Rozdział 83

ROZDZIAŁ 83
*per. Patrycji*
Otwieram powoli oczy, przypominając sobie wszystko, co działo się poprzedniego dnia. Rozglądam się ze strachem po pomieszczeniu, w którym się znajduję. Ściany są białe, a naprzeciwko mnie jest wychodzący ze ściany stolik, przy którym stoją fotele. Wyglądają jak te samolotowe. Z przerażeniem odkrywam, że pomieszczenie się rusza. Odwracam się powoli i blednę, widząc za moimi plecami okienko samolotowe, przez które widać chmury i niebo.
- Witam naszą śpiącą królewnę. Jak się spało? - słyszę nagle znajomy, męski głos. Odwracam się w jego stronę i zaczynam drżeć ze strachu. Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie! Po prostu nie! To nie może być prawda! To nie może być on! Ja nie chcę! Nie chcę, żeby było tak, jak wtedy, gdy byliśmy razem! To był najgorszy okres w moim życiu, a teraz ma wrócić?!
- T-to Ty byłeś stalkerem? - zbieram się na odwagę, aby zapytać.
- Wreszcie na to wpadłaś. Tak, ja wysyłałem Ci te wszystkie wiadomości. - mówi, jak gdyby nigdy nic.
- Ale po co? Dlaczego? - pytam cicho, bojąc się każdego jego ruchu.
- Wiesz, miałem marzenie. Potem to marzenie zamieniło się w cel. Znasz mnie już bardzo długo. Pamiętasz chyba, jaką zasadą w życiu się kieruję, prawda? - zadaje pytanie, patrząc na mnie przenikliwie.
- Po trupach do celu. - odpowiadam cicho, drżąc ze strachu. W moich oczach pojawiają się łzy.
- No właśnie. A wiesz jaki to był cel? - patrzy prosto w moje oczy, jakby chciał wwiercić się wgłąb mojej duszy. Potrząsam przecząco głową i odwracam wzrok. - Życie z Tobą. - mówi, łapiąc mnie za podbródek. Podnosi lekko moją głowę, zmuszając mnie tym samym do patrzenia mu w oczy.
- Proszę, wypuść mnie. - błagam cicho, czując jak pierwsze łzy zaczynają płynąć po moich policzkach.
- Nie Kochanie. Z samolotu nie da się wyjść podczas lotu. Nie bez spadochronu, a oboje dobrze wiemy, że zbyt się boisz, aby zrobić coś takiego.
- Przecież nie wpuściliby Cię do samolotu z nieprzytomną osobą. - zauważam, coraz mniej wszystko rozumiejąc.
- Do normalnego nie. Ale, gdybyś nie zauważyła, to nie jest normalny samolot. To prywatny samolot. Tylko dla nas. I, zanim zapytasz, pamiętaj, że mam znajomości, więc spokojnie mogłem załatwić coś takiego. - wyjaśnia, uśmiechając się szyderczo. No tak. Przecież jego ojciec jest właścicielem największych i najlepszych linii lotniczych w Polsce. Mógł wysłać po swojego syna jednego z pracowników. Bo przecież, jeśli synek prosi, to tatuś musi mu to dać. Najgorsze jest jednak to, że skoro to on zrobił te wszystkie rzeczy, to nie mogę liczyć nawet na ukaranie go przez władze, bo jego mama jest szanowaną sędziną. Nikt nie uwierzy, że chłopak z dobrej rodziny zrobił coś takiego. Poza tym, nawet jeśli ktoś uwierzy, to jego mamusia załatwi mu albo uniewinnienie, albo umorzenie sprawy, bo przecież "to taki dobry chłopiec". Odpowiada tak na wszystko i robi wszystko, żeby jej synalek uniknął więzienia, bo przecież, gdyby wiadomość o kłopotach chłopaka z prawem rozeszła się, kobieta straciłaby cały szacunek znajomych mieszkańców miasta. Przynajmniej ona tak twierdzi. Bo w końcu co z tego, że jej syn jest agresywny i zdolny do wszystkiego? Przecież najważniejsze jest co powiedzą ludzie.
Kulę się mocniej na kanapie, na której siedzę, a on puszcza mnie i idzie z uśmiechem do kabiny pilotów. Dopiero wtedy dochodzi do mnie, że nic już nie da się zrobić. Niedługo będę w Polsce. Z dala od przyjaciół, siostry i... Kendalla. Tak, Kendalla. Pomimo tego, co mi zrobił, ja nadal go kocham i nadal mi na nim zależy. Nie wyobrażam sobie, że mogę żyć bez niego, ale teraz chyba będę musiała, bo czeka mnie "wspaniałe" życie z moim byłym chłopakiem - Pawłem Malinowskim.

_________________________________________________________________________
Hej!
Jak widzicie, powoli wszystko zaczyna się wyjaśniać, a tożsamość stalkera wreszcie wyszła na światło dzienne. Chciałabym Was jeszcze poinformować, że kiedy ta sprawa dobiegnie końca, zajmiemy się troszeczkę Julką, bo w sumie dawno nic o niej nie było. A teraz przejdźmy do odpowiadania na komentarz Marty.
Marto, wiem że narobiłam Ci mętliku w głowie i przepraszam, aczkolwiek takie zachowanie jest możliwe po pewnym specyfiku. W następnych rozdziałach będzie napisane, po jakim. Ja szczerze przyznam, że medycyną się nie interesuję i nie mogłabym, tak jak Ty, pouczać lekarza z telewizora, aczkolwiek kilka rzeczy wiem i to mi w zupełności wystarczy.
Na następny rozdział zapraszam Was na poniedziałek na godzinę 20:00.
Do następnego.

Rozdział 82

ROZDZIAŁ 82
*per. Kendalla*
Otwieram powoli oczy, czując okropny ból głowy. Odwracam się powoli w stronę, gdzie powinna leżeć moja kochana blondyneczka, ale jej tam nie ma.  Zamiast tego widzę ścianę w zupełnie innym kolorze niż normalnie była. Co jest?
Siadam powoli, nie wiedząc zbytnio, co się dzieje i rozglądam się po pomieszczeniu. Jestem w obcym pokoju. Wstaję z łóżka i dopiero wtedy zauważam, że zamiast w samych bokserkach, jak zawsze po nocy, jestem w normalnym ubraniu. Spałem w ciuchach? Dobra, coś tu bardzo nie gra.
Wychodzę niepewnie z pomieszczenia i kieruję się po schodach w dół, rozglądając się. Nie znam tego domu. Nigdy tu nie byłem.
- O, hej Misiu. Już wstałeś? - słyszę nagle znajomy głos, więc odwracam się w jego stronę.
- Justice?! - patrzę zszokowany na dziewczynę.
- O co chodzi Kotku? Coś się stało?
- Nie mów tak do mnie! Dlaczego tu jestem?! Gdzie jest Patrycja?! - zadaję jedno pytanie za drugim.
- Misiu, przecież wczoraj się do mnie wprowadziłeś, pamiętasz? A tej całej Patrycji powiedzieliśmy wreszcie prawdę. - mówi, a ja mam coraz większy mętlik w głowie.
- Jaką prawdę?! O czym Ty mówisz?! - pytam coraz bardziej skołowany.
- Prawdę o nas. O tym, że się kochamy. - wyjaśnia z uśmiechem.
- Że co?! Przecież to nieprawda! Nie kocham Cię i nie pokocham! - wrzeszczę i czym prędzej wychodzę z domu tej wariatki. Kieruję się do domu, dzwoniąc po drodze do Patrycji. Nie odbiera. Przyspieszam kroku i kilka minut później jestem już pod domem. Wchodzę cicho do środka i niemal dostaję zawału, kiedy ni stąd ni zowąd pojawia się przede mną Carlos.
- Jeśli wróciłeś po rzeczy, to wszystko czeka spakowane w Twoim pokoju. - mówi oschle i zaczyna się oddalać.
- Czekaj. - łapię go za ramię, zmuszając do zatrzymania się. - O czym Ty mówisz? Dlaczego miałbym przychodzić po rzeczy? I dlaczego są spakowane? - pytam, nic nie rozumiejąc.
- No wiesz, po tym jak oznajmiłeś nam, że przeprowadzasz się do Victorii i rano przyjdziesz po rzeczy, postanowiliśmy z chłopakami Cię spakować. - oznajmia jak gdyby nigdy nic.
- Yyy... muszę porozmawiać z Patrycją. - mówię nagle i już chcę iść do pokoju, gdzie powinna być, ale Pena zagradza mi drogę.
- Nic nie musisz. Zostaw ją w spokoju.
- Carlos, proszę, nie utrudniaj mi tego. Chcę jej to wszystko wyjaśnić. Chcę jej wyjaśnić, że to z Victorią jest jednym wielkim nieporozumieniem. - twierdzę z nadzieją, że Latynos zrozumie to i odpuści, ale on zaczyna ironicznie się śmiać.
- To z Victorią jest jednym wielkim nieporozumieniem, tak? I może jeszcze mi powiedz, że tak naprawdę kochasz Patrycję, a wczorajsza sytuacja była wymysłem Justice? -  kiwam twierdząco głową, potwierdzając jego przypuszczenia. - Proszę Cię, nie ośmieszaj się. Skoro niby kochasz Patrycję, to gdzie wczoraj byłeś? Gdzie byłeś, kiedy płakała, bo oskarżyłeś ją o zdradę?! Gdzie byłeś, kiedy Cię szukała?! Gdzie byłeś, kiedy ją porywali?! A, no tak, byłeś z Victorią Justice, miłością swojego życia! - z każdym zdaniem coraz bardziej podnosi głos, a do mnie dopiero po chwili dochodzi, co powiedział.
- P-porwali P-Patrycję? - pytam, blednąc.
- Tak. - wycedza przez zaciśnięte zęby, próbując zachować resztki spokoju, a ja opieram się o ścianę, czując że nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Zaczyna kręcić mi się w głowie i robi mi się niedobrze. Patrzę na chłopaka z szokiem w oczach, modląc się, żeby zaczął się śmiać i powiedział, że to tylko żart. Głupi, nieprzemyślany żart. On jednak nadal ma poważną minę i nie zanosi się na wybuch jego śmiechu.
- To jakiś głupi żart, tak? Ukryta kamera? -  zaczynam chodzić po całym domu, szukając swojej dziewczyny. - Pati, możesz już wyjść! Nie udało Ci się! Nie nabrałem się! - krzyczę z udawanym śmiechem, choć sam nie wiem po co i do kogo. Przecież Carlos nigdy mnie nie okłamał ani nie żartował z tak poważnych rzeczy. Jej naprawdę nie ma. Naprawdę ją uprowadzili. Przenoszę wzrok z powrotem na przyjaciela, nie wierząc w to wszystko.
- Sam jesteś sobie winien. Tylko dlaczego ona musi przez to cierpieć? - pyta retorycznie spokojnym głosem, po czym idzie do swojego pokoju, zostawiając mnie samego na środku mieszkania. Zszokowanego i załamanego.

_________________________________________________________________________
Hej!
Tym razem rozdział jest po raz pierwszy od dawna napisany z perspektywy Kendalla. Szczerze Wam powiem, że jest to także jeden z rozdziałów, które pisało mi się najtrudniej. Nie mam pojęcia, dlaczego. Pozostałe rozdziały pisałam szybko i niemal wcale się nad nimi nie zastanawiałam, bo wiedziałam, co chcę przekazać. Natomiast pisząc tę część, zastanawiałam się nad każdym jednym wyrazem, ponieważ po raz pierwszy w życiu nie wiedziałam, jak ubrać moje myśli w słowa. Miałam wszystko zaplanowane i wiedziałam, jak to ma wyglądać, ale nie wiedziałam, jak to napisać.
No nic. Nie rozpisuję się więcej, bo zaraz notka wyjdzie dłuższa niż rozdział. Na kolejną część zapraszam Was na jutro na godzinę 20:00 i przypominam, że dzisiaj o 16:00 opublikowałam nowy rozdział na moim drugim blogu.
I jak zawsze, jeśli spodobał Wam się rozdział, możecie go udostępnić lub skomentować. Ja naprawdę nie gryzę, więc nawet, jeżeli coś Wam się nie podoba, napiszcie mi proszę o tym, żebym miała szansę ulepszyć bloga. Naprawdę nie będę na Was zła.
Do następnego.

Rozdział 81

ROZDZIAŁ 81
*per. Agaty*
Idę w okropnym stanie do domu, prowadzona przez Carlosa. Z łokci i kolan leci mi krew, a z oczu łzy. Po upadku kończyny górne i dolne szczypią mnie niemiłosiernie, ale nie zwracam na to uwagi. Teraz najważniejsza jest dla mnie Patrycja. Zastanawiam się, jak mogę jej pomóc, ale nic nie przychodzi mi do głowy. W sumie może udałoby się ją odzyskać, gdybym zapamiętała numery rejestracyjne samochodu, ale w stresie i szoku zapomniałam nawet na nie spojrzeć. Porywacza też nie mam szansy rozpoznać. W końcu miał kominiarkę. Przygotował się perfekcyjnie.
Kiedy dochodzimy do domu, Kendall nadal stoi tam z Justice. Nie mogę na nich patrzeć. Nienawidzę ich całym sercem. Mimo to patrzę na niego ze wściekłością i łzami w oczach, mając nadzieję, że jakoś to wyjaśni. On jednak, nie odzywa się. Wpatruje się we mnie pustym wzrokiem z lekkim uśmiechem na ustach. Nie wytrzymuję. Podchodzę do niego i uderzam go najmocniej jak potrafię z otwartej dłoni w twarz, a on zaczyna się śmiać.
- Stary, co się z Tobą dzieje?! - pyta Carlos, zszokowany zachowaniem blondyna.
- Nic. Co ma się niby dziać? Aż tak dziwne jest to, że wreszcie znalazłem miłość swojego życia? - pyta retorycznie, spoglądając na szatynkę, a ja nie dowierzam. Wbiegam załamana do domu, omijając wypytujące mnie dziewczyny. Nie mam siły z nimi rozmawiać. Nie teraz. Poza tym, boję się reakcji Julki na wieść o porwaniu Pati. Przecież ona jest jeszcze dzieckiem. Jak mam jej powiedzieć, że jakiś psychol zabrał gdzieś jej siostrę i nie wiadomo, co się z nią dzieje? A co powiedzą ich rodzice? Przecież też prędzej czy później się o tym dowiedzą.
Zamykam się w pokoju, próbując powstrzymać, wciąż płynące, łzy. Po chwili słyszę z dołu podniesione głosy. Dziewczyny zaczynają wypytywać Carlosa. Mam nadzieję, że o niczym im nie powie, ale słysząc kilka sekund później płacz Julki, dochodzę do wniosku, że się przeliczyłam. Słyszę wbieganie po schodach, a zaraz potem trzask drzwi czyjegoś pokoju. Domyślam się, że czternastolatki. Wychodzę ze swojego królestwa i idę niepewnie do dziewczynki. Pukam delikatnie do drzwi jej sypialni.
- Zostawcie mnie w spokoju! - krzyczy młodsza Krajewska z wnętrza pokoju.
- Julka, to ja. Proszę otwórz. Powiem Ci wszystko, tylko otwórz. - błagam, bojąc się o nią. Chwilę potem słyszę przekręcany klucz w drzwiach i widzę zapłakaną Julkę, patrzącą na mnie z oczekiwaniem. Wchodzę do środka i przytulam ją, ale ona się odsuwa.
- O co w tym wszystkim chodzi? Gdzie jest Patrycja? Dlaczego tak dziwnie się ostatnio zachowywała? Dlaczego Kendall całował się z Victorią? - zadaje jedno pytanie za drugim, a ja siłą sadzam ją na łóżku i zaczynam odpowiadać. Mówię jej wszystko. O stalkerze, o SMSach, o kłótni Schmidta z jej siostrą. Dosłownie o wszystkim. Nie obchodzą mnie już groźby tego psychola. Julia ma prawo wiedzieć, co działo się z jej siostrą. A ja, choćbym sama miała zginąć, nie pozwolę zrobić jej krzywdy.
Widzę, że dziewczynka jest w szoku po tym, co usłyszała. W sumie nie dziwię się jej. W końcu chodzi o jej siostrę. Przytulam mocno czternastolatkę, a ona zaczyna płakać. Uspokajam ją, kołysząc nas delikatnie. Po kilku godzinach płaczu, wreszcie zasypia. Kładę ją i przykrywam kołdrą, a sama siadam obok, patrząc na nią. Dopiero teraz dostrzegam, jak bardzo jest podobna do Patrycji. Jakoś nigdy tego nie zauważałam, pomimo że spędzałam z siostrami niemal cały czas wolny.
Pociągam cicho nosem i postanawiam, że z samego rana idę na policję i mówię im o wszystkim. Mam dość udawania, że nic się nie dzieje. Trzeba wreszcie coś zrobić, bo inaczej możemy nigdy nie odzyskać Pati.
_________________________________________________________________________
Hej!
Dzisiaj nie mam zbyt dużo do powiedzenia, więc tylko napiszę, że jeśli spodobał Wam się rozdział, to możecie go udostępnić lub skomentować.
Na następną część opowiadania zapraszam Was na jutro na godzinę 20:00.
Do następnego.

Rozdział 80 cz. 2

ROZDZIAŁ 80 CZ. 2
W jednej chwili cały mój świat rozpada się na milion drobnych kawałeczków. Nie mogę uwierzyć w to, co widzę. Nie mogę uwierzyć, że mi to zrobił. Do oczu napływają mi łzy.
- Ale to ja zdradzam Ciebie, tak? - pytam załamana, przerywając pocałunek Kendalla i Victorii Justice, która zaczyna mierzyć mnie wzrokiem.
- Pati, Pati, Pati. Ty naprawdę myślałaś, że taki ktoś jak Kendall będzie z takim czymś jak Ty? Z taką szarą myszką, która nawet nie umie się ubrać? Ha! Proszę Cię, nie zasługujesz na niego. On jest bogaty, sławny i przystojny, a Tobie nawet makijaż nie pomoże. Naprawdę myślisz, że kiedykolwiek by się w Tobie zakochał? Musisz być naprawdę naiwna skoro w to uwierzyłaś. Poza tym Kendall jest ze mną szczęśliwy, więc nie wchodź nam w drogę dziecko. - mówi Justice, a ja patrzę na Schmidta. Chcę, żeby powiedział, że to tylko głupi żart, ale on milczy, patrząc na mnie pustym wzrokiem.
Odbiegam ze łzami w oczach, które przysłaniają mi drogę. Kiedy jestem już dość daleko uwalniam je, a one zaczynają płynąć po moich policzkach. Dociera do mnie, że Victoria ma rację. Przy Kendallu jestem nikim. Nie jestem sławna ani bogata, nie ubieram się dziewczęco i nie jestem jakoś bardzo atrakcyjna. Nie wiem, jakim cudem uwierzyłam w to, że spodobałam się Kendallowi. Nie wiem, jak mogłam być tak naiwna. Od początku mówiłam, że taka gwiazda jak Schmidt, zakocha się w takiej szarej myszce jak ja, ale oczywiście posłuchałam przyjaciółek. Jak zwykle. I po co? Po to, żeby cierpieć?
Biegnę przez całe miasto, nie zważając na ludzi, których potrącam. Nagle wpadam w czyjeś ramiona. Patrzę na twarz tego człowieka, ale jest ona zasłonięta kominiarką. Blednę i zaczynam drżeć ze strachu, próbując uwolnić się z jego uścisku.
- Witaj Księżniczko. - mówi zachrypniętym głosem i przykłada mi do nosa nasączoną czymś szmatkę, a ja odpływam.
*per. Agaty*
Kiedy tylko zauważam przez okno, co się dzieje, wybiegam z domu i biegnę za załamaną Patrycją. Nie mogę uwierzyć, że Kendall zrobił jej takie świństwo. Dobrze wiedział, że go kocha i ufa mu bezgranicznie. Perfidnie to wykorzystał, tak jak blondynkę. Ona robiła dla niego wszystko. Gotowała mu, sprzątała jego pokój, prała ubrania, a nawet prasowała je i układała w szafie. A on co jakiś czas wychodził, niby do studia, a tak naprawdę pewnie siedział w tym czasie u tej laluni Justice, niczym się nie przejmując.
Podczas biegu Patrycja nagle skręca, a ja nagle potykam się o czyjąś nogę i robię piękne salto wprzód, lądując łokciami i kolanami na twardym betonie. Syczę cicho i, nie zważając na ból, podnoszę się, po czym zaczynam biec dalej. Kiedy pokonuję zakręt jedyne, co zdążam zauważyć, to nieprzytomną Patrycję, wkładaną do samochodu przez jakiegoś mężczyznę. Dobiegam do auta w momencie, kiedy kierowca rusza. Biegnę jeszcze kawałek za samochodem, ale nie jestem w stanie go dogonić.
- Agata! Agata! - ze zszokowania wyrywa mnie głos Carlosa. Odwracam się niepewnie i widzę Latynosa, biegnącego w moją stronę. Patrzy na mnie niepewnie i powoli zwalnia, podchodząc do mnie. Stoję tam, nie mogąc się ruszyć. Po chwili czuję jak chłopak mnie przytula. Dopiero wtedy dociera do mnie, co się stało. Z oczu zaczynają płynąć mi łzy, a moim ciałem wstrząsa szloch. Carlos próbuje mnie uspokajać, ale nie udaje mu się to. Patrzę załamana w stronę, w którą odjechało auto i marzę o tym, aby cofnąć czas.
_________________________________________________________________________
Hej!
Zgodnie z obietnicą dodaję drugą część wczorajszego rozdziału. Spodziewaliście się takiego zwrotu akcji? Szczerze mówiąc, kiedy to pisałam, chciałam zrobić coś innego, aczkolwiek przemyślałam to i myślę, że ten pomysł jest lepszy.
Chciałabym jeszcze odnieść się do komentarza Marty. Tak, wiem, że nie lubisz jak rozdziały dzielone są na części (już kiedyś o tym wspominałaś), ale po prostu nie mogłam się powstrzymać. Gorsza niż Polsat? To komplement? Hm, wychodzi na to, że jak przerwali serial, to miałam rok... Zresztą, nieważne. Ważne jest, że z moim rozdziałem tak się nie stało, więc spokojnie.
To ten... może ja już skończę, bo trochę mnie nosi. Na następny rozdział zapraszam Was jutro bądź pojutrze (nie wiem, jak się wyrobię), na godzinę 20:00. A jeśli ten rozdział Wam się spodobał, to możecie zostawić komentarz, bądź udostępnić go (chyba po raz pierwszy o to proszę).
Do następnego.

Rozdział 80 cz.1

ROZDZIAŁ 80 CZ.1
*per. Patrycji*
Jest mi źle. Jest mi tak okropnie źle. Nie mogę uspokoić płaczu. Leżę skulona na łóżku, tuląc się do poduszki. Nikogo do siebie nie dopuszczam. Chcę tylko Kendalla, ale jego nie ma. Wyszedł po naszej kłótni. Naszej pierwszej kłótni. Nie wiadomo, kiedy wróci. Nie odbiera telefonu ani nie odpisuje na SMS-y, a ja umieram ze strachu. Do głowy przychodzą mi same czarne myśli. Że miał wypadek, że ktoś go pobił, że ten psychol go dopadł, że nie żyje. Z każdą myślą mój płacz nasila się. Nie mogę dopuścić do siebie myśli, że coś mogło stać się blondynowi.
Po jakimś czasie słyszę, że ktoś wchodzi do pokoju. Patrzę w stronę drzwi z nadzieją, że zobaczę w nich Kendalla. Stoi tam jednak Agata. Odwracam wzrok i kulę się jeszcze mocniej. Dziewczyna zamyka drzwi i podchodzi do mnie. Po chwili czuję jak materac ugina się pod ciężarem jeszcze jednej osoby. Nie patrzę na nią.
- O co się pokłóciliście? - pyta nagle cicho. Patrzę na nią i powoli siadam.
- Ja... chciałam mu powiedzieć. - wyznaję z płaczem.
- Wściekł się, że nie powiedziałaś mu od razu? - próbuje niepewnie zgadnąć.
- Nie. Przypomniałam sobie, co napisał ten psychol. Wycofałam się, nie chcąc narażać Kendalla. Zaczął mnie namawiać, żebym powiedziała. Że co by to nie było, poradzimy sobie z tym. Dostałam kolejnego SMS-a. Kendall uznał wtedy, że często wychodzę z telefonem do osobnego pokoju i nie chcę mu powiedzieć, co się dzieje, bo... bo go zdradzam. Nie wiem z kim i nie wiem po co, ale uznał, że to musi być to. Wściekł się. Powiedział... powiedział że nie spodziewał się tego po mnie. Krzyczał, że miał mnie za inną, uczciwą. Że wolałby wiedzieć od razu zamiast być oszukiwanym. Zaprzeczałam, ale nie wierzył mi. Stwierdził... stwierdził że musi przemyśleć czy nadal coś do mnie czuje i... wyszedł. - opowiadam, łkając cicho. Nie mam już nawet siły płakać. Po chwili czuję uścisk mojej przyjaciółki, dzięki któremu biorę się w garść, bo wiem, że mam wsparcie.
Szybko chowam do kieszeni telefon i idę szukać Schmidta. Agata chce pójść ze mną, ale nie pozwalam jej. To zbyt niebezpieczne, a ja nie zamierzam jej narażać. Już wystarczająco wciągnęłam ją w to, mówiąc jej o wszystkim. Każę jej zostać w domu z resztą, w razie gdyby Kendall wrócił, po czym wybiegam z domu i biegnę szukać blondyna.
Chodzę przerażona po całym mieście, rozglądając się za nim. Wchodzę do niemal każdego budynku, ale jego nigdzie nie ma. Nie wiem, co robić. Mijają sekundy, minuty, godziny, a ja nadal szukam. Tracę poczucie czasu. Jedynym jego wyznacznikiem jest zachodzące z każdą chwilą Słońce. Wieczór. Pociągam cicho nosem i wracam powoli do domu. Nadal jednak się rozglądam. Nadal nic. Jakby zapadł się pod ziemię.
Dochodzę powoli do odpowiedniego budynku. Z oddali widzę stojące przy nim dwie postaci. Podchodzę niepewnie bliżej, zastanawiając się, kto to. Jednak to, co widzę, przechodzi moje najśmielsze oczekiwania. W jednej chwili cały mój świat rozpada się na milion drobnych kawałeczków.
__________________________________________________________________
Hej!
Tak, jak obiecałam, przychodzę dzisiaj do Was z pierwszą częścią rozdziału 80. W komentarzach możecie napisać mi swoje domysły, dotyczące tego, co zobaczyła Patrycja.
Na następną część zapraszam Was na jutro na godzinę 20:00.
Do następnego.

Rozdział 79

ROZDZIAŁ 79
*per. Aleksandry*
Nareszcie. Zostało już tylko kilka dni do zrealizowania planu. Potem będę mogła w spokoju wyjechać z dość dużym wynagrodzeniem. Przynajmniej tak twierdzi Paweł. Mam nadzieję, że rzeczywiście podzieli się ze mną i z Czarną pieniędzmi, bo inaczej wyląduję na ulicy. Wszystkie pieniądze, które miałam, wydałam na jedzenie, bo Paweł fundował mi tylko przylot i hotel. O jedzeniu oczywiście nie pomyślał, bo przecież po co jeść. Można żyć żądzą zemsty i nienawiścią. Tsa... W sumie to by wyjaśniało, dlaczego jest taki szczupły.
Wzdycham cicho i siadam przed telewizorem, włączając go. Nie mogę jednak usiedzieć w miejscu, wciąż martwiąc się tą całą akcją. Boję się, że coś nie wyjdzie tak, jak ma wyjść. Wszystko musi być zaplanowane do perfekcji i tak samo wykonane. Biorę laptopa i jeszcze raz upewniam się, że wszystko idzie po mojej myśli, a plan nie zawiera żadnych, najmniejszych nawet błędów. Potem piszę do współpracowników i jeszcze raz dopytuję czy wiedzą, co dokładnie mają zrobić i kiedy. Gdy otrzymuję odpowiedź twierdzącą zamykam laptopa i idę się przejść, bo czuję, że jeśli spędzę jeszcze chociażby sekundę w mieszkaniu hotelowym, oszaleję.
Wychodzę przed hotel i wdycham świeże powietrze, po czym kieruję się w stronę parku. Chodząc alejkami, w jednej z nich zauważam Dagmarę i Dustina. Chłopak jest w nią wpatrzony jak w obrazek. Widać, że jest na jej każde zawołanie i zrobiłby dla niej wszystko. Nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby spojrzeć na inną, a obok niego przechodziło dużo ładnych dziewczyn. Jestem pod wrażeniem jego wierności i zaangażowania. Przez chwilę nawet zaczyna mi być go żal. Śmieję się cicho pod nosem, słysząc kawałek ich rozmowy, okraszonej milionem zdrobnień i słodzeń. Po chwili zauważam też, że Dagmara ma nowe ubrania. Wyglądają na dość drogie. No no. Belt naprawdę ją rozpieszcza. Jestem w podziwie, że aż tak owinęła go sobie wokół palca.
Patrzę na nich jeszcze przez chwilę i idę dalej. Przechodzę pozostały kawałek alejki i wychodzę z parku, kierując się z powrotem do hotelu. Wchodząc do apartamentu hotelowego czuję, że spacer był dobrym pomysłem. Świeże powietrze dobrze mi zrobiło. Udało mi się przemyśleć kilka spraw i oczyścić myśli. Dochodzę do wniosku, że muszę częściej tak robić, po czym włączam telewizor i siadam na kanapie. Oglądam w spokoju jakąś komedię, kiedy słyszę dźwięk SMS-a. Odczytuję go i blednę.
__________________________________________________________________
Hej!
Mam dla Was małą informację. Jak wiadomo, jutro lub pojutrze, opublikuję rozdział 80, więc od razu informuję, że będzie on podzielony na dwie części. I nie, nie dlatego, że nie mam weny na napisanie go w całości, bo napisałam go już kilka dni temu. Będzie on podzielony na części dlatego, że coś się w nim stanie i chcę Was trochę potrzymać w niepewności (czyt.: pobawić się w Polsat xD). Mam nadzieję, że nie będzie Wam przeszkadzać to jakoś bardzo.
Mam jeszcze pytanie do Marty Gadomskiej. W komentarzu pod poprzednim rozdziałem napisałaś, że brakuje Ci odpałów Julki sprzed roku. Mogłabyś sprecyzować, o jakie odpały Ci chodzi? Bo torchę nie za bardzo pamiętam.
Chciałabym również zaprosić Was na mojego drugiego bloga, gdzie dzisiaj wylądował nowy rozdział. Na tego bloga natomiast zapraszam Was, tak jak już mówiłam, na jutro lub pojutrze (ale najpewniej jutro) na godzinę 20:00.
Do następnego.

Rozdział 78

ROZDZIAŁ 78
*per. Agaty*
Otwieram powoli oczy i rozglądam się dookoła. Jestem w swoim pokoju. Dziwne, przecież zasnęłam w salonie. Czyżby Carlos mnie tu przeniósł? Uśmiecham się lekko na samą myśl o tym, ale uśmiech schodzi mi z twarzy na wspomnienie tego, co powiedziałam wczoraj Carlosowi. Czyli tak naprawdę wszystkiego, co powierzyła mi w tajemnicy Patrycja. Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłam. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Przecież zawsze umiałam dotrzymać powierzonego mi sekretu. Nie mam pojęcia, co mną wczoraj kierowało, kiedy mówiłam wszystko Penie.
Kilka minut później zwlekam się z łóżka i puszczam Patrycji sygnał, co oznacza, że ma do mnie szybko przyjść. Wiem, że muszę jej powiedzieć, co zrobiłam, ale wiem też, że nie będzie to łatwe. Po dłuższej chwili drzwi mojego pokoju otwierają się i staje w nich Patrycja. Proszę ją, żeby usiadła, po czym zaczynam opowiadać jej wszystko, co się wczoraj stało. Kiedy kończę swoją opowieść, blondynka siedzi nieruchomo, wpatrzona tępo w ścianę.
- Pati? Bardzo jesteś zła? Przepraszam, ale byłam roztrzęsiona i przerażona, i musiałam...
- Widziałaś go? - pyta cicho, przerywając mój słowotok.
- No... tak. Znaczy, tak mi się wydaje, bo chyba żaden normalny facet nie stoi w nocy za drzewem z telefonem skierowanym w stronę okna czyjejś sypialni.
- Jak wyglądał? - pyta drżącym ze strachu głosem.
- Nie wiem, nie widziałam. Było ciemno, a on miał zasłoniętą twarz. - mówię zgodnie z prawdą, siadając obok Patrycji.
- Czyli... Carlos o wszystkim wie? Może to i lepiej? Może czas wreszcie przestać udawać i powiedzieć wszystkim o całej sprawie? Przecież nie mogę ukrywać tego w nieskończoność, prawda? - pyta bardziej samej siebie niż mnie, ale przytakuję, mając nadzieję, że wreszcie poszła po rozum do głowy i pozwoli sobie pomóc.
Siedzimy w ciszy jeszcze kilka minut, po których Patrycja wstaje z zamiarem wyjścia z pokoju. Zanim jednak zdąża to zrobić, słyszymy dźwięk przychodzącej wiadomości, który dochodzi z jej telefonu. Blondynka zatrzymuje się w półkroku i zamiera. Sekundę później jej przerażony wzrok pada na mnie, więc wyjmuję telefon z jej rąk i odczytuję wiadomość. Z każdym przeczytanym słowem coraz bardziej blednę i zaczynam drżeć ze strachu.
Oddaję czym prędzej telefon jego właścicielce i zasłaniam wszystkie okna w pokoju. Nie mogę uwierzyć w to, co się ostatnio dzieje. Dotychczas myślałam, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach. Nigdy nie przypuszczałam, że ktoś, kogo znam, może stać się ofiarą stalkera. A już na pewno nie myślałam, że mogłaby to być Patrycja.
Zastanawia mnie tylko, komu ona tak bardzo zawiniła i czym. Kto nienawidzi jej tak bardzo, że chce zniszczyć jej życie? Przecież blondynka jest jedną z najmniej konfliktowych osób, jakie znam. Unika kłótni i sprzeczek, jak tylko może. Nie ma też chyba żadnych wrogów, więc tym bardziej nie mam pomysłu, kto mógłby chcieć jej cierpienia. Wiem jednak, że jeśli nie chcę zaszkodzić jej (i innym) jeszcze bardziej, nie mogę już dać ponieść się emocjom.
________________________________________________________________________
Hej!
Dzisiaj będzie krótko (mam nadzieję), bo chciałabym wrócić jeszcze na chwilę do tematu maratonu rozdziałów. Po przeanalizowaniu komentarza Marty Gadomskiej i krótkiej dyskusji z nią, którą możecie przeczytać pod ostatnim rozdziałem, doszłam do wniosku, że ma rację i maraton najprawdopodobniej się nie odbędzie, aczkolwiek na czas wakacji chcę zmienić odstęp pomiędzy publikowaniem rozdziałów.
Co dwa dni rozdziały będą publikowane prawdopodobnie na moim drugim blogu, a tutaj (w zależności od mojej weny i czasu) może nawet codziennie. Dlaczego? Dlatego, że mam dużo weny i chęci na publikowanie rozdziałów, więc chcę to jak najlepiej wykorzystać, dopóki mam jakikolwiek czas na pisanie, bo zakładam, że w roku szkolnym nie będzie z tym czasem najlepiej.
Napiszcie oczywiście, co myślicie o takim rozwiązaniu i, jeśli macie jakieś inne pomysły, jak można by to rozwiązać, również podajcie je w komentarzu.
No i znowu miało być krótko, a wyszło jak zawsze, więc już nie przedłużam i zapraszam na kolejny rozdział jutro o 20:00 (bądź za dwa dni, jeżeli coś pokrzyżuje mi plany).
Do następnego.