Rozdział 124

ROZDZIAŁ 124
*per. Julii*
- No dobra, a co powiesz na to? - pokazuję Lilly już którąś z kolei sukienkę, licząc że wreszcie będzie to ta odpowiednia.
- Nie wydaje ci się zbyt oficjalna? - dziewczyna mierzy wzrokiem czarną, prostą sukienkę.
- Idziesz na chrzciny, nie na osiemnastkę kumpla. - mówię zrezygnowana, odwieszając ubranie.
- Dobra, dobra. Znajdźmy po prostu coś, co nie będzie wyglądało, jakbym wybierała się na pogrzeb. - Lilly wychodzi ze sklepu, ciągnąc mnie za sobą. Nie wiem, który to już sklep, ale chyba wreszcie zaczynam rozumieć niechęć mojej siostry do zakupów.
Od ponad godziny chodzimy po galerii handlowej, a Lilly nadal nie może się na nic zdecydować. To za brzydkie, tamto krótkie, to zbyt oficjalne. Jak tak dalej pójdzie, to do jutra nie wyjdziemy z tego głupiego centrum handlowego.
- Dobra, stój. - zatrzymuję dziewczynę przed wejściem do następnego sklepu. - Jakiej sukienki w ogóle szukasz? Masz jakieś konkretne wymagania, czy liczysz na to, że coś wpadnie ci w oko?
- Na pewno musi być kolorowa i niezbyt oficjalna. Zupełnie jak ja. - uśmiecha się i wchodzi do sklepu. Kilka następnych minut spędzamy na przeglądaniu wieszaków w poszukiwaniu tego idealnego stroju. Kolorowej sukienki co prawda nie znajduję, ale za to w oczy rzuca mi się czarno-biała sukienka z czarnym paskiem. Idealnie pasowałaby do Lilly.
- Patrz, co znalazłam. - pokazuję moją zdobycz dziewczynie, a ona patrzy na mnie niepewnie. - No weź, przynajmniej przymierz.
Lilly bez słowa bierze ode mnie sukienkę, kierując się w stronę przymierzalni. Idę za nią ze zwycięskim uśmiechem, wiedząc że jeśli już przymierzy strój, to jakoś przekonam ją do kupna.
Staję obok przymierzalni, cierpliwie czekając, aż Lilly przymierzy sukienkę, kiedy nagle dzwoni mój telefon. Wyciągam go z kieszeni i patrzę, kto dzwoni. Nieznany numer, znowu. Odbieram zdziwiona, ale tak jak poprzednio nic się nie dzieje. Słychać tylko czyjś oddech, a chwilę później połączenie zostaje przerwane. O co tu chodzi? Przecież nie dawałam nikomu swojego numeru telefonu...
- Julka? - głos Lilly wyrywa mnie z zamyślenia.
- Tak? - pytam nieprzytomnie, przenosząc na nią wzrok. Dziewczyna stoi w znalezionej przeze mnie sukience i wygląda naprawdę fajnie. 
- Czuję się jak pingwin. - twierdzi Lilly, zaczynając udawać pingwina, co doprowadza mnie do nieopanowanego śmiechu. Po chwili dziewczyna dołącza do mnie i obie zwijamy się ze śmiechu.
- To co, bierzesz? - pytam, uspokajając się.
- Niech będzie. Tak szczere, to nie chce mi się już łazić po sklepach. - Lilly zasuwa kotarę i przebiera się w zwykłe ubrania, po czym idzie do kasy, a ja drepczę za nią.
Resztę dnia spędzamy na spacerowaniu i rozmawianiu na temat dzisiejszego dziwnego zachowania Jake'a. Żadna z nas nie wie, co tak naprawdę mu odbiło, ale obie jesteśmy zgodne w tym, że to wszystko robi się coraz bardziej niepokojące.
_______________________________________________________________
Hej!
Wreszcie pojawia się tu rozdział, a mój Internet wreszcie się ogarnął, więc mam nadzieję, że będzie już dobrze i będę mogła dodawać rozdziały regularnie, tak samo jak regularnie będę mogła komentować inne blogi.
P.S. Dzisiaj James kończy 28 lat! Nie wierzę, jak szybko leci czas.
Do następnego.

1 komentarz:

  1. Wreszcie jesteś... Dobra, zabieram się za czytanie.
    Julka ekspertką od sukienek. Hi hi...
    Pingwin... Niech pomyśli, że jest Skipperem i zacznie rozstawiać wszystkich po kątach.
    A ja czekam, aż ogarniesz notki u mnie i wracam do publikowania.
    Rozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Wydarzenia przedstawione w opowiadaniu są jedynie wytworem mojej wyobraźni i nie miały miejsca w realnym świecie.
Wszelkie zbieżności imion i nazwisk są przypadkowe.
Niektóre informacje zostały zmienione na potrzeby opowiadania.
Enjoy! :D