Rozdział 138

*per. Agaty*
Nie wierzę w to, co się dzieje. Nie dość, że wyznałam Carlosowi, co do niego czuję, to jeszcze okazało się, że on to odwzajemnia, a na dodatek za godzinę idziemy na randkę. Podobno Los szykuje coś specjalnego. Jestem naprawdę ciekawa, co to będzie, ale mam też nadzieję, że nie będzie to nic zbyt drogiego, bo nie chcę, żeby chłopak się przeze mnie wykosztowywał, co zresztą byłoby bardzo w stylu chłopaka. James opowiadał mi kiedyś, że Carlos zawsze wydawał na swoje dziewczyny masę pieniędzy, chcąc je uszczęśliwić i że żadna kwota nie była dla niego problemem. Ja jednak nie chciałabym, żeby mnie traktował tak samo. Oczywiście, będę się cieszyła, jeśli raz na jakiś czas da mi jakiś drobny podarunek, ale nie chcę, aby robił to dzień w dzień, choć właśnie tego oczekiwały jego byłe. Poza tym, one w większości oczekiwały też, że chłopak będzie je utrzymywał, a ja w tej kwestii umiem sama sobie poradzić.
No dobra, jeszcze tylko odrobina błyszczyka i... gotowe. Uśmiecham się lekko do swojego odbicia w lustrze, po czym ostatni raz poprawiam sobie włosy, które dzisiaj ułożone są w lekkie fale, swobodnie opadające na moje ramiona i okalające twarz. Muszę przyznać, że wyglądam całkiem nieźle. Jedyną wadą mojego wyglądu jest makijaż. Z kosmetyków umiem posługiwać się tylko błyszczykiem i troszkę eyelinerem, więc mój make-up nie wyszedł mocny. Chociaż w sumie, jak tak teraz patrzę, to myślę, że taki delikatny makijaż nawet dodaje mi uroku.
- Hej! - na dźwięk głosu Kasi podskakuję ze strachu.
- Jezus, nie strasz. 
- Nie mam na imię Jezus i to nie jest moja wina, że myślisz o niebieskich migdałach. - mówi, a ja przewracam oczami. - Jak ci idzie szykowanie się na randkę z Losem?
- Całkiem dobrze, ale... - przerywam wpół zdania, kiedy nagle coś sobie uświadamiam. - Chwila, skąd wiesz o naszej randce? Nikomu o tym jeszcze nie mówiłam.
- Wiem, Carlos mi powiedział. - twierdzi Kaśka, co jeszcze bardziej mnie dezorientuje.
- Jak to ci powiedział?
- No normalnie. Po prostu nie chciał, żebym marnowała czas na wyciąganie cię z domu.
- Poczekaj, bo chyba nie nadążam. O czym ty mówisz? - pytam, siadając obok mojej przyjaciółki na łóżku.
- To ty nic nie wiesz? - dziwi się dziewczyna, a ja w odpowiedzi kręcę przecząco głową. - Wybacz, myślałam że Carlos ci powiedział.
- O czym?
- Pamiętasz, jak minęłyśmy się w drzwiach, kiedy szłaś dzisiaj do Losa? - pyta ni stąd ni zowąd Kasia, na co przytakuję, przypominając sobie, że rzeczywiście się z nią mijałam. - Prosił mnie wtedy, żebym wyciągnęła cię z domu, bo chciał wszystko przygotować i zrobić ci niespodziankę.
- Dobra, teraz rozumiem. - uśmiecham się. - A jak wyglądam? Może być?
- Ty się jeszcze pytasz? Dziewczyno on padnie z wrażenia.
- A makijaż jest okay? Chciałam, żeby był trochę mocniejszy, ale nie bardzo wiedziałam, jak to zrobić.
- Następnym razem przyjdź do mnie, to cię pomaluję.
- A teraz nie możesz?
- Nie mamy już czasu, za dziesięć minut masz randkę. - mówi Kasia, a ja patrzę zszokowana na zegar. Niby kiedy minęła ta godzina?! - Ej, spokojnie. To tylko randka, nie ślub. Nie masz czym się denerwować.
- Błagam, nie uspokajaj mnie. Przypomnij sobie lepiej, jak było z Jamesem i z tobą. Ty się niby nie denerwowałaś przed waszą pierwszą randką? - pytam, zaczynając dreptać w kółko po pokoju.
- Denerwowałam się, ale nie było czym. Jutro przyznasz mi rację, zobaczysz. A teraz siadaj i przestań zachowywać się jak Patrycja, kiedy była w szpitalu z Julką. Zaczynasz mi ją coraz bardziej przypominać, wiesz? To jest przerażające.
- Dobra, może rzeczywiście muszę się uspokoić. Masz przecież rację, to tylko zwykła randka. - mówię, próbując się ogarnąć.
Całkowite uspokojenie się zajmuje mi dobre kilka minut. Kiedy wreszcie wybija dwudziesta, biorę głęboki oddech, po czym wychodzę z pokoju i schodzę na dół, gdzie czeka już na mnie Carlos. Widząc mnie uśmiecha się szeroko i komplementuje mój wygląd, na co odpowiadam tym samym, musząc przyznać, że chłopak w garniturze wygląda jeszcze przystojniej niż na co dzień. Los podaje mi rękę, za którą od razu łapię. Chłopak prowadzi mnie w stronę ogrodu, z którego widać delikatne, białe światło, a moje serce zaczyna bić tak mocno, że mam wrażenie, że zaraz wyskoczy mi z piersi.
Chwilę później wchodzimy do ogrodu, znajdującego się za domem i mogę na własne oczy przekonać się, skąd dochodziło tajemnicze światło. Na dwóch znajdujących się na dworze drzewach zawieszone są białe lampki, dające magiczny klimat. Pomiędzy tymi drzewami znajduje się natomiast stolik z dwoma krzesłami, na którym znajdują się świece i dwa talerze z gorącymi jeszcze daniami.
- Mam nadzieję, że ci się podoba. - słyszę z boku głos Carlosa. - Wiem, że pewnie nie tego oczekiwałaś, ale nie miałem zbyt dużo czasu, a ludzie, którzy mieli przygotować coś o wiele lepszego w ostatniej chwili się wycofali, więc zwerbowałem chłopaków, ugotowałem twoje ulubione danie i zrobiliśmy coś takiego.
- Jest cudownie. - mówię zgodnie z prawdą, rozczulona faktem, że Los przygotował wszystko sam. No dobra, z małą pomocą chłopaków, ale i tak wolę taki wyjątkowy wieczór w przydomowym ogrodzie, niż jakieś wykwintne restauracje i sztywną atmosferę.
Uśmiecham się szczęśliwa i zajmuję miejsce przy stoliku, a Carlos siada obok mnie. Kątem oka widzę jeszcze tylko, jak Kasia przymyka drzwi do domu, aby nie przeszkadzał nam hałas. Dziewczyna dyskretnie pokazuje mi kciuk w górę i odchodzi, a ja skupiam całą swoją uwagę na Losie.
________________________________________________________________
Hej!
I jak? Podobała Wam się niespodzianka, jaką przygotował dla Agaty Carlos? A może spodziewaliście się czegoś innego? Koniecznie napiszcie mi swoje zdanie w komentarzach, a ja przechodzę do odpowiadania na komentarze z poprzedniego tygodnia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Martula, cieszę się, że tak myślisz o Kasi :D
Dlaczego? Mi zawsze wydawało się, że to normalny skrót.

Oj tam, oj tam, to tylko mały szczegół. Dzień, czy kilka miesięcy - kto by to liczył?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do następnego!

2 komentarze:

  1. „Nie mam na imię Jezus” - Kasia się robi coraz bardziej super :D Nie czaję, czemu wcześniej nie zwracałam an to uwagi…
    Tak, to tylko randka, a nie ślub, to znaczy tak jakby prawie ślub XD Bo para się wtedy poznaje, sprawdzając, czy do czegoś takiego jak ślub, w ogóle by się nadawała… Sorki, za dużo Wellsa XD
    Oj, żeby tylko coś gorszego nie wyskoczyło…
    Rozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Wydarzenia przedstawione w opowiadaniu są jedynie wytworem mojej wyobraźni i nie miały miejsca w realnym świecie.
Wszelkie zbieżności imion i nazwisk są przypadkowe.
Niektóre informacje zostały zmienione na potrzeby opowiadania.
Enjoy! :D