Rozdział 106

ROZDZIAŁ 106
*per. Julii*
Samolot po kilku godzinach ląduje w Los Angeles. Pociągam nosem i wychodzę z maszyny wraz z Kasią i Jamesem. Jestem w okropnym stanie. Zmęczona, głodna, zapłakana, załamana. Jedyne, o czym teraz marzę, to ciepłe łóżko i sen. Na razie chcę tylko odpocząć. Potem będę myśleć, co dalej.
Wsiadam na tylne siedzenia samochodu Maslowa, a Kasia zajmuje miejsce obok mnie. Odkąd powiedziałam jej, co się stało, niemal cały czas tuli mnie i uspokaja, a ja cały czas wpatruje się w zdjęcie Henry'ego, nadal znajdujące się na tapecie mojego telefonu. Nie mogę uwierzyć, że to wszystko naprawdę się dzieje. Ta cała sytuacja jest jak jeden wielki koszmar, z którego chcę jak najszybciej się obudzić.
Pod hotel dojeżdżamy po około pół godzinie. James zatrzymuje samochód na parkingu, a Kasia wysiada wraz ze mną, chcąc odprowadzić mnie pod same drzwi mieszkania. Zarzucam na ramię plecak i wchodzę do wnętrza budynku, gdzie na jednym z foteli ze zdziwieniem dostrzegam Patrycję. Patrzę pytająco na Kasię, mając nadzieję, że jeszcze nie zdążyła poinformować mojej siostry o tym, co się stało.
- Ja jej nic nie powiedziałam. - dziewczyna podnosi ręce w obronnym geście, odgadując moje myśli.
- No to co tu robi? - pytam szeptem, nie chcąc zwrócić uwagi blondynki.
- A ja wiem? Nie kontaktowałam się z nią od wylądowania w Nowym Yorku. - twierdzi szatynka, co zwraca uwagę mojej siostry.
- No nareszcie jesteście. Ile można na Was czekać? - pyta retorycznie ze śmiechem, po czym podchodzi do nas i przytula każdą z nas na powitanie.
- Oj no wiesz, korki. - śmieje się Kasia. - No dobra, to ja lecę, bo Jamie pewnie się niecierpliwi. Pogadamy w domu.
- Pewnie, leć. - uśmiecha się Patrycja, a nasza przyjaciółka macha nam i wychodzi z hotelu, zostawiając nas same. - No i jak było? Henry pewnie się ucieszył, jak Cię zobaczył?
- Ta, nie do końca. - odpowiadam cicho, wchodząc z nią do windy.
- Co? - pyta zdziwiona. - Jak to?
- Wiesz, był zbyt zajęty całowaniem się ze swoją dziewczyną. - oznajmiam smutna.
- Przecież Ty jesteś jego dziewczyną. - twierdzi z uśmiechem, a ja patrzę na nią jak na idiotkę. - Zaraz, zaraz... zdradził Cię?
- Brawo Sherlocku. - mówię z sarkazmem, wychodząc z windy.
- Ej, ale z kim? Czemu? - pyta zszokowana, dotrzymując mi kroku.
- Ta dziewczyna twierdzi, że podobno są razem od pół roku, więc nie dziwne, że się z nią całował. - opowiadam Patrycji, a do moich oczu na powrót napływają łzy.
- No to po co pytałby Cię o chodzenie? - Pati patrzy na mnie z niedowierzaniem, a ja widzę, że nie mieści jej się to w głowie.
- A skąd mam wiedzieć? Może chciał sobie ze mnie zażartować? A może sądził, że nie dowiem się o tamtej dziewczynie? Nie wiem, nie siedzę w jego głowie. - mówię załamana i wbiegam do apartamentu, gdzie czekają na mnie rodzice. Omijam ich jednak, pędząc prosto do swojego pokoju. Wpadam tam, a następnie zamykam drzwi na klucz. Rzucam plecak na podłogę, po czym przebieram się w pidżamę i kładę się do łóżka, uwalniając łzy. Moim ciałem wstrząsają szlochy, a do mojej sypialni dobijają się zaniepokojeni rodzice, ale nie otwieram ich. Zakopuję się w kołdrę, przytulając mojego starego pluszaka i daję się porwać zmęczeniu.
______________________________________________________________
Hejo!
Wybaczcie spóźnienie, mam teraz dużo pracy i nie dałam rady się wyrobić. Postaram się, żeby następny rozdział był już o normalnej godzinie, ale nie obiecuję, że się uda. A teraz przejdźmy już do odpowiadania na komentarze sprzed tygodnia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Marta, to prawda, tamten rozdział jest dłuższy od poprzednich. Po prostu, tak jak wspominałam, chciałam zawrzeć cały wyjazd do Nowego Yorku w jednym wpisie.
Wiesz, Henry ma dużo różnych, niekoniecznie mądrych pomysłów. Nawet nie przyszło mu do głowy, że Julka może się o tym dowiedzieć.
Nie, ale jeśli raz całował się z inną, to czemu nie miałby zrobić tego kilka razy? Przecież nikt nie wie, ile tak naprawdę dziewczyn ma Henry, ani z kim się całuje, czyż nie?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na dzisiaj to tyle, więc widzimy się w piątek na moim drugim blogu (TUTAJ).
Ps. Zaczynam udzielać się na moich portalach społecznościowych, więc wbijajcie na Instagrama (TUTAJ), gdzie czeka już na Was pierwszy z regularnych postów.
Do następnego.

1 komentarz:

  1. I Julka ma doła... Rety, ogarniam, że Henry wiele dla niej znaczy, ale koleś uwalił po całości. Zaczynam podejrzewać, że wcale mu nie zależy na Julce. Może tak twierdzi, ale nie wiadomo jaka jest prawda. Mówisz, że pomysły Henry'ego bywają niemądre, ale wyobraź sobie coś takiego: Julka i Henry są małżeństwem, a ten wciąż ma podobne pomysły, a co za tym idzie, zdradza ja na lewo i prawo. Może wybiegam trochę za bardzo do przodu, ale jeśli on się nie zmieni, to Julka będzie wiecznie nieszczęśliwa i skończy z depresją. Niezbyt optymistyczny scenariusz, wiem, ale nie mam dzisiaj nastroju na wesołe gatki, więc musisz mi wybaczyć.
    A ta lasencja? Matko kochana, gdzie ona się chowała! Kim są jej rodzice, ze nakładli jej takiego gówna do łba? No i co Henry w niej zobaczył? Zaczynam go nie lubić, bo zachowuje się jak ostatni kretyn. A nawet gorzej. Wiem, ze to dzieciak, ale taka jest prawda.
    Rozdział świetny! Czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Wydarzenia przedstawione w opowiadaniu są jedynie wytworem mojej wyobraźni i nie miały miejsca w realnym świecie.
Wszelkie zbieżności imion i nazwisk są przypadkowe.
Niektóre informacje zostały zmienione na potrzeby opowiadania.
Enjoy! :D