Rozdział 120

ROZDZIAŁ 120
*per. Julii*
Do posiadłości BTR docieram po mniej więcej godzinie. Przez całą drogę nie odzywałam się do Kendalla. On co prawda próbował zacząć rozmowę, ale ja nie miałam najmniejszej ochoty na pogawędki.
Po wejściu do mojego byłego domu witam się z domownikami. Dziewczyny oczywiście zaczynają mnie ściskać, jakby nie widziały mnie przez co najmniej pół roku, ale z chłopakami przybijam zwykłą piątkę. Przynajmniej oni zachowują się normalnie. To znaczy... normalnie jak na nich, bo oni nigdy tak naprawdę nie byli do końca normalni. Nadal są pozytywnie walnięci.
Przez kilka pierwszych minut trochę dziwi mnie fakt, że chłopaki nie fochają się, jak zwykle przy organizowaniu przez dziewczyn nocowanka, ale chwilę potem wszystko się wyjaśnia. Okazuje się, że dziewczyny organizują tę małą imprezkę, bo ich ukochani zostali wezwani w trybie ekspresowym do studia. Swoją drogą, to trochę chore wzywać kogokolwiek do pracy bez konkretnego powodu, w dodatku na ostatnią chwilę.
Po wyjściu chłopaków od razu kierujemy się do pokoju Patrycji i Kendalla. Czekają tam już lody, chipsy, popcorn i mnóstwo innych przekąsek, które powinny starczyć nam na całą noc. Siadam na łóżku mojej siostry i jej chłopaka, krzyżując nogi, a po chwili dołącza do mnie reszta moich... przyjaciółek? Sama już nie wiem.
- Dobra dziewczyny, poproszę najświeższe newsy. - mówi Agata, a w jej oczach pojawia się blask.
- U mnie raczej nic się nie zmieniło. No, oczywiście oprócz tego, że układa mi się coraz lepiej z Kendallem. - twierdzi z uśmiechem moja siostra.
- U mnie też po staremu. Nadal nie mam pracy, nie mam wybranych studiów, a James wciąż karmi mnie warzywkami. Standard. - Kasia wzrusza obojętnie ramionami, biorąc z biurka miseczkę chipsów.
- Ja ciągle myślę o Henrym. - mówi nagle Teri, a mnie przebiega dreszcz.
- Dlaczego? Co się dzieje? - pyta zaniepokojona Monika. Nie, błagam, nie opowiadaj o nim. Zostawmy ten temat, proszę.
- Od dłuższego nie mam z nim kontaktu. - twierdzi siostra mojego byłego, a ja powstrzymuję głębokie westchnięcie. Z jednej strony bardzo chciałabym wiedzieć, co się dzieje, ale z drugiej strony nie chcę nawet słyszeć o tym dupku.
- Jak to? Nie dzwoni do Ciebie? - proszę, nie. Przestańcie, zanim się rozgada.
- Nie pisze, nie dzwoni, jego telefon jest cały czas wyłączony. - za późno. - Rodzice twierdzą, że zaraz po powrocie ze szkoły zamyka się w pokoju i wychodzi tylko na obiad, a to też nie zawsze. Podobno już nawet nie spotyka się z kumplami, ani nie chodzi nigdzie po lekcjach. Od razu po skończeniu lekcji wraca do domu. Nie wiemy, co się z nim dzieje, a on nie chce nawet porozmawiać z żadnym z nas.
- Może powinnaś tam pojechać i spróbować z nim porozmawiać? Może Cię potrzebuje, tylko nie chce tego okazać? - sugeruje Patrycja, spoglądając na mnie.
- Wątpię. Teraz pewnie bardziej potrzebuje rozmowy z kimś zupełnie innym. - twierdzi Teri, patrząc na mnie znacząco, jednak udaję, że tego nie zauważam.
- Julcia? - zaczyna moja siostra, więc patrzę na nią pytająco. - Może zadzwonisz do Henry'ego i porozmawiasz z nim?
- Nie mam takiego zamiaru. Niech pogada sobie ze swoją dziewczyną. - mówię, oburzona propozycją Patrycji.
- Julka, daj spokój. Emma nie jest jego dziewczyną, po prostu popełnił błąd. - Teri broni swojego brata.
- Emma, jakie śliczne imię. Mam nadzieję, że im się ułoży. - uśmiecham się sztucznie, po czym wstaję z łóżka i wychodzę z pokoju, a potem z domu. Nie mam zamiaru z nimi siedzieć, odechciało mi się. Wyłączam telefon, zarzucam na głowę kaptur od bluzy i zaczynam iść przed siebie.
Chodzę bez celu po mieście, nie mając na nic ochoty. Wiem, że Henry jest bratem Teri i nie ucieknę całkowicie przed jego osobą, ale przynajmniej Patrycja mogła mi odpuścić. Nie wiem, co chciała osiągnąć. Myślała, że radośnie zadzwonię sobie do mojego byłego i będę z nim gadać, jak gdyby nigdy nic? Jeśli tak, to mocno się przeliczyła.
- Julia? - słyszę nagle chłopięcy głos. Patrzę w stronę dźwięku, przez co dostrzegam Jake'a. No pięknie, tylko jego jeszcze brakowało.
- Czego chcesz? - pytam, wkładając ręce do kieszeni bluzy.
- No proszę, czyżby ktoś tutaj nie miał humoru? - śmieje się szyderczo chłopak, odpalając papierosa.
- Odczep się, dobra? Gadaj czego chcesz i daj mi spokój. - patrzę na niego ze złością.
- Nie denerwuj się, złość piękności szkodzi. - z twarzy Parkera nie schodzi kpiący uśmiech. - Co się stało, że jesteś taka wkurzona?
- A co cię to obchodzi? Czego ty w ogóle chcesz? - pytam zdziwiona, nie rozumiejąc zachowania Jake'a.
- Chciałem tylko pogadać, ale jak nie, to nie. Chcesz? - chłopak wyciąga w moją stronę paczkę papierosów. Patrzę niepewnie na trującą używkę, niezbyt wiedząc, co powinnam zrobić.
- Niech ci będzie. - decyduję się po chwili i wyciągam z paczki jednego papierosa, którego chłopak odpala. Wkładam używkę do ust, po czym zaciągam się. Znów zaczynam krztusić się i kaszleć, ale ze zdziwieniem stwierdzam, że jest lepiej niż za pierwszym razem.
Następne kilka minut mija nam w ciszy, przerywanej jedynie odgłosami ulicami. Choć niechętnie, muszę przyznać, że palenie jest odprężające, no ale przecież robię to tylko dla powodzenia planu, prawda? Prawda?!
Szybko wyrzucam papierosa, kiedy dociera do mnie, że to świństwo naprawdę mi pomaga. Oddycham głęboko, wdychając do płuc świeże powietrze. Nie mogę polubić papierosów, nie mogę się od nich uzależnić. Spokojnie Julka, spokojnie. Musisz wytrzymać jeszcze tylko trochę, potem odetniesz się od Jake'a, papierosów i wszystkich innych świństw. Znowu będziesz grzeczną, cichą dziewczyną. Jeszcze tylko trochę...
__________________________________________________________________
Hej!
Dzisiaj mam dla Was kilka informacji.
Po pierwsze, zakładka "Bohaterowie" oraz zakładka "Zapytaj bohatera" są z powrotem dostępne! Mają inny wygląd niż wcześniej, więc polecam się zapoznać, bo są tam również nowe opisy postaci.
Po drugie, dostępny jest już harmonogram na czerwiec, aczkolwiek przy ostatnim poniedziałku miesiąca jest znak zapytania, bo jeszcze nie wiem, czy opublikuję wtedy rozdział, czy może jednak na blogu zawita nowy one shot.
Po trzecie, dzisiaj rozdział pojawia się wcześniej, ponieważ dosłownie za kilka minut wychodzę z domu i nie mam pojęcia, czy dam radę wrócić do 20.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Marta, nie pilnują jej, po prostu tamtędy przechodzili.
Nie napisałam, bo nic to nie wnosi do fabuły. Ot, zwykła małżeńska kłótnia, jakich wiele.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do następnego.

1 komentarz:

  1. „Normalnie jak na nich” - to chyba zbyt obrazowa sugestia.
    Coś zbyt nagłe to wezwanie.
    A lody się nie rozpuściły?
    Dobra, teraz się na serio wkurzyłam! Jak Julka z nim nie porozmawia, to zacznę na nią mówić „Violetta”, bo tak samo jak ona nie rozwiązuje problemów, które są do rozwiązania przez jedną, pięciominutową szczerą rozmową. Weź coś z tym zrób co? Ukatrup Henry’ego, czy coś w ten deseń… Bo ja już więcej tej przekomarzanki nie zniosę.
    Teri właśnie dostaje ode mnie złotą piąteczkę!
    A on co tam robi?
    Serio, to się dobrze nie skończy.
    Rozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Wydarzenia przedstawione w opowiadaniu są jedynie wytworem mojej wyobraźni i nie miały miejsca w realnym świecie.
Wszelkie zbieżności imion i nazwisk są przypadkowe.
Niektóre informacje zostały zmienione na potrzeby opowiadania.
Enjoy! :D