ROZDZIAŁ 76
*per. Patrycji*
Wychodzę blada z łazienki i wchodzę do salonu. Wzrok wszystkich pada na mnie. Uśmiecham się sztucznie i na powrót siadam obok Kendalla, próbując skupić się na filmie, włączonym przez Logana. Moje myśli jednak wciąż krążą wokół tamtej wiadomości. Przecież to niemożliwe, że stalkerem był Kendall... prawda? Prawda?!
A co jeśli to rzeczywiście on? Co jeśli to właśnie on mnie straszy? Ale po co? Dlaczego miałby to robić? Jaki miałby w tym cel? A jeśli chce sprawdzić czy gdyby działo się coś złego, byłabym z nim szczera? Jeśli chce sprawdzić moją prawdomówność i zaufanie do niego?
Patrzę na niego ukradkiem, chcąc zauważyć cokolwiek. Jakiś znak, że to nie on. Jakiś znak, że nie byłby zdolny tego zrobić. On jednak wpatruje się w telewizor. Wydaje się, że jest nieświadomy tego, co się dzieje. Ale czy na pewno? Czy na pewno nie ma pojęcia, że ktoś mnie prześladuje?
Zaraz, zaraz... Przecież jest jeden sposób, żeby sprawdzić czy to on. Wyciągam dyskretnie telefon z kieszeni. Nikt tego nie zauważa. Wszyscy wpatrzeni są w ekran. Zaczynam przeglądać wszystkie social media blondyna. Zero. Nie ma tam mojego zdjęcia. Nie puścił go w świat. Czyli to on?
Blednę jeszcze bardziej i wręcz wbijam się przerażona w kanapę. Czy to możliwe, żebym niczego nie zauważyła? Żebym nie zauważyła jego dziwnego zachowania? Drugiego telefonu? Drugiej karty? Czegokolwiek?
W sumie to nie musi być osobiście on. Mógł kogoś wynająć, żeby mnie straszył i przesłać mu to zdjęcie. Przecież tamtej nocy, kiedy prześladowca zrobił mi zdjęcie, Kendall spał. A może nie spał? Może udawał tylko ja tego nie zauważyłam, zbyt zajęta myśleniem o gnębicielu?
Nie wiem. Nic już nie wiem. Chce mi się płakać, ale wiem, że nie mogę się rozkleić. Nie przy moich przyjaciołach i przy nim. Nie chcę pytań. Nie chcę rozmów. Nie chcę psuć im dnia. Chcę tylko, żeby to wszystko wreszcie się wyjaśniło i skończyło. Nawet jeśli okazałoby się, że to Kendall, chcę to wiedzieć. Chcę przestać się bać. Chcę zacząć normalnie żyć, ale nie mogę. Dopóki ta sprawa się nie wyjaśni, nie będę w stanie żyć normalnie. Będę patrzeć na wszystkich podejrzliwie i wpadnę w paranoję. Nie chcę tego. Nie chcę tak żyć. Nie tak jak teraz. Nie w ciągłym strachu i niepewności.
Chwileczkę. A co jeśli...? Co jeśli to już się zaczęło? Co jeśli już zaczynam podejrzewać najbliższe mi osoby? Co jeśli zaczynam je tracić? Co jeśli zaraz zostanę sama przez moje chore urojenia?
Pociągam cicho nosem i wtulam się w Kendalla, chcąc jeszcze przynajmniej przez chwilę wierzyć, że blondyn jest niewinny i nie ma o niczym pojęcia.
_________________________________________________________________________
Hej!
Jak widzicie dotrzymuję słowa i rozdziały pojawiają się regularnie, więc juhu! Wreszcie blog zaczyna żyć i nie ma półrocznych przerw (a zdarzały się takie).
Nie wiem, dlaczego, ale ten rozdział pisałam najkrócej i najłatwiej przyszło mi napisanie go. Nie podoba mi się on co prawda nie wiadomo jak, ale przynajmniej nie myślałam pół godziny, co napisać, tylko po prostu napisałam to, co siedziało mi w głowie. Od razu, bez jakiegokolwiek zastanawiania się. Chyba zacznę częściej tak robić.
Dobra, kończę już, bo trochę mnie nosi. Zapraszam na mojego drugiego bloga, gdzie wczoraj pojawił się rozdział, a na tego zapraszam Was na czwartek na godzinę 20:00, gdyż wtedy dodam dalszą część sprawy ze stalkerem.
Do następnego.
Wychodzę blada z łazienki i wchodzę do salonu. Wzrok wszystkich pada na mnie. Uśmiecham się sztucznie i na powrót siadam obok Kendalla, próbując skupić się na filmie, włączonym przez Logana. Moje myśli jednak wciąż krążą wokół tamtej wiadomości. Przecież to niemożliwe, że stalkerem był Kendall... prawda? Prawda?!
A co jeśli to rzeczywiście on? Co jeśli to właśnie on mnie straszy? Ale po co? Dlaczego miałby to robić? Jaki miałby w tym cel? A jeśli chce sprawdzić czy gdyby działo się coś złego, byłabym z nim szczera? Jeśli chce sprawdzić moją prawdomówność i zaufanie do niego?
Patrzę na niego ukradkiem, chcąc zauważyć cokolwiek. Jakiś znak, że to nie on. Jakiś znak, że nie byłby zdolny tego zrobić. On jednak wpatruje się w telewizor. Wydaje się, że jest nieświadomy tego, co się dzieje. Ale czy na pewno? Czy na pewno nie ma pojęcia, że ktoś mnie prześladuje?
Zaraz, zaraz... Przecież jest jeden sposób, żeby sprawdzić czy to on. Wyciągam dyskretnie telefon z kieszeni. Nikt tego nie zauważa. Wszyscy wpatrzeni są w ekran. Zaczynam przeglądać wszystkie social media blondyna. Zero. Nie ma tam mojego zdjęcia. Nie puścił go w świat. Czyli to on?
Blednę jeszcze bardziej i wręcz wbijam się przerażona w kanapę. Czy to możliwe, żebym niczego nie zauważyła? Żebym nie zauważyła jego dziwnego zachowania? Drugiego telefonu? Drugiej karty? Czegokolwiek?
W sumie to nie musi być osobiście on. Mógł kogoś wynająć, żeby mnie straszył i przesłać mu to zdjęcie. Przecież tamtej nocy, kiedy prześladowca zrobił mi zdjęcie, Kendall spał. A może nie spał? Może udawał tylko ja tego nie zauważyłam, zbyt zajęta myśleniem o gnębicielu?
Nie wiem. Nic już nie wiem. Chce mi się płakać, ale wiem, że nie mogę się rozkleić. Nie przy moich przyjaciołach i przy nim. Nie chcę pytań. Nie chcę rozmów. Nie chcę psuć im dnia. Chcę tylko, żeby to wszystko wreszcie się wyjaśniło i skończyło. Nawet jeśli okazałoby się, że to Kendall, chcę to wiedzieć. Chcę przestać się bać. Chcę zacząć normalnie żyć, ale nie mogę. Dopóki ta sprawa się nie wyjaśni, nie będę w stanie żyć normalnie. Będę patrzeć na wszystkich podejrzliwie i wpadnę w paranoję. Nie chcę tego. Nie chcę tak żyć. Nie tak jak teraz. Nie w ciągłym strachu i niepewności.
Chwileczkę. A co jeśli...? Co jeśli to już się zaczęło? Co jeśli już zaczynam podejrzewać najbliższe mi osoby? Co jeśli zaczynam je tracić? Co jeśli zaraz zostanę sama przez moje chore urojenia?
Pociągam cicho nosem i wtulam się w Kendalla, chcąc jeszcze przynajmniej przez chwilę wierzyć, że blondyn jest niewinny i nie ma o niczym pojęcia.
_________________________________________________________________________
Hej!
Jak widzicie dotrzymuję słowa i rozdziały pojawiają się regularnie, więc juhu! Wreszcie blog zaczyna żyć i nie ma półrocznych przerw (a zdarzały się takie).
Nie wiem, dlaczego, ale ten rozdział pisałam najkrócej i najłatwiej przyszło mi napisanie go. Nie podoba mi się on co prawda nie wiadomo jak, ale przynajmniej nie myślałam pół godziny, co napisać, tylko po prostu napisałam to, co siedziało mi w głowie. Od razu, bez jakiegokolwiek zastanawiania się. Chyba zacznę częściej tak robić.
Dobra, kończę już, bo trochę mnie nosi. Zapraszam na mojego drugiego bloga, gdzie wczoraj pojawił się rozdział, a na tego zapraszam Was na czwartek na godzinę 20:00, gdyż wtedy dodam dalszą część sprawy ze stalkerem.
Do następnego.
A może... Kendall wstawił to zdjęcie na jakieś konto społecznościowe, a gnębiciel je po prostu skopiował? Z resztą trzeba przyznać, że Patrycja zaczyna wpadać w paranoję. Niech postara się myśleć logicznie. Czasami najprostrze rozwiązania to te najlepsze.
OdpowiedzUsuńDobra, krótko wyszło. No, to trzymaj się. Rozdział super! Pa!
Portale społecznościowe, to właśnie social media, które Patrycja sprawdziła ;-)
UsuńPozdrawiam, Domi.