ROZDZIAŁ 107
DWA DNI PÓŹNIEJ
*per. Julii*
Ze snu wyrywa mnie dźwięk budzika. Otwieram niechętnie oczy i biorę do ręki telefon, wyłączając alarm, który się z niego wydobywa. Czuję się okropnie. Boli mnie głowa, od płaczu szczypią mnie oczy, mam zapchany nos, a na dodatek przez cały weekend nie wyszłam z pokoju. Na samą myśl o wyściubieniu nosa z mojego azylu robi mi się niedobrze, ale dzisiaj jest mój pierwszy dzień w nowej szkole, więc nie ma opcji, żebym została w pokoju. Poza tym, jestem strasznie głodna. Przez całe dwa dni żywiłam się jedynie słodyczami i chrupkami, które zostały w moim pokoju po wieczorze filmowym z Agatą.
Zwlekam się niechętnie z łóżka, a następnie podchodzę do szafy, z której wyciągam zwykły T-shirt, jeansy i bluzę, po czym idę do łazienki, gdzie załatwiam poranne potrzeby.
Ogarnięcie się zajmuje mi zaledwie kilka minut. Nie przykładam się kompletnie do niczego. Zęby myję byle jak, włosy tylko niedbale przeczesuję palcami i zakładam ubrania wyciągnięte prosto z szafy. Są trochę pogniecione, ale trudno. Mało obchodzi mnie mój wygląd. W ogóle wszystko mi już jedno.
Wchodzę powoli do kuchni i ogarniam ją obojętnym wzrokiem. Moja mama krząta się pomiędzy blatem kredensu, na którym przygotowuje kanapki, a stołem, gdzie znajduje się mój szkolny plecak. Taty nie ma, więc pewnie już jest w pracy. Wzdycham cicho i podchodzę do stołu, aby po chwili zająć miejsce na jednym z krzeseł.
- Cześć córeczko. - wita się z uśmiechem moja rodzicielka, na co tylko lekko macham jej ręką. Nie mam najmniejszej ochoty na rozmowę z kimkolwiek, a zwłaszcza z nią. - Posłuchaj, tu masz plecak z książkami potrzebnymi na dzisiaj, drugim śniadaniem, soczkiem i strojem na WF. Zaraz po wejściu do szkoły pójdziesz do sekretariatu odebrać swój plan lekcji, dobrze? A teraz szybciutko jedz i biegnij na dół. Zaraz przyjadą po Ciebie Kendall i Patrycja, bo...
- Bo Ty jak zwykle nie masz czasu zająć się mną, pomimo że ciągle siedzisz w domu, a tata jak zwykle nie mógł wziąć dnia wolnego, chociaż nie wykorzystał ani jednego w tym roku? Fajnie. - przerywam jej z sarkazmem, po czym wstaję, zarzucając plecak na ramię i biorę z miski owoców jabłko, ignorując postawioną na stole przez mamę miskę płatków z mlekiem. Chwilę potem wychodzę z domu, nie zważając na to, że moja rodzicielka coś do mnie mówi. Czasami naprawdę mam tego wszystkiego dość. Moi rodzice nigdy nie mieli dla mnie czasu. Odkąd Patrycja jeszcze w Polsce wyniosła się z domu, robili wszystko, żebym jak najwięcej czasu spędzała u niej, a nie z nimi. Moja siostra praktycznie mnie wychowała, a rodzice, jeśli już o coś pytali, to tylko o szkołę. Nawet teraz, kiedy wynikła ta sprawa z Henrym nie potrafią mnie wesprzeć. Bo przecież po co? Starsza córka się tym zajmie, prawda? Fajna rodzinka, nie ma co.
W drodze na parking zdążam zjeść jabłko i odebrać SMSa od Patrycji, że ona i Kendall już na mnie czekają. Wyrzucam ogryzek do pierwszego napotkanego kosza na śmieci, a następnie wychodzę z hotelu, kierując się do samochodu Schmidta. Swoją drogą, moja siostra musi wreszcie zrobić prawko, bo inaczej już zawsze będzie skazana na blondyna.
Po zajęciu miejsca w aucie na powitanie przybijam Pati piątkę, a Kendowi żółwika i zapinam pasy, kładąc plecak na siedzeniu obok. Droga mija nam w niemal całkowitej ciszy. Niemal, bo chłopak mojej siostry próbuje zacząć rozmowę, ale poddaje się po kilku nieudanych próbach, widząc że i tak nic nie wskóra.
Około 10 minut później wysiadam z samochodu na szkolnym parkingu, a wraz ze mną Patrycja. Kendall, aby nie robić niepotrzebnego zamieszania, postanawia zostać w aucie, więc zostajemy same. Patrzę niepewnie na wejście mojej nowej szkoły i cicho wzdycham. Gimnazjum połączone z podstawówką. No nieźle. Budynek sam w sobie nie wygląda jednak źle. Jest ładnie pomalowany i wygląda schludnie, ale podobno nie można oceniać książki po okładce, więc patrzę przelotnie na moją siostrę, po czym wtapiamy się w tłum uczniów zmierzających na pierwszą lekcję. Blondynka idzie ze mną do sekretariatu, aby odebrać mój plan lekcji oraz kod do szafki, a następnie odprowadza mnie pod salę.
- Słuchaj, przez pierwszą godzinę będę tu na Ciebie czekać, okay? Na przerwie powiesz mi, jak było i, jeśli wszystko będzie w porządku, pojadę do domu. - oznajmia, więc nie mam innego wyjścia, jak tylko się zgodzić.
- Dobra. A co będziesz robić przez ten czas? - odzywam się do blondynki po raz pierwszy tego dnia.
- A nie wiem. Posiedzę, pochodzę, porozglądam się po szkole. - odpowiada z uśmiechem, po czym przytula mnie i popycha lekko w stronę sali, którą właśnie otworzyła nauczycielka. - Powodzenia.
- Dzięki. - biorę głęboki oddech, a następnie wchodzę do klasy, niepewnie rozglądając się po twarzach uczniów. Widać, że są zaskoczeni moją obecnością. W sumie im się nie dziwię. Chyba każdy reaguje tak na nową osobę, niezależnie od wieku, klasy, szkoły, czy kraju. Staję obok nauczycielki naprzeciwko ławek, nie do końca wiedząc, gdzie mogę usiąść.
- Moi drodzy, to jest Julia, będzie chodzić z Wami do klasy. Opowiedz nam coś o sobie. - prosi z przyjaznym uśmiechem kobieta.
- Hej, jestem Julka. Przeprowadziłam się tutaj z Polski. Lubię książki i muzykę. - mówię krótko.
- Szkoda, że nie lubisz ładnych ciuchów. - słyszę nagle dziewczęcy głos, a zaraz potem śmiech kilku osób. Coś czuję, że nie będzie łatwo.
- Sarah, dostajesz uwagę za ubliżanie nowej koleżance. - oznajmia nauczycielka surowym tonem. - Julka, usiądź proszę obok Jake'a.
Podchodzę nieśmiało do ławki, przy której jedno z miejsc zajmuje szatyn o piwnych oczach. Wygląda nawet przyjaźnie. Siadam więc na krześle obok niego i rozpakowuję potrzebne na matematykę książki, skupiając się na słowach nauczycielki, dzięki czemu przynajmniej na chwilę przestaję myśleć o Henrym. Co jakiś czas jednak czuję na sobie wzrok mojego nowego znajomego, co bardzo mnie dekoncentruje. Staram się nie zwracać na to uwagi, ale chłopak ewidentnie wlepia we mnie swoje ciekawskie ślepia.
Oddycham z ulgą, słysząc dzwonek na przerwę. Czym prędzej pakuję swoje rzeczy, po czym wychodzę z klasy i rozglądam się za Patrycją. Dostrzegam ją dopiero po kilku minutach przy wyjściu, patrzącą rozmarzonym wzrokiem na boisko. Staję obok niej, a następnie zaczynam się w nią wpatrywać, czekając aż mnie zauważy. Staje się to na szczęście już chwilę później. Siostra patrzy na mnie zakłopotanym wzrokiem, a ja zakładam ręce na piersi i czekam na wyjaśnienia.
- To... jak było na lekcji? - uśmiecha się szerzej, próbując zatuszować swoje wcześniejsze rozmarzenie.
- Kendall tu był, prawda? - zgaduję rozbawiona. Wow, jestem rozbawiona! No proszę, Pati działa cuda.
- No a co miałam robić przez całą przerwę? - pyta z miną niewiniątka, uciekając wzrokiem.
- Dobra, dobra. To leć już do niego, bo jeszcze umrzecie z tęsknoty. - mówię z sarkazmem, popychając ją lekko w stronę wyjścia.
- Ej, ale jak było na lekcji? Wszystko w porządku? Na pewno mogę iść? - dopytuje blondynka z niepewnością.
- Tak, spokojnie. Możesz już iść. I zanim cokolwiek powiesz, wiem że mam zadzwonić, gdyby coś się działo, albo gdybym wcześniej skończyła lekcje. I wiem też, że mam na siebie uważać. Papa. - macham mojej, czasem zbyt nadopiekuńczej, siostrze, wypychając ją za drzwi, po czym biorę głęboki oddech i idę pod następną salę, szykując się psychicznie na kolejną lekcję.
______________________________________________________________
Hej!
Perypetii Julki ciąg dalszy. Mam dużo pomysłów na rozwinięcie jej wątku, więc kilka(naście?) rozdziałów poświęcimy młodszej Krajewskiej i jej problemom.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Marta, podobno z niektórych rzeczy wyrasta się z wiekiem, więc może Henry też wyrośnie ze swoich głupich pomysłów? No, przynajmniej z aż tak głupich pomysłów. Wiesz, o niej i jej rodzicach będzie jeszcze wątek, ale tak, to głównie ich wina, że dziewczyna się tak zachowuje.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A tutaj macie zdjęcie Jake'a:
*per. Julii*
Ze snu wyrywa mnie dźwięk budzika. Otwieram niechętnie oczy i biorę do ręki telefon, wyłączając alarm, który się z niego wydobywa. Czuję się okropnie. Boli mnie głowa, od płaczu szczypią mnie oczy, mam zapchany nos, a na dodatek przez cały weekend nie wyszłam z pokoju. Na samą myśl o wyściubieniu nosa z mojego azylu robi mi się niedobrze, ale dzisiaj jest mój pierwszy dzień w nowej szkole, więc nie ma opcji, żebym została w pokoju. Poza tym, jestem strasznie głodna. Przez całe dwa dni żywiłam się jedynie słodyczami i chrupkami, które zostały w moim pokoju po wieczorze filmowym z Agatą.
Zwlekam się niechętnie z łóżka, a następnie podchodzę do szafy, z której wyciągam zwykły T-shirt, jeansy i bluzę, po czym idę do łazienki, gdzie załatwiam poranne potrzeby.
Ogarnięcie się zajmuje mi zaledwie kilka minut. Nie przykładam się kompletnie do niczego. Zęby myję byle jak, włosy tylko niedbale przeczesuję palcami i zakładam ubrania wyciągnięte prosto z szafy. Są trochę pogniecione, ale trudno. Mało obchodzi mnie mój wygląd. W ogóle wszystko mi już jedno.
Wchodzę powoli do kuchni i ogarniam ją obojętnym wzrokiem. Moja mama krząta się pomiędzy blatem kredensu, na którym przygotowuje kanapki, a stołem, gdzie znajduje się mój szkolny plecak. Taty nie ma, więc pewnie już jest w pracy. Wzdycham cicho i podchodzę do stołu, aby po chwili zająć miejsce na jednym z krzeseł.
- Cześć córeczko. - wita się z uśmiechem moja rodzicielka, na co tylko lekko macham jej ręką. Nie mam najmniejszej ochoty na rozmowę z kimkolwiek, a zwłaszcza z nią. - Posłuchaj, tu masz plecak z książkami potrzebnymi na dzisiaj, drugim śniadaniem, soczkiem i strojem na WF. Zaraz po wejściu do szkoły pójdziesz do sekretariatu odebrać swój plan lekcji, dobrze? A teraz szybciutko jedz i biegnij na dół. Zaraz przyjadą po Ciebie Kendall i Patrycja, bo...
- Bo Ty jak zwykle nie masz czasu zająć się mną, pomimo że ciągle siedzisz w domu, a tata jak zwykle nie mógł wziąć dnia wolnego, chociaż nie wykorzystał ani jednego w tym roku? Fajnie. - przerywam jej z sarkazmem, po czym wstaję, zarzucając plecak na ramię i biorę z miski owoców jabłko, ignorując postawioną na stole przez mamę miskę płatków z mlekiem. Chwilę potem wychodzę z domu, nie zważając na to, że moja rodzicielka coś do mnie mówi. Czasami naprawdę mam tego wszystkiego dość. Moi rodzice nigdy nie mieli dla mnie czasu. Odkąd Patrycja jeszcze w Polsce wyniosła się z domu, robili wszystko, żebym jak najwięcej czasu spędzała u niej, a nie z nimi. Moja siostra praktycznie mnie wychowała, a rodzice, jeśli już o coś pytali, to tylko o szkołę. Nawet teraz, kiedy wynikła ta sprawa z Henrym nie potrafią mnie wesprzeć. Bo przecież po co? Starsza córka się tym zajmie, prawda? Fajna rodzinka, nie ma co.
W drodze na parking zdążam zjeść jabłko i odebrać SMSa od Patrycji, że ona i Kendall już na mnie czekają. Wyrzucam ogryzek do pierwszego napotkanego kosza na śmieci, a następnie wychodzę z hotelu, kierując się do samochodu Schmidta. Swoją drogą, moja siostra musi wreszcie zrobić prawko, bo inaczej już zawsze będzie skazana na blondyna.
Po zajęciu miejsca w aucie na powitanie przybijam Pati piątkę, a Kendowi żółwika i zapinam pasy, kładąc plecak na siedzeniu obok. Droga mija nam w niemal całkowitej ciszy. Niemal, bo chłopak mojej siostry próbuje zacząć rozmowę, ale poddaje się po kilku nieudanych próbach, widząc że i tak nic nie wskóra.
Około 10 minut później wysiadam z samochodu na szkolnym parkingu, a wraz ze mną Patrycja. Kendall, aby nie robić niepotrzebnego zamieszania, postanawia zostać w aucie, więc zostajemy same. Patrzę niepewnie na wejście mojej nowej szkoły i cicho wzdycham. Gimnazjum połączone z podstawówką. No nieźle. Budynek sam w sobie nie wygląda jednak źle. Jest ładnie pomalowany i wygląda schludnie, ale podobno nie można oceniać książki po okładce, więc patrzę przelotnie na moją siostrę, po czym wtapiamy się w tłum uczniów zmierzających na pierwszą lekcję. Blondynka idzie ze mną do sekretariatu, aby odebrać mój plan lekcji oraz kod do szafki, a następnie odprowadza mnie pod salę.
- Słuchaj, przez pierwszą godzinę będę tu na Ciebie czekać, okay? Na przerwie powiesz mi, jak było i, jeśli wszystko będzie w porządku, pojadę do domu. - oznajmia, więc nie mam innego wyjścia, jak tylko się zgodzić.
- Dobra. A co będziesz robić przez ten czas? - odzywam się do blondynki po raz pierwszy tego dnia.
- A nie wiem. Posiedzę, pochodzę, porozglądam się po szkole. - odpowiada z uśmiechem, po czym przytula mnie i popycha lekko w stronę sali, którą właśnie otworzyła nauczycielka. - Powodzenia.
- Dzięki. - biorę głęboki oddech, a następnie wchodzę do klasy, niepewnie rozglądając się po twarzach uczniów. Widać, że są zaskoczeni moją obecnością. W sumie im się nie dziwię. Chyba każdy reaguje tak na nową osobę, niezależnie od wieku, klasy, szkoły, czy kraju. Staję obok nauczycielki naprzeciwko ławek, nie do końca wiedząc, gdzie mogę usiąść.
- Moi drodzy, to jest Julia, będzie chodzić z Wami do klasy. Opowiedz nam coś o sobie. - prosi z przyjaznym uśmiechem kobieta.
- Hej, jestem Julka. Przeprowadziłam się tutaj z Polski. Lubię książki i muzykę. - mówię krótko.
- Szkoda, że nie lubisz ładnych ciuchów. - słyszę nagle dziewczęcy głos, a zaraz potem śmiech kilku osób. Coś czuję, że nie będzie łatwo.
- Sarah, dostajesz uwagę za ubliżanie nowej koleżance. - oznajmia nauczycielka surowym tonem. - Julka, usiądź proszę obok Jake'a.
Podchodzę nieśmiało do ławki, przy której jedno z miejsc zajmuje szatyn o piwnych oczach. Wygląda nawet przyjaźnie. Siadam więc na krześle obok niego i rozpakowuję potrzebne na matematykę książki, skupiając się na słowach nauczycielki, dzięki czemu przynajmniej na chwilę przestaję myśleć o Henrym. Co jakiś czas jednak czuję na sobie wzrok mojego nowego znajomego, co bardzo mnie dekoncentruje. Staram się nie zwracać na to uwagi, ale chłopak ewidentnie wlepia we mnie swoje ciekawskie ślepia.
Oddycham z ulgą, słysząc dzwonek na przerwę. Czym prędzej pakuję swoje rzeczy, po czym wychodzę z klasy i rozglądam się za Patrycją. Dostrzegam ją dopiero po kilku minutach przy wyjściu, patrzącą rozmarzonym wzrokiem na boisko. Staję obok niej, a następnie zaczynam się w nią wpatrywać, czekając aż mnie zauważy. Staje się to na szczęście już chwilę później. Siostra patrzy na mnie zakłopotanym wzrokiem, a ja zakładam ręce na piersi i czekam na wyjaśnienia.
- To... jak było na lekcji? - uśmiecha się szerzej, próbując zatuszować swoje wcześniejsze rozmarzenie.
- Kendall tu był, prawda? - zgaduję rozbawiona. Wow, jestem rozbawiona! No proszę, Pati działa cuda.
- No a co miałam robić przez całą przerwę? - pyta z miną niewiniątka, uciekając wzrokiem.
- Dobra, dobra. To leć już do niego, bo jeszcze umrzecie z tęsknoty. - mówię z sarkazmem, popychając ją lekko w stronę wyjścia.
- Ej, ale jak było na lekcji? Wszystko w porządku? Na pewno mogę iść? - dopytuje blondynka z niepewnością.
- Tak, spokojnie. Możesz już iść. I zanim cokolwiek powiesz, wiem że mam zadzwonić, gdyby coś się działo, albo gdybym wcześniej skończyła lekcje. I wiem też, że mam na siebie uważać. Papa. - macham mojej, czasem zbyt nadopiekuńczej, siostrze, wypychając ją za drzwi, po czym biorę głęboki oddech i idę pod następną salę, szykując się psychicznie na kolejną lekcję.
______________________________________________________________
Hej!
Perypetii Julki ciąg dalszy. Mam dużo pomysłów na rozwinięcie jej wątku, więc kilka(naście?) rozdziałów poświęcimy młodszej Krajewskiej i jej problemom.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Marta, podobno z niektórych rzeczy wyrasta się z wiekiem, więc może Henry też wyrośnie ze swoich głupich pomysłów? No, przynajmniej z aż tak głupich pomysłów. Wiesz, o niej i jej rodzicach będzie jeszcze wątek, ale tak, to głównie ich wina, że dziewczyna się tak zachowuje.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A tutaj macie zdjęcie Jake'a:
Do następnego.
Dobra, czytałam rozdział wczoraj wieczorem na telefonie, ale nie skomentowałam, bo na moim telefonie trochę ciężko, więc nie wiem, jak mi to wyjdzie po tylu godzinach. A jakbym wtedy skomentowała, to wyskoczyłoby Ci inne konto, bo miałam zmieniać, ale nic z tego nie wyszło.
OdpowiedzUsuńDobra, nie ważne. Postaram się napisać z sensem.
Julka jest najwyraźniej załamana. Nie powinno mnie to dziwić, bo sama widziałam, co się z nią działo po fakcie i na wet tak dobra przyjaciółka jak Kasia nie zdołała jej ogarniać. Na razie czekam na coś nieprzewidywalnego. W sensie, że ktoś się zmieni o sto osiemdziesiąt stopni. Na razie na świeczniku moich teorii jest Teri, ale co wymyśliłam, wolę nie mówić, żeby Ci nic nie sugerować.
I pojawił się nowy chłopak. Jak zobaczyłam zdjęcie, zaraz pomyślałam „Kto to Parker?”| i fakt, to jest Parker. Uwielbiam Liv i Maddie, chociaż nie oglądałam tego za wiele, bo nie mam płatnej telewizji, ale jego zdjęcie było dla mnie sporym zaskoczeniem. Nauczycielka trochę wredna, wredne dziewczyny jak w każdej klasie... no... to zobaczymy co będzie za kilka rozdziałów.
Rozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!
Poza tym muszę zacząć pisać te komentarze w oddzielnych dokumentach, zamiast ciągle dopisywać wszystko w jednym pliku, bo tego odpisu na nk będę szukała chyba pół godziny.