ROZDZIAŁ 71
*per. Patrycji*
Jest 3:30 nad ranem, a ja nadal leżę z otwartymi oczami. Nie mogę zasnąć. Z lewej strony słyszę i czuję umiarkowany oddech Kendalla, który śpi już od dobrych paru godzin. Ja jednak nie potrafię. Wciąż myślę o wczorajszym SMS-ie. Co kilka minut wstaję i wyglądam ze strachem przez okno. Boję się, że ktoś tam jest. Że patrzy. Że obserwuje. Że robi zdjęcia. Kiedy ponownie się kładę, wtulam się w Kendalla. Chcę chociaż przez chwilę czuć, że jestem bezpieczna. Gdy tylko słyszę najmniejszy szelest, mój oddech gwałtownie przyspiesza, a serce próbuje wyrwać się z klatki piersiowej. Drżę ze strachu. Nie potrafię się uspokoić. Mam wrażenie, że ktoś na mnie patrzy, ale boję się odwrócić, aby przekonać się czy to prawda.
Kulę się, przykrywając po uszy kołdrą. Naciągam ją na twarz tak, że wystają mi tylko oczy, które i tak mam skierowane w stronę Kendalla, więc tak naprawdę widać mi tylko czubek głowy. Pociągam cicho nosem i zaciskam oczy, powstrzymując cisnące się na zewnątrz łzy. Nie pozwalam im wypłynąć. Nie chcę potem się tłumaczyć. Nie chcę, żeby pytał, czemu płakałam. Nie chcę, żeby wiedział, co się stało. Nie chcę, żeby się martwił. Chcę tylko, żeby było w porządku. Chcę, żeby było jak dawniej.
Słyszę zegar. Czwarta. Coraz bliżej pobudki Kendalla. Coraz mniej czasu, by zasnąć. Słyszę kroki pod drzwiami. Moje serce przyspiesza. Zaciskam mocniej oczy i modlę się, żeby to się już skończyło. Błagam, żeby wszystko wróciło do normy. Nasłuchuję. Dźwięki ustają. Ciszę mąci tylko ciche tykanie zegara. Normuję oddech i staram się rozluźnić. Chwilę potem wstaję i podchodzę do okna. Odchylam ostrożnie roletę i wyglądam. Słońce wznosi się ku niebu. Pod domem nikogo nie ma. Wracam do łózka. Kładę się i znowu próbuję zasnąć. Bezskutecznie. W mojej głowie kłębi się milion myśli i pytań, na które nie znam odpowiedzi. Wzdycham cicho i leżę. Nie wiem, jak długo.
Z transu wyrywa mnie budzik Kendalla. Zamykam oczy, udając sen. Nie chcę, żeby wiedział, że nie spałam. Nie chcę słyszeć żadnych pytań więcej. Nie chcę rozmawiać. Po chwili czuję jego usta na swoim czole. Uśmiecham się lekko, niby przez sen. Słyszę jak wstaje i idzie do łazienki. Kilka sekund później, ciszę zagłusza dźwięk prysznica. Wzdycham i obracam się na drugi bok. Otwieram oczy i patrzę wprost na, jeszcze zakryte roletą, okno. Słońce przebija się przez osłonę, a ja zaczynam czuć na twarzy ciepło, wywołane promieniami.
Wpatruję się ciągle w to samo miejsce, a w moim umyśle nadal kłębią się pytania. Między innymi kto zrobił to zdjęcie. Po co to zrobił? Dlaczego nie podszedł? Dlaczego woli być w ukryciu? Dlaczego mnie straszy? Czy to ktoś, kogo znam? A może ktoś zupełnie obcy? Czy kiedyś się ujawni? Czy wszystko wróci do normy? Czy pozwoli mi normalnie żyć? Czy odpuści? Tyle pytań i żadnej odpowiedzi.
Po jakimś czasie słyszę dźwięk otwieranych drzwi. Zamykam szybko oczy i powracam do udawania. Kendall krząta się po pokoju. Niedługo potem wychodzi z pomieszczenia, a ja walczę z nieustającym bólem głowy. Czuję, że odpływam. Nie kontroluję już niczego. Zasypiam.
______________________________________________________________
Hej!
Jak widzicie, zgodnie z obietnicą, wrzucam nowy rozdział. Jest on cały z perspektywy Patrycji i, po raz pierwszy, w czasie teraźniejszym. Dajcie znać czy wolicie rozdziały w tym czasie, czy może w czasie przeszłym, pisane jak wspomnienia.
Dzisiaj się nie rozpisuję. Chcę tylko jeszcze wspomnieć, że możecie odpowiedzieć na pytania kłębiące się w umyśle głównej bohaterki, według własnego uznania.
Co do następnego rozdziału, postaram się dodać go za dwa dni.
I to by było na tyle.
Do następnego.