ROZDZIAŁ 56
*per. Henry’ego*
Po kilkugodzinnym, bezowocnym szukaniu Julki, wróciłem z Teri do domu. Byłem
załamany. Bałem się o nią. Bałem się, że coś stanie się szatynce. Nie
wiedziałem, co zrobić. Dopiero, kiedy uświadomiłem sobie, że Julce może stać
się krzywda, dotarło do mnie, jak bardzo ją kocham. Nie mogłem pozwolić, żeby
błąkała się sama po mieście. Musiałem coś zrobić.
Po powrocie do domu, poszedłem zrezygnowany do pokoju. Rzuciłem telefon na
łóżko i poszedłem do łazienki. Kiedy wróciłem, mój telefon zakomunikował, że
dostałem wiadomość. Odczytałem ją.
Przeraziłem
się. Pędem pobiegłem do salonu, gdzie siedziała reszta domowników. Pokazałem
SMS-a Patrycji. Natychmiast napisała do Julki, ale ta nie odpisała. Blondynka
zaczęła spamować jej wiadomościami.
Niestety nie dostała odpowiedzi. Nie mieliśmy pojęcia, co
zrobić. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że policja nie zrobi nic, dopóki nie
miną dwadzieścia cztery godziny od zaginięcia. W tamtym momencie byliśmy
bezradni. Objechaliśmy Los Angeles kilka razy i nigdzie jej nie było.
Nie spaliśmy całą noc. Mieliśmy nadzieję, że Julka jednak wróci i wszystko się
ułoży. Niestety, nie stało się tak. Byliśmy załamani.
*per. Julki*
Chodziłam przerażona po mieście. Nie miałam pojęcia, gdzie się znajduję. Mój telefon
wyłączył się kilka sekund po wysłaniu SMS-a. Nie miałam najmniejszego kontaktu
z przyjaciółmi i siostrą. Nie wiedziałam nawet, gdzie jest najbliższy
komisariat policji, ani jakiś hotel. Nie wiedziałam kompletnie nic.
Szłam ze spuszczoną głową. Po moich policzkach płynęły łzy. Nigdy w życiu nie
bałam się tak bardzo, jak wtedy. Na dodatek było okropnie zimno i padał deszcz.
Nieliczni ludzie, których mijałam, uciekali do domów, aby schować się przed
ulewą.
Nie wiem nawet, ile tak szłam, ale w pewnym momencie poczułam, że nie dam rady
dalej wędrować. Usiadłam na chodniku, opierając plecy o ścianę nieczynnego
sklepu. Podciągnęłam nogi pod brodę, po czym objęłam je ramionami i schowałam w
nie głowę , cicho szlochając. Chciałam wrócić do domu, usiąść z przyjaciółmi na
kanapie i obejrzeć jakiś nudny film. Chciałam, żeby było jak kilka godzin temu.
Zaczęło się ściemniać, a ja nadal tam siedziałam. Trochę się uspokoiłam i
zaczęłam racjonalnie myśleć. Zastanawiałam się, co mama teraz zrobić. Kiedy
byłam mała, rodzice zawsze mówili mi, że jeśli kiedykolwiek się zgubię, mam
poszukać funkcjonariusza policji lub wejść do jakiegoś sklepu i poprosić o
pomoc. Jako, że żadnego policjanta nie było w pobliżu, a jedyny sklep, na jaki
natrafiłam w ciągu ostatnich dwóch godzin był zamknięty, postanowiłam poczekać
do rana. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Czekałam pod sklepem do samego rana.
Kiedy wzeszło słońce, wstałam i przeszłam się kawałek, aby rozprostować kości,
jednakże nie oddalałam się za bardzo od sklepu. Po jakimś czasie zauważyłam, że
jakaś kobieta otwiera sklep. Podeszłam do niej niepewnie.
- Dzień dobry. – powiedziałam cicho.
- O, dzień dobry. Co robisz tu o tak wczesnej porze? Sklep będzie czynny
dopiero za godzinę. – stwierdziła.
- Tak, wiem. Chodzi o to, że chciałam poprosić o pomoc. – w moim głosie czuć
było niepewność.
- Dobrze, wejdź. Nie będziemy rozmawiać na ulicy. – powiedziała lekko
zdziwiona, wpuszczając mnie do budynku. Weszłam pierwsza, a ona za mną. – No dobrze.
Pomogę Ci, ale musisz powiedzieć mi, co się stało.
- Chodzi o to, że wczoraj popołudniu poszłam na spacer, ale niestety nie znam
za dobrze miasta i trochę się zgubiłam. Mój telefon natomiast, rozładował się. –
wyjaśniłam.
- Dobrze, znasz numer do któregoś ze swoich rodziców?
- Nie mieszkam z rodzicami, tylko z siostrą. – powiedziałam.
- Masz, zadzwoń do niej, bo pewnie się zamartwia. – powiedziała kobieta,
podając mi telefon.
- Dziękuję. – szybko wybrałam numer Patrycji i zadzwoniłam do niej.
J – Ja P –
Patrycja
ROZMOWA TELEFONICZNA
J: Halo? Patrycja?
P: Julka?! Gdzie jesteś?! Co się
stało?! Dlaczego nie odpisujesz?!
J: Tak. Jestem w jakimś sklepie.
Zgubiłam się. Bo rozładował mi się telefon.
P: Zapytaj właściciela telefonu,
gdzie jesteś. Przyjedziemy po Ciebie.
J: Na obrzeżach miasta. Szukajcie
jedynego sklepu w pobliżu.
P: Dobra, już jedziemy.
KONIEC ROZMOWY
Oddałam telefon właścicielce i podziękowałam, po czym wyszłam
przed sklep.
*per.
Henry’ego*
Siedzieliśmy w salonie, czekając na jakikolwiek znak od Julki. Pomimo
nieprzespanej nocy, żadne z nas nie odczuwało zmęczenia. Najważniejsza była dla
nas Julka.
Ciszę, w której siedzieliśmy, przerwał dzwoniący telefon Patrycji. Odebrała
odrobinę zdziwiona. Przysłuchiwaliśmy się rozmowie. Z każdym słowem Pati, byliśmy
coraz bardziej zdziwieni.
Po kilkuminutowej rozmowie, blondynka rozłączyła się i oznajmiła nam, że
dzwoniła Julka. Ja, Kendall, Patrycja i Bartek poszliśmy do samochodu Schmidta
i pojechaliśmy po szatynkę.
Po mniej więcej godzinie byliśmy już na miejscu. Julia stała przed sklepem,
czekając na nas. Kiedy Kendall zatrzymał samochód, Pati wybiegła z auta i
pobiegła do swojej siostry. Przytuliła ją i obejrzała z każdej strony, aby
upewnić się, że młodszej Krajewskiej nic nie jest. Kilka minut później, wsiadły
do samochodu i pojechaliśmy z powrotem do domu. Widziałem, że Julka jest zmęczona.
Właściwie, trudno byłoby tego nie zauważyć, zważywszy na to, że Julia zasypiała
na siedząco. Chciała jednak pokazać, że wszystko jest w porządku i starała się
nie zasnąć.
Po kolejnej godzinie, byliśmy już w domu. Patrycja kazała Julce iść spać, na co
ta chętnie przystała. Poszła zmęczona na górę. Nie zeszła już do końca dnia. My
też poszliśmy spać, gdyż nieprzespana noc dała nam się we znaki.
__________________________________________________________
Hejka!
Dzisiaj nie ma
„Pytania do rozdziału”. Jest natomiast nagroda dla Marty Gadomskiej za
udzielenie poprawnej odpowiedzi na pytanie do rozdziału 54. Mam nadzieję, że
kolaż Ci się podoba.
Do następnego.
Bay ;***************