*per. Agaty*
Wczorajszy wieczór był najlepszym wieczorem w moim życiu, a randka była przecudowna. Ja i Carlos bardzo dużo rozmawialiśmy i w tę jedną noc dowiedzieliśmy się o sobie więcej niż odkąd się poznaliśmy. Niesamowite...
Wracając jednak do dnia dzisiejszego, czas zejść na ziemię. Wychodzę z pokoju i, z szerokim uśmiechem na ustach, schodzę do kuchni, gdzie przy stole siedzi Henry. Chłopak wygląda na przygnębionego.
- Siema, młody. Co tam? - zagaduję, przy okazji robiąc sobie na śniadanie płatki.
- Nic. - odburkuje nastolatek, skupiając się na jedzeniu swojej kanapki. Okay, trochę to dziwne...
- Ej, co jest? Mamy piękny dzień, uśmiechnij się. - siadam obok niego, próbując poprawić mu humor.
- Jak chcesz, to się uśmiechaj, ja nie mam ochoty. W ogóle co ty taka szczęśliwa?! - Henry zaczyna się mocno irytować. Oho, naprawdę musi być źle...
- Nie krzycz na nią. - do kuchni niespodziewanie wchodzi Teri. - Była wczoraj na randce, daj jej się nacieszyć.
- A, tak, Carlos coś wspominał. Fajnie, że jesteście razem i że się cieszysz, ale nie zmuszaj mnie do uśmiechu, okay? - prosi nastolatek.
- Okay, sorki. A czemu jesteś dzisiaj taki przygnębiony i drażliwy? - pytam, wciąż nie mogąc tego zrozumieć.
- Nie dziw mu się, dzisiaj wraca do Nowego Jorku. - przypomina mi Teri. - A skoro już jesteśmy przy tym temacie, na pewno wszystko spakowałeś?
- Ta. - odpowiada zdawkowo Henry, robiąc coś w telefonie.
- Za dwie godziny masz samolot, więc jak pojedziemy na lotnisko, to nie będzie już czasu wracać. Na pewno masz wszystko?
- Tak! - chłopak jest już naprawdę mocno zirytowany, ale Teri nie przestaje zadawać pytań, więc czym prędzej ulatniam się z kuchni, zostawiając ich samych.
Kurczę, trochę szkoda, że Henry już wyjeżdża. Co prawda wiem, że musi mieszkać z rodzicami, ale myślę, że u nas byłoby mu lepiej. To znaczy, bardzo szanuję jego rodziców, ale Henry ma tutaj przyjaciół i siostrę, a w Nowym Jorku znów czeka na niego złe towarzystwo i Bóg wie, co może się tam wydarzyć. Poza tym, tutaj jest Julka, a jego państwo Forman nie powinni ich rozdzielać, nawet jeśli nie są już w związku. Czy rodzice Henry'ego naprawdę nie widzą, że im na sobie zależy? Kurczę, przecież on uciekł z domu i poleciał na drugi koniec kraju, żeby być przy niej, kiedy była w szpitalu. I żeby nie było, nie popieram uciekania z domu, ani fałszowania dokumentów, ale ta sytuacja pokazała tylko, jak bardzo chłopakowi zależy na Julce. Wiem, że jej też na nim zależy, pomimo że stara się to ukryć. Takie rzeczy po prostu widać. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego państwo Forman nie mogą lub nie chcą tego zauważyć.
Wzdycham ciężko i wchodzę do pokoju. Biorę z biurka laptop, po czym siadam na łóżku i zakładam na uszy słuchawki, zaczynając oglądać jakiś głupi filmik. Po jakimś jestem jednak zmuszona przerwać rozrywkę, bo na korytarzu zaczyna robić się chaos, kiedy Teri zaczyna po raz setny sprawdzać, czy Henry na pewno wszystko spakował. Przewracam oczami i pogłaśniam dźwięk, próbując ponownie skupić się na filmiku. Nie udaje mi się jednak tego zrobić, bo rodzeństwo Forman zaczyna się kłócić. Boże, daj mi siłę. Czy oni choć raz nie mogliby spokojnie porozmawiać, zamiast się kłócić? Ja kumam, że są od siebie kompletnie różni, bo Teri jest zorganizowana, a Henry jest kompletnym chaosem, ale naprawdę nie muszą się wydzierać.
Kiedy hałas na chwilę cichnie, korzystam z okazji i wznawiam filmik, ale przerywa mi pukanie do drzwi. Wzdycham cicho i pozwalam niespodziewanemu gościowi wejść do pokoju. W drzwiach staje Henry, trzymając w ręku jakieś pudełko, ozdobione ładnym papierem. Zamykam laptopa i patrzę na Henry'ego z wyczekiwaniem, czując że będzie ciekawie.
- Co tam? Coś się stało? - pytam, widząc że chłopak chyba nie bardzo wie, po co tak naprawdę przyszedł.
- Będziesz widzieć się dzisiaj z Julką? - Henry patrzy na mnie niepewnie.
- Być może. Czemu pytasz? - jestem coraz bardziej zaintrygowana całą sytuacją.
- Mogłabyś jej to dać? - prosi nastolatek, wyciągając w moim kierunku pudełko. - Ja już jestem spóźniony, więc nie mam czasu do niej podjechać.
- Jasne. - biorę od chłopaka prezent i przytulam go na pożegnanie. - Trzymaj się tam i postaraj się w nic nie pakować, dobrze?
- Dobrze. - zgadza się Henry. - A wy pilnujcie Julki, okay?
- Spokojnie, będziemy się nią opiekować. - uśmiecham się lekko, co chłopak odwzajemnia, a chwilę później z dołu daje się słyszeć pospieszające wołanie Teri.
- No to idę. - wzdycha Henry i wychodzi z pokoju. Jest mi go naprawdę żal.
Kilka minut później daje się słyszeć trzask wyjściowych drzwi i wyjeżdżający z naszego pojazdu samochód, a ja zaczynam się nudzić. W domu nie ma kompletnie nikogo, więc po chwili namysłu postanawiam wybrać się do Julki i dać jej prezent od Henry'ego.
________________________________________________________________
Hejka!
Dzisiaj notka na szybko, bo trochę się spieszę, ale mam dla Was kilka informacji. Po pierwsze, przenoszę się na Wattpada, a tak dokładniej przenoszę tam moje dwa opowiadania ("Przeszłość nigdy nie znika" i "Muzyczną podróż"). Jeśli chcecie, możecie mnie tam zaobserwować. Znajdziecie mnie pod nickiem DomiSchmidt143 (TUTAJ).
Drugą informacją natomiast jest to, że założyłam własną stronę Facebookową, na której będą pojawiać się materiały dodatkowe, dotyczące moich opowiadań. Będę Wam bardzo wdzięczna, jeśli ją zalajkujecie. Strona nazywa się Domi Schmidt (TUTAJ).
Dodatkowo, dzisiaj ruszył też mój Instagram (TUTAJ) i Twitter (TUTAJ). Będę wdzięczna, jeśli mnie zaobserwujecie.
Do następnego!
Okej, czyli na dzisiaj motto Agaty brzmi: „Jeśli Ty masz dobry humor, zmuś tych, którzy go nie mają, żeby zaczęli go mieć”. Pewka.
OdpowiedzUsuńSpoko, Henry. Ja też się w takich momentach denerwuję.
Tylko czemu cały czas gadam do postaci? Do FIKCYJNYCH postaci! Nie to, że to coś nowego. Do jednego kiedyś nawet listy miłosne pisałam XD
Nie no, Tori jest niemożliwa XD
Aww, jakie to słodkie…
Rozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!
Jak dawno mnie tutaj nie było! Obiecuję poprawę!
OdpowiedzUsuń