem, widziałam przez okno. Pobiegła tam. - twierdzi, wskazując mi kierunek.
- Dziękuję. - oddycham z ulgą i ruszam biegiem w tamtą stronę, mając nadzieję, że uda mi się znaleźć Julkę.
*per. Julii*
Siedzę nadal na ławce, patrząc w przestrzeń. Kiedy jednak próbuję się uspokoić, przed oczami widzę Henry'ego z tamtą dziewczyną, a łzy na nowo cisną mi się do oczu. Tego nie da się zapomnieć, a na pewno nie tak łatwo, jak bym chciała. To zbyt boli i przyszło zbyt niespodziewanie. Zastanawiam się tylko, dlaczego Henry wybrał ją. Co ona takiego ma, czego ja nie mam? A, no tak. Zapomniałam, że wygląda jak supermodelka.
Pociągam lekko nosem i odblokowuję telefon, a na ekranie od razu pojawia się uśmiechnięta twarz mojego chłopaka. Znaczy... teraz chyba już byłego chłopaka. Przeglądając aplikacje, coraz bardziej chce mi się płakać, bo niemal wszędzie jest coś związanego z Henrym. Jego zdjęcia, nasze wiadomości, jego posty na portalach społecznościowych. Chciałabym umieć usunąć to wszystko i zapomnieć, ale nie potrafię. Za bardzo go kocham, żeby usunąć choćby najmniejszy element związany z nim.
- Ej, Ty! Mamy do pogadania! - słyszę nagle dziewczęcy głos. Patrzę ze zdziwieniem na jego właścicielkę, odrywając wzrok od telefonu, i z jeszcze większym szokiem rozpoznaję w niej dziewczynę ze zdjęcia.
- Mówisz do mnie? - pytam, rozglądając się. Poza mną jednak, w alejce nikogo nie ma.
- A widzisz tu kogoś innego? - wzdycha z irytacją. - Posłuchaj, nie wiem, kim jesteś ani czego chcesz, ale dobrze Ci radzę, odczep się od Henry'ego.
- Słucham? - staję z nią twarzą w twarz, nie dowierzając.
- Głucha jesteś? Odczep się od mojego chłopaka. - dziewczyna popycha mnie lekko.
- Dla Twojej wiadomości, zanim tu przyjechał, był moim chłopakiem. - oznajmiam, patrząc na nią ze złością.
- Co? O czym Ty mówisz dziewczyno? - pyta z rozbawieniem. - Spotykam się z Henrym od pół roku, więc przestań zmyślać. On nigdy nie był i nie będzie Twój, rozumiesz?
- Nie zmyślam, ale w porządku, weź go sobie. Może jak przyłapiesz go z inną, to przejrzysz na oczy. - odchodzę od dziewczyny, kończąc dyskusję.
Przez kolejne kilka godzin chodzę po Nowym Yorku, zastanawiając się czy Henry naprawdę byłby zdolny, żeby ukrywać przede mną swoją dziewczynę przez całe wakacje. Do tej rozmowy myślałam, że po prostu znalazł sobie inną po przyjeździe tutaj, ale teraz sama już nie wiem, co myśleć.
Z zamyślenia wyrywa mnie melodyjka dochodząca z mojego telefonu. Spoglądam na ekran i dostrzegam twarz Kasi. Wzdycham cicho, po czym odbieram połączenie.
- Julka, gdzie Ty jesteś?! Miałaś czekać pod szkołą! - od razu słyszę zmartwiony głos dziewczyny.
- Ta, pod szkołą. Wybacz, ja tylko... wybrałam się na krótki spacer i trochę się zgubiłam. - wyjaśniam, w sumie zgodnie z prawdą.
- Ale jak to, sama? - pyta zdziwiona.
- Tak, sama. Wyjaśnię Ci wszystko później, tylko przyjedźcie po mnie i jedźmy już do domu. - proszę smutna.
- Dobrze, Julcia słuchaj, ja teraz dam Ci do telefonu Jamesa, a Ty powiesz mu, co widzisz, zgoda?
- Zgoda.
- Julka? Powiedz mi, co charakterystycznego widzisz wokół siebie. - słyszę w słuchawce głos Jamesa, więc mówię wszystko, co według mnie będzie przydatne. - Dobra, nie ruszaj się stamtąd. Zaraz będziemy.
Rozłączam się i czekam na moich przyjaciół. Wiem, że będę musiała przeprosić ich za zrobienie kłopotu i wszystko im opowiedzieć. Z jednej strony nie chcę mówić im, co zrobił Henry, ale z drugiej, dobrze jest się wygadać. Może jakoś mi to pomoże?
James i Kasia przybiegają po kilku minutach. Dziewczyna od razu zaczyna patrzeć, czy nic mi nie jest. Dopiero po upewnieniu się, że jestem cała i zdrowa, Jamesowi udaje się ją uspokoić. Odchodzi kilka kroków i dzwoni po taksówkę, zostawiając mnie na chwilę sam na sam ze swoją dziewczyną.
- Dlaczego nie czekałaś pod szkołą, tak jak się umawialiśmy? Czy Ty wiesz, co mogło Ci się stać?! - podnosi zdenerwowana głos.
- Przepraszam. - mamroczę cicho, zwieszając głowę.
- Co się w ogóle stało? Dlaczego chodzisz sama po Nowym Yorku? Gdzie jest Henry? - Kasia zaczyna zasypywać mnie pytaniami, starając się zachować cierpliwość.
- To dłuższa historia. Opowiem Ci w samolocie, okay? - patrzę na nią błagalnie, nie mając siły w tej chwili o tym rozmawiać.
- Dobra, zgoda. Jak tylko usiądziemy w samolocie, wszystko mi opowiesz. Każdy szczegół, jasne? - pyta, na co przytakuję.
Kilka minut później obok nas parkuje taksówka. Wsiadamy do niej wszyscy, a James podaje adres lotniska. Wzdycham cicho i zaczynam wpatrywać się w obrazy przelatujące za oknem.
*per. Henry'ego*
Siedzę pod ścianą jednego z budynków naprzeciwko lotniska zastanawiając się, gdzie może być Julka. Teraz już wiem, że Emma mnie okłamała. Kiedy poszedłem w kierunku, który mi wskazała, mojej dziewczyny nigdzie nie było. Coraz bardziej się o nią martwię. Telefonu też nie odbiera, a SMSy w ogóle do niej nie dochodzą.
Nagle pod lotnisko podjeżdża taksówka. Niby ma to miejsce praktycznie co kilka minut, ale tym razem z auta wychodzą James i Kasia z Julką. Zrywam się z miejsca, chcąc podejść do dziewczyny i porozmawiać z nią, ale znalezienie się po drugiej stronie ulicy uniemożliwiają mi przejeżdżające co kilka sekund samochody. No tak, przecież to Nowy York.
Kiedy w końcu udaje mi się przejść przez ulicę, Julka jest już na lotnisku. Wbiegam do budynku i zaczynam szukać dziewczyny, jednak nigdzie jej nie widzę. Dopiero po kilku minutach dostrzegam ją, kierującą się w stronę odprawy. Zaczynam ją wołać, ale na lotnisku jest taki hałas, że szatynka nie ma szansy usłyszeć mojego głosu. Wprawiam nogi z powrotem w ruch i przepycham się między ludźmi, próbując dogonić Julkę. Niestety nie udaje mi się to. Dziewczyna przechodzi przez odprawę, a ja jedyne, co mogę zrobić, to patrzeć przez szybę na odlatujący samolot. Zdenerwowany uderzam pięścią w najbliższą ścianę, po czym siadam pod nią, podciągając nogi pod brodę. Obejmuję je kolanami, chowając w nich głowę, a złość przemienia się w smutek.
______________________________________________________________
Hej!
Tak, jak pisałam pod poprzednim rozdziałem, dzisiaj bardzo dużo działo się w kwestii związku Julki z Henrym. No i, przyznaję, trochę popłynęłam z długością rozdziału, ale chciałam zamknąć dzień w Nowym Yorku w jednym rozdziale.
Wybaczcie, ale dzisiaj nie będzie odpowiedzi na komentarze sprzed tygodnia, bo dosłownie za chwilę wyjeżdżam, a (przyznaję się bez bicia) zbyt późno zaczęłam pisać notkę, którą właśnie czytacie. Obiecuję, że za tydzień wszystko będzie już normalnie. Aha, i jeśli macie pomysł jak nazwać "sekcję", w której odpowiadam na komentarze, to możecie ją napisać.
P.S. Do zakładek dołączyła strona z jednorazówkami, więc możecie tam zajrzeć, bo zamierzam przywrócić one-shoty na bloga.
Do następnego.
Nie to, że coś, ale ten rozdział wydaje się jakiś dłuższy.
OdpowiedzUsuńCałuje się z nią? Julce musi się być bardziej niż przykro, ale zastanawiam się, co mu przyszło do głowy, żeby się z nią całować. Żeby się z KIMKOLWIEK całować.
Czyli to jest Emma. Dobra, jedziemy dalej, zobaczymy, co to za jedna.
Łał... na razie zachowała się w porządku.
Jednak nie tak bardzo w porządku. Może zgrywa niewiniątko przed Henry'm, ale teraz wydaje się trochę... wredna, ale chyba się domyślam, jaka chce zrobić szopkę.
Przyłapie z inną? Co, henry to jakiś młodociany ogier rozpłodowy, czy co?
Czyli akcja „szukamy Julki” rozpoczęta. Tylko, żeby jej teraz telefon nie padł.
Teraz czeka ją tłumaczenie... Bo pretensje już są.
Henry się pokapował. Ta... tylko szkoda, ze z opóźnieniem.
Eee... nie chce mi się szukać tej piosenki. Wiesz jakiej. Ale może niedługo wszystko wyjaśnisz.
Rozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!