ROZDZIAŁ 77
*per. Agaty*
Jest noc. Leżę już w łóżku, a pomimo to nie mogę zasnąć. Ciągle myślę o stalkerze Patrycji. Coraz bardziej się o nią boję. Przecież skoro jest zdolny do robienia jej zdjęć w nocy, to może być też zdolny do zrobienia jej krzywdy. Cały czas próbuję namówić ją do pójścia na policję, ale ona nie chce. Twierdzi, że sobie poradzi. Mimo to widzę, co się z nią dzieje. Widzę jak siada jej psychika i widzę jak przestaje nam ufać.
Wzdycham cicho i wstaję z łóżka. Już wiem, że nie dam rady zasnąć, więc przebieram się w pierwsze, lepsze cichy, narzucam bluzę, zakładam buty i wychodzę z domu. Wdycham świeże powietrze i kieruję się w stronę parku. Nie zachodzę jednak daleko. Zachodzę tylko niedaleko drzewa położonego przy naszym ogródku, gdyż zauważam za nim postać. Jest to dość wysoki mężczyzna z telefonem skierowanym na okno sypialni Patrycji i Kendalla. Stalker.
Stoję jak sparaliżowana, dopóki nie przenosi wzroku z telefonu na mnie. Powoli zaczyna do mnie podchodzić. Widzę, że jest wściekły. Otrząsam się z szoku w ostatniej chwili i zaczynam biec w stronę domu. Nie oglądam się za siebie. Wpadam do domu, nie zwracając uwagi na to czy robię hałas. Zatrzaskuję drzwi i opieram się o nie, ledwo stojąc z przerażenia. Po chwili ktoś wychodzi z kuchni. Patrzę wystraszona w tamtą stronę. Carlos. Podchodzi do mnie zdziwiony, ale widząc że cała się trzęsę i ledwo stoję, łapie mnie za rękę i, asekurując przed upadkiem, prowadzi do salonu. Chwilę później sadza mnie na kanapie i idzie po coś do kuchni.
Nie wiem, ile mija czasu od jego wyjścia do powrotu. Kiedy wchodzi z powrotem do pomieszczenia, jestem zdolna zauważyć tylko, że trzyma jakiś kubek. Siada obok mnie i podaje mi naczynie, napełnione gorącą czekoladą. Biorę łyk napoju i staram się uspokoić. Udaje mi się to dopiero po jakimś czasie. Pena cały czas siedzi obok, wpatrując się we mnie z niepokojem.
- Już lepiej? - pyta w pewnym momencie.
- Tak, dziękuję. - mówię cicho, wdzięczna że nie zostawił mnie samej.
- Nie ma za co. Powiesz mi, co się właściwie stało i co robiłaś o drugiej w nocy poza domem?
- Nic się nie stało. Pójdę już. - stwierdzam, nie chcąc mu mówić o wszystkim ze względu na obietnicę daną Patrycji. Sekundę później wstaję, w celu udania się do pokoju.
- Nigdzie nie idziesz. Siadaj i przestań kłamać. Masz mi powiedzieć, co się stało. - żąda, a ja nie wytrzymuję. Zaczynam płakać i mówić mu o wszystkim. Opowiadam o Patrycji, stalkerze, nawet o dziwnym zachowaniu Dagmary. Carlos przez ten cały czas siedzi cicho, a ja z emocji nie jestem w stanie zarejestrować nawet tego, że w pewnym momencie zaczyna mnie tulić. Latynos pozwala mi wypłakiwać się na jego ramieniu, po czym bez słowa zaczyna kołysać. Jestem tak zmęczona ucieczką i płaczem, że nawet się nie opieram. Zapłakana i wtulona w niego, zasypiam.
________________________________________________________________________
Hej!
Dzisiaj rozdział nieco inny, bo chyba po raz pierwszy od rozpoczęcia sprawy ze stalkerem, napisany z perspektywy Agaty, która jako jedyna była wtajemniczona we wszystko. Jak również widać, Carlos ma takie wyczucie, że nawet nad ranem znajduje się w kryzysowym momencie tam, gdzie jest najbardziej potrzebny.
O rozdziale to tyle, a teraz chcę się z Wami podzielić pewnym pomysłem (?), który wpadł mi ostatnio do głowy. Właściwie nie wiem czy można tak to nazwać, ale może przejdę już do rzeczy. Mianowicie chodzi o to, że mam ogromną chęć zrobić maraton rozdziałów na którymś z blogu. Jeśli potrzebujecie powodu do zrobienia go, może to być nawet niedawne rozpoczęcie wakacji. Dajcie mi konieczne w komentarzach znać, co sądzicie o tym pomyśle. Jeżeli się Wam spodoba, ustalimy szczegóły. I tak, wiem, że większość osób nie udziela się w komentarzach (udziela się tylko Marta, ale cii), więc zapewne zrobię ankietę tutaj na blogu, jak również na facebook'owej grupie, na której najczęściej informuję Was o nowym rozdziale. Niemniej jednak nie pogardziłabym komentarzem, nawet jeśli miałby on zawierać odpowiedź na pytanie, a nie odniesienie do całego rozdziału. Zdaję sobie sprawę też z tego, że mało kto czyta notki pod rozdziałami, więc niewykluczone, że pojawi się osobny post odnośnie maratonu.
To ten, ja już kończę, bo zaczynam przynudzać. Na kolejny rozdział zapraszam Was na sobotę na godzinę 20:00.
Do następnego.
Jest noc. Leżę już w łóżku, a pomimo to nie mogę zasnąć. Ciągle myślę o stalkerze Patrycji. Coraz bardziej się o nią boję. Przecież skoro jest zdolny do robienia jej zdjęć w nocy, to może być też zdolny do zrobienia jej krzywdy. Cały czas próbuję namówić ją do pójścia na policję, ale ona nie chce. Twierdzi, że sobie poradzi. Mimo to widzę, co się z nią dzieje. Widzę jak siada jej psychika i widzę jak przestaje nam ufać.
Wzdycham cicho i wstaję z łóżka. Już wiem, że nie dam rady zasnąć, więc przebieram się w pierwsze, lepsze cichy, narzucam bluzę, zakładam buty i wychodzę z domu. Wdycham świeże powietrze i kieruję się w stronę parku. Nie zachodzę jednak daleko. Zachodzę tylko niedaleko drzewa położonego przy naszym ogródku, gdyż zauważam za nim postać. Jest to dość wysoki mężczyzna z telefonem skierowanym na okno sypialni Patrycji i Kendalla. Stalker.
Stoję jak sparaliżowana, dopóki nie przenosi wzroku z telefonu na mnie. Powoli zaczyna do mnie podchodzić. Widzę, że jest wściekły. Otrząsam się z szoku w ostatniej chwili i zaczynam biec w stronę domu. Nie oglądam się za siebie. Wpadam do domu, nie zwracając uwagi na to czy robię hałas. Zatrzaskuję drzwi i opieram się o nie, ledwo stojąc z przerażenia. Po chwili ktoś wychodzi z kuchni. Patrzę wystraszona w tamtą stronę. Carlos. Podchodzi do mnie zdziwiony, ale widząc że cała się trzęsę i ledwo stoję, łapie mnie za rękę i, asekurując przed upadkiem, prowadzi do salonu. Chwilę później sadza mnie na kanapie i idzie po coś do kuchni.
Nie wiem, ile mija czasu od jego wyjścia do powrotu. Kiedy wchodzi z powrotem do pomieszczenia, jestem zdolna zauważyć tylko, że trzyma jakiś kubek. Siada obok mnie i podaje mi naczynie, napełnione gorącą czekoladą. Biorę łyk napoju i staram się uspokoić. Udaje mi się to dopiero po jakimś czasie. Pena cały czas siedzi obok, wpatrując się we mnie z niepokojem.
- Już lepiej? - pyta w pewnym momencie.
- Tak, dziękuję. - mówię cicho, wdzięczna że nie zostawił mnie samej.
- Nie ma za co. Powiesz mi, co się właściwie stało i co robiłaś o drugiej w nocy poza domem?
- Nic się nie stało. Pójdę już. - stwierdzam, nie chcąc mu mówić o wszystkim ze względu na obietnicę daną Patrycji. Sekundę później wstaję, w celu udania się do pokoju.
- Nigdzie nie idziesz. Siadaj i przestań kłamać. Masz mi powiedzieć, co się stało. - żąda, a ja nie wytrzymuję. Zaczynam płakać i mówić mu o wszystkim. Opowiadam o Patrycji, stalkerze, nawet o dziwnym zachowaniu Dagmary. Carlos przez ten cały czas siedzi cicho, a ja z emocji nie jestem w stanie zarejestrować nawet tego, że w pewnym momencie zaczyna mnie tulić. Latynos pozwala mi wypłakiwać się na jego ramieniu, po czym bez słowa zaczyna kołysać. Jestem tak zmęczona ucieczką i płaczem, że nawet się nie opieram. Zapłakana i wtulona w niego, zasypiam.
________________________________________________________________________
Hej!
Dzisiaj rozdział nieco inny, bo chyba po raz pierwszy od rozpoczęcia sprawy ze stalkerem, napisany z perspektywy Agaty, która jako jedyna była wtajemniczona we wszystko. Jak również widać, Carlos ma takie wyczucie, że nawet nad ranem znajduje się w kryzysowym momencie tam, gdzie jest najbardziej potrzebny.
O rozdziale to tyle, a teraz chcę się z Wami podzielić pewnym pomysłem (?), który wpadł mi ostatnio do głowy. Właściwie nie wiem czy można tak to nazwać, ale może przejdę już do rzeczy. Mianowicie chodzi o to, że mam ogromną chęć zrobić maraton rozdziałów na którymś z blogu. Jeśli potrzebujecie powodu do zrobienia go, może to być nawet niedawne rozpoczęcie wakacji. Dajcie mi konieczne w komentarzach znać, co sądzicie o tym pomyśle. Jeżeli się Wam spodoba, ustalimy szczegóły. I tak, wiem, że większość osób nie udziela się w komentarzach (udziela się tylko Marta, ale cii), więc zapewne zrobię ankietę tutaj na blogu, jak również na facebook'owej grupie, na której najczęściej informuję Was o nowym rozdziale. Niemniej jednak nie pogardziłabym komentarzem, nawet jeśli miałby on zawierać odpowiedź na pytanie, a nie odniesienie do całego rozdziału. Zdaję sobie sprawę też z tego, że mało kto czyta notki pod rozdziałami, więc niewykluczone, że pojawi się osobny post odnośnie maratonu.
To ten, ja już kończę, bo zaczynam przynudzać. Na kolejny rozdział zapraszam Was na sobotę na godzinę 20:00.
Do następnego.