ROZDZIAŁ 83
*per. Patrycji*
Otwieram powoli oczy, przypominając sobie wszystko, co działo się poprzedniego dnia. Rozglądam się ze strachem po pomieszczeniu, w którym się znajduję. Ściany są białe, a naprzeciwko mnie jest wychodzący ze ściany stolik, przy którym stoją fotele. Wyglądają jak te samolotowe. Z przerażeniem odkrywam, że pomieszczenie się rusza. Odwracam się powoli i blednę, widząc za moimi plecami okienko samolotowe, przez które widać chmury i niebo.
- Witam naszą śpiącą królewnę. Jak się spało? - słyszę nagle znajomy, męski głos. Odwracam się w jego stronę i zaczynam drżeć ze strachu. Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie! Po prostu nie! To nie może być prawda! To nie może być on! Ja nie chcę! Nie chcę, żeby było tak, jak wtedy, gdy byliśmy razem! To był najgorszy okres w moim życiu, a teraz ma wrócić?!
- T-to Ty byłeś stalkerem? - zbieram się na odwagę, aby zapytać.
- Wreszcie na to wpadłaś. Tak, ja wysyłałem Ci te wszystkie wiadomości. - mówi, jak gdyby nigdy nic.
- Ale po co? Dlaczego? - pytam cicho, bojąc się każdego jego ruchu.
- Wiesz, miałem marzenie. Potem to marzenie zamieniło się w cel. Znasz mnie już bardzo długo. Pamiętasz chyba, jaką zasadą w życiu się kieruję, prawda? - zadaje pytanie, patrząc na mnie przenikliwie.
- Po trupach do celu. - odpowiadam cicho, drżąc ze strachu. W moich oczach pojawiają się łzy.
- No właśnie. A wiesz jaki to był cel? - patrzy prosto w moje oczy, jakby chciał wwiercić się wgłąb mojej duszy. Potrząsam przecząco głową i odwracam wzrok. - Życie z Tobą. - mówi, łapiąc mnie za podbródek. Podnosi lekko moją głowę, zmuszając mnie tym samym do patrzenia mu w oczy.
- Proszę, wypuść mnie. - błagam cicho, czując jak pierwsze łzy zaczynają płynąć po moich policzkach.
- Nie Kochanie. Z samolotu nie da się wyjść podczas lotu. Nie bez spadochronu, a oboje dobrze wiemy, że zbyt się boisz, aby zrobić coś takiego.
- Przecież nie wpuściliby Cię do samolotu z nieprzytomną osobą. - zauważam, coraz mniej wszystko rozumiejąc.
- Do normalnego nie. Ale, gdybyś nie zauważyła, to nie jest normalny samolot. To prywatny samolot. Tylko dla nas. I, zanim zapytasz, pamiętaj, że mam znajomości, więc spokojnie mogłem załatwić coś takiego. - wyjaśnia, uśmiechając się szyderczo. No tak. Przecież jego ojciec jest właścicielem największych i najlepszych linii lotniczych w Polsce. Mógł wysłać po swojego syna jednego z pracowników. Bo przecież, jeśli synek prosi, to tatuś musi mu to dać. Najgorsze jest jednak to, że skoro to on zrobił te wszystkie rzeczy, to nie mogę liczyć nawet na ukaranie go przez władze, bo jego mama jest szanowaną sędziną. Nikt nie uwierzy, że chłopak z dobrej rodziny zrobił coś takiego. Poza tym, nawet jeśli ktoś uwierzy, to jego mamusia załatwi mu albo uniewinnienie, albo umorzenie sprawy, bo przecież "to taki dobry chłopiec". Odpowiada tak na wszystko i robi wszystko, żeby jej synalek uniknął więzienia, bo przecież, gdyby wiadomość o kłopotach chłopaka z prawem rozeszła się, kobieta straciłaby cały szacunek znajomych mieszkańców miasta. Przynajmniej ona tak twierdzi. Bo w końcu co z tego, że jej syn jest agresywny i zdolny do wszystkiego? Przecież najważniejsze jest co powiedzą ludzie.
Kulę się mocniej na kanapie, na której siedzę, a on puszcza mnie i idzie z uśmiechem do kabiny pilotów. Dopiero wtedy dochodzi do mnie, że nic już nie da się zrobić. Niedługo będę w Polsce. Z dala od przyjaciół, siostry i... Kendalla. Tak, Kendalla. Pomimo tego, co mi zrobił, ja nadal go kocham i nadal mi na nim zależy. Nie wyobrażam sobie, że mogę żyć bez niego, ale teraz chyba będę musiała, bo czeka mnie "wspaniałe" życie z moim byłym chłopakiem - Pawłem Malinowskim.
_________________________________________________________________________
Hej!
Jak widzicie, powoli wszystko zaczyna się wyjaśniać, a tożsamość stalkera wreszcie wyszła na światło dzienne. Chciałabym Was jeszcze poinformować, że kiedy ta sprawa dobiegnie końca, zajmiemy się troszeczkę Julką, bo w sumie dawno nic o niej nie było. A teraz przejdźmy do odpowiadania na komentarz Marty.
Marto, wiem że narobiłam Ci mętliku w głowie i przepraszam, aczkolwiek takie zachowanie jest możliwe po pewnym specyfiku. W następnych rozdziałach będzie napisane, po jakim. Ja szczerze przyznam, że medycyną się nie interesuję i nie mogłabym, tak jak Ty, pouczać lekarza z telewizora, aczkolwiek kilka rzeczy wiem i to mi w zupełności wystarczy.
Na następny rozdział zapraszam Was na poniedziałek na godzinę 20:00.
Do następnego.
Otwieram powoli oczy, przypominając sobie wszystko, co działo się poprzedniego dnia. Rozglądam się ze strachem po pomieszczeniu, w którym się znajduję. Ściany są białe, a naprzeciwko mnie jest wychodzący ze ściany stolik, przy którym stoją fotele. Wyglądają jak te samolotowe. Z przerażeniem odkrywam, że pomieszczenie się rusza. Odwracam się powoli i blednę, widząc za moimi plecami okienko samolotowe, przez które widać chmury i niebo.
- Witam naszą śpiącą królewnę. Jak się spało? - słyszę nagle znajomy, męski głos. Odwracam się w jego stronę i zaczynam drżeć ze strachu. Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie! Po prostu nie! To nie może być prawda! To nie może być on! Ja nie chcę! Nie chcę, żeby było tak, jak wtedy, gdy byliśmy razem! To był najgorszy okres w moim życiu, a teraz ma wrócić?!
- T-to Ty byłeś stalkerem? - zbieram się na odwagę, aby zapytać.
- Wreszcie na to wpadłaś. Tak, ja wysyłałem Ci te wszystkie wiadomości. - mówi, jak gdyby nigdy nic.
- Ale po co? Dlaczego? - pytam cicho, bojąc się każdego jego ruchu.
- Wiesz, miałem marzenie. Potem to marzenie zamieniło się w cel. Znasz mnie już bardzo długo. Pamiętasz chyba, jaką zasadą w życiu się kieruję, prawda? - zadaje pytanie, patrząc na mnie przenikliwie.
- Po trupach do celu. - odpowiadam cicho, drżąc ze strachu. W moich oczach pojawiają się łzy.
- No właśnie. A wiesz jaki to był cel? - patrzy prosto w moje oczy, jakby chciał wwiercić się wgłąb mojej duszy. Potrząsam przecząco głową i odwracam wzrok. - Życie z Tobą. - mówi, łapiąc mnie za podbródek. Podnosi lekko moją głowę, zmuszając mnie tym samym do patrzenia mu w oczy.
- Proszę, wypuść mnie. - błagam cicho, czując jak pierwsze łzy zaczynają płynąć po moich policzkach.
- Nie Kochanie. Z samolotu nie da się wyjść podczas lotu. Nie bez spadochronu, a oboje dobrze wiemy, że zbyt się boisz, aby zrobić coś takiego.
- Przecież nie wpuściliby Cię do samolotu z nieprzytomną osobą. - zauważam, coraz mniej wszystko rozumiejąc.
- Do normalnego nie. Ale, gdybyś nie zauważyła, to nie jest normalny samolot. To prywatny samolot. Tylko dla nas. I, zanim zapytasz, pamiętaj, że mam znajomości, więc spokojnie mogłem załatwić coś takiego. - wyjaśnia, uśmiechając się szyderczo. No tak. Przecież jego ojciec jest właścicielem największych i najlepszych linii lotniczych w Polsce. Mógł wysłać po swojego syna jednego z pracowników. Bo przecież, jeśli synek prosi, to tatuś musi mu to dać. Najgorsze jest jednak to, że skoro to on zrobił te wszystkie rzeczy, to nie mogę liczyć nawet na ukaranie go przez władze, bo jego mama jest szanowaną sędziną. Nikt nie uwierzy, że chłopak z dobrej rodziny zrobił coś takiego. Poza tym, nawet jeśli ktoś uwierzy, to jego mamusia załatwi mu albo uniewinnienie, albo umorzenie sprawy, bo przecież "to taki dobry chłopiec". Odpowiada tak na wszystko i robi wszystko, żeby jej synalek uniknął więzienia, bo przecież, gdyby wiadomość o kłopotach chłopaka z prawem rozeszła się, kobieta straciłaby cały szacunek znajomych mieszkańców miasta. Przynajmniej ona tak twierdzi. Bo w końcu co z tego, że jej syn jest agresywny i zdolny do wszystkiego? Przecież najważniejsze jest co powiedzą ludzie.
Kulę się mocniej na kanapie, na której siedzę, a on puszcza mnie i idzie z uśmiechem do kabiny pilotów. Dopiero wtedy dochodzi do mnie, że nic już nie da się zrobić. Niedługo będę w Polsce. Z dala od przyjaciół, siostry i... Kendalla. Tak, Kendalla. Pomimo tego, co mi zrobił, ja nadal go kocham i nadal mi na nim zależy. Nie wyobrażam sobie, że mogę żyć bez niego, ale teraz chyba będę musiała, bo czeka mnie "wspaniałe" życie z moim byłym chłopakiem - Pawłem Malinowskim.
_________________________________________________________________________
Hej!
Jak widzicie, powoli wszystko zaczyna się wyjaśniać, a tożsamość stalkera wreszcie wyszła na światło dzienne. Chciałabym Was jeszcze poinformować, że kiedy ta sprawa dobiegnie końca, zajmiemy się troszeczkę Julką, bo w sumie dawno nic o niej nie było. A teraz przejdźmy do odpowiadania na komentarz Marty.
Marto, wiem że narobiłam Ci mętliku w głowie i przepraszam, aczkolwiek takie zachowanie jest możliwe po pewnym specyfiku. W następnych rozdziałach będzie napisane, po jakim. Ja szczerze przyznam, że medycyną się nie interesuję i nie mogłabym, tak jak Ty, pouczać lekarza z telewizora, aczkolwiek kilka rzeczy wiem i to mi w zupełności wystarczy.
Na następny rozdział zapraszam Was na poniedziałek na godzinę 20:00.
Do następnego.