ROZDZIAŁ 74
*per. Patrycji*
Kiedy wchodzę do salonu, wzrok wszystkich pada na mnie, a zaciekła rozmowa gwałtownie zostaje przerwana. Czyżby rozmawiali o mnie? No nic. Uśmiecham się lekko i siadam między Kendallem, a Agatą, gdzie jest jedyne wolne miejsce, a oni zaczynają dyskutować o tym, co dziś będziemy robić. W pewnym momencie pada propozycja pojechania na plażę. O dziwo proponuje to Dagmara. Nie jestem pewna co do tego pomysłu, zważywszy na to, co się ostatnio dzieje, ale nic nie mówię. Zgadzam się na ten pomysł, bo wiem, jeśli odmówię, zaczną się pytania, a Kendall będzie chciał zostać ze mną w domu. Nie chcę psuć mu życia przez jednego, psychicznego kolesia, któremu coś się ubzdurało.
Po kilku minutach, cały czas z uśmiechem na ustach, kieruję kroki do pokoju, żeby założyć strój kąpielowy pod ubranie i spakować najpotrzebniejsze rzeczy, po czym schodzę na dół. Czekam jeszcze chwilę na resztę przyjaciół i idziemy do samochodów.
Na plażę dojeżdżamy po niecałych trzydziestu minutach. Chłopcy wyciągają wszystko z bagażników, a ja z dziewczynami idę szukać dogodnego miejsca do rozłożenia się. Po kilku minutach znajdujemy miejsce w cieniu pod drzewem, więc czym prędzej kierujemy się tam z ręcznikami, a chwilę później dołączają do nas chłopaki z resztą rzeczy. Rzucają je byle gdzie, po czym rozbierają się do kąpielówek i pędzą do wody. Idąc ich śladem, razem z dziewczynami zostajemy w samym stroju kąpielowym. My jednak kładziemy się i zaczynamy opalać. Szczerze mówiąc nie za bardzo to lubię, ale bądź co bądź jestem w Los Angeles już jakiś czas, a moja skóra nadal jest okropnie blada. Zakładam okulary przeciwsłoneczne i patrzę w niebo, rozkoszując się świecącym słońcem. Nadal myślę jednak o moim dręczycielu. Boję się, że gdzieś tu jest. Staram się uspokoić, ale nie jest to takie łatwe jak się wydaje. Przez cały czas mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, ale kiedy zaczynam dyskretnie się rozglądać nie zauważam nikogo poza zwykłymi ludźmi relaksującymi się na plaży. Nikt nie ma w dłoni telefonu komórkowego. No, może jakieś nastolatki, które dnia sobie bez tego nie wyobrażają. Poza tym jest spokojnie, więc staram się zapomnieć o tym, co ostatnio przeszłam i cieszyć się tym dniem.
Z zamyślenia wyrywa mnie nagłe zimno na mojej skórze. Podnoszę się szybko i spoglądam w górę, gdzie widzę Kendalla z wyszczerzem.
- Co? - pytam niewinnie, patrząc na niego z udawanym strachem.
- Idziesz pływać. - bardziej oznajmia niż pyta, po czym przerzuca mnie sobie przez ramię i kieruje się w stronę wody. Biję go ze śmiechem w plecy i próbuję wydostać się z jego objęć, ale koniec końców i tak ląduje z piskiem w zimnej wodzie. Kiedy się wynurzam, Kendalla nie ma przede mną, więc zaczynam się rozglądać. Dopiero po chwili dostrzegam go w połowie wodnej drogi na drugi koniec plaży. Macha mi z szerokim uśmiechem, więc czym prędzej zaczynam do niego płynąć. Niestety dogonienie go nie jest takie łatwe jak się wydaje, bo co rusz drogę zagradzają mi chłopcy. Zmówili się czy jak? No nic. Wymijam większość i płynę dalej, aż w pewnym momencie drogę zagradza mi Logan. Już wiem, że nie będzie łatwo, bo Henderson jest uparty jak osioł. Kiedy ja przesuwam się w prawo, on robi to samo. Ja płynę w lewo, on w lewo. Ja nurkuję, on nurkuje. Po jakimś czasie zaczyna się to robić trochę uciążliwe, więc próbuję wyminąć go za wszelką cenę. On jednak się nie poddaje. W pewnym momencie patrzę mu przez ramię i zaczynam się nieopanowanie śmiać. Kendall stoi niedaleko i robi głupie miny w stronę niczego nieświadomego bruneta.
Po moim wybuchu śmiechu Henderson odwraca się zdezorientowany, odgradzając mi tym drogę ucieczki. Pędem go wymijam i widzę jak Kendall zaczyna płynąć. Przyspieszam więc i wskakuję mu ze śmiechem na plecy, a on zanurza się, nie mogąc utrzymać równowagi.
Po wynurzeniu się zauważamy zachodzące powoli słońce. Szybko zleciało. Wzdycham i płynę z nim na brzeg. Wychodzimy z wody i kierujemy się do ręczników. Pomimo pory, piasek nadal jest gorący i parzy nas w bose stopy. Jest to jednak przyjemne uczucie. Gorący piasek zawsze kojarzył mi się z wakacjami i beztroską, więc nie narzekam.
Kiedy jesteśmy już niedaleko miejsca, w którym się rozłożyliśmy, przyjaciele rzucają nam ręczniki. Łapiemy je w locie i wycieramy się, a ja przy okazji suszę mokre włosy. Po dojściu do dziewczyn zakładam ubranie i pomagam im spakować wszystkie rzeczy. Kilka minut później wszystko jest już w bagażnikach, a my idziemy zrobić szybką "sesję zdjęciową" na pamiątkę tego dnia.
Po zrobieniu zdjęć wsiadamy do samochodów i jedziemy do domu, a ja z uśmiechem przytulam się do Kendalla i odpływam w nicość.
_____________________________________________________________________
Hejka!
Tak jak obiecałam, dzisiaj pojawia się rozdział. W przeciwieństwie do poprzednich jest on dłuższy i spokojniejszy, co możecie zresztą sami zauważyć.
Chciałam Was też przeprosić za to, że wczoraj nie pojawił się post z serii "Przemyślenia", ale o 16 pojechałam na zakończenie roku i wszystko wydłużyło się tak, że w domu wylądowałam około 21, nie mając na nic siły. Niemniej jednak postaram się dodać ten post jutro o 20. Następny rozdział natomiast, pojawi się w niedzielę o 20.
Do następnego.
Kiedy wchodzę do salonu, wzrok wszystkich pada na mnie, a zaciekła rozmowa gwałtownie zostaje przerwana. Czyżby rozmawiali o mnie? No nic. Uśmiecham się lekko i siadam między Kendallem, a Agatą, gdzie jest jedyne wolne miejsce, a oni zaczynają dyskutować o tym, co dziś będziemy robić. W pewnym momencie pada propozycja pojechania na plażę. O dziwo proponuje to Dagmara. Nie jestem pewna co do tego pomysłu, zważywszy na to, co się ostatnio dzieje, ale nic nie mówię. Zgadzam się na ten pomysł, bo wiem, jeśli odmówię, zaczną się pytania, a Kendall będzie chciał zostać ze mną w domu. Nie chcę psuć mu życia przez jednego, psychicznego kolesia, któremu coś się ubzdurało.
Po kilku minutach, cały czas z uśmiechem na ustach, kieruję kroki do pokoju, żeby założyć strój kąpielowy pod ubranie i spakować najpotrzebniejsze rzeczy, po czym schodzę na dół. Czekam jeszcze chwilę na resztę przyjaciół i idziemy do samochodów.
Na plażę dojeżdżamy po niecałych trzydziestu minutach. Chłopcy wyciągają wszystko z bagażników, a ja z dziewczynami idę szukać dogodnego miejsca do rozłożenia się. Po kilku minutach znajdujemy miejsce w cieniu pod drzewem, więc czym prędzej kierujemy się tam z ręcznikami, a chwilę później dołączają do nas chłopaki z resztą rzeczy. Rzucają je byle gdzie, po czym rozbierają się do kąpielówek i pędzą do wody. Idąc ich śladem, razem z dziewczynami zostajemy w samym stroju kąpielowym. My jednak kładziemy się i zaczynamy opalać. Szczerze mówiąc nie za bardzo to lubię, ale bądź co bądź jestem w Los Angeles już jakiś czas, a moja skóra nadal jest okropnie blada. Zakładam okulary przeciwsłoneczne i patrzę w niebo, rozkoszując się świecącym słońcem. Nadal myślę jednak o moim dręczycielu. Boję się, że gdzieś tu jest. Staram się uspokoić, ale nie jest to takie łatwe jak się wydaje. Przez cały czas mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, ale kiedy zaczynam dyskretnie się rozglądać nie zauważam nikogo poza zwykłymi ludźmi relaksującymi się na plaży. Nikt nie ma w dłoni telefonu komórkowego. No, może jakieś nastolatki, które dnia sobie bez tego nie wyobrażają. Poza tym jest spokojnie, więc staram się zapomnieć o tym, co ostatnio przeszłam i cieszyć się tym dniem.
Z zamyślenia wyrywa mnie nagłe zimno na mojej skórze. Podnoszę się szybko i spoglądam w górę, gdzie widzę Kendalla z wyszczerzem.
- Co? - pytam niewinnie, patrząc na niego z udawanym strachem.
- Idziesz pływać. - bardziej oznajmia niż pyta, po czym przerzuca mnie sobie przez ramię i kieruje się w stronę wody. Biję go ze śmiechem w plecy i próbuję wydostać się z jego objęć, ale koniec końców i tak ląduje z piskiem w zimnej wodzie. Kiedy się wynurzam, Kendalla nie ma przede mną, więc zaczynam się rozglądać. Dopiero po chwili dostrzegam go w połowie wodnej drogi na drugi koniec plaży. Macha mi z szerokim uśmiechem, więc czym prędzej zaczynam do niego płynąć. Niestety dogonienie go nie jest takie łatwe jak się wydaje, bo co rusz drogę zagradzają mi chłopcy. Zmówili się czy jak? No nic. Wymijam większość i płynę dalej, aż w pewnym momencie drogę zagradza mi Logan. Już wiem, że nie będzie łatwo, bo Henderson jest uparty jak osioł. Kiedy ja przesuwam się w prawo, on robi to samo. Ja płynę w lewo, on w lewo. Ja nurkuję, on nurkuje. Po jakimś czasie zaczyna się to robić trochę uciążliwe, więc próbuję wyminąć go za wszelką cenę. On jednak się nie poddaje. W pewnym momencie patrzę mu przez ramię i zaczynam się nieopanowanie śmiać. Kendall stoi niedaleko i robi głupie miny w stronę niczego nieświadomego bruneta.
Po moim wybuchu śmiechu Henderson odwraca się zdezorientowany, odgradzając mi tym drogę ucieczki. Pędem go wymijam i widzę jak Kendall zaczyna płynąć. Przyspieszam więc i wskakuję mu ze śmiechem na plecy, a on zanurza się, nie mogąc utrzymać równowagi.
Po wynurzeniu się zauważamy zachodzące powoli słońce. Szybko zleciało. Wzdycham i płynę z nim na brzeg. Wychodzimy z wody i kierujemy się do ręczników. Pomimo pory, piasek nadal jest gorący i parzy nas w bose stopy. Jest to jednak przyjemne uczucie. Gorący piasek zawsze kojarzył mi się z wakacjami i beztroską, więc nie narzekam.
Kiedy jesteśmy już niedaleko miejsca, w którym się rozłożyliśmy, przyjaciele rzucają nam ręczniki. Łapiemy je w locie i wycieramy się, a ja przy okazji suszę mokre włosy. Po dojściu do dziewczyn zakładam ubranie i pomagam im spakować wszystkie rzeczy. Kilka minut później wszystko jest już w bagażnikach, a my idziemy zrobić szybką "sesję zdjęciową" na pamiątkę tego dnia.
Po zrobieniu zdjęć wsiadamy do samochodów i jedziemy do domu, a ja z uśmiechem przytulam się do Kendalla i odpływam w nicość.
_____________________________________________________________________
Hejka!
Tak jak obiecałam, dzisiaj pojawia się rozdział. W przeciwieństwie do poprzednich jest on dłuższy i spokojniejszy, co możecie zresztą sami zauważyć.
Chciałam Was też przeprosić za to, że wczoraj nie pojawił się post z serii "Przemyślenia", ale o 16 pojechałam na zakończenie roku i wszystko wydłużyło się tak, że w domu wylądowałam około 21, nie mając na nic siły. Niemniej jednak postaram się dodać ten post jutro o 20. Następny rozdział natomiast, pojawi się w niedzielę o 20.
Do następnego.
Taa... coś mi się widzi, że żaden pomysł Dagmary nie jest do końca pewny. Aż mi się przypomniał ten tekst z "Teen Wolfa": "Plan A zawsze jest do dupy". I nie. Nie wiem, jaki to ma związek.
OdpowiedzUsuńAle wiesz, Kendall i tak będzie musiał się dowiedzieć o tym psychicznym kolesiu choćby nie wiem co. Oliwa zawsze na wierzch wypływa. I warto o tym pamiętać, bo ten "psychiczny koleś" może prędzej, czy później zrobić Patrycji krzywdę.
O rety, aż zaczęłam się głośno śmiać, pomimo późnej wieczorowej pory nikt się tym nie przejął, ale przypomniało mi się, jak mój kolega sie niedawno opalił. Rety, nikomu tego nie życzę. Co prawda je się trochę spiekłam na procesji, ale już mnie nie piecze.
Pływanie... Kendall i jego pomysł. Jest mi go trochę żal, bo tak na prawdę nie wie co się dzieje, ale mam nadzieję, że Patrycja pójdzie po rozum do głowy. Przynajmniej Patrycja na chwilę zapomniała.
Ładne to było, serio. Kurde, nie spodziewałam się takiego przerywnika, w trakcie tej sprawy ze stalkerem. Rozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!