ROZDZIAŁ 100

ROZDZIAŁ 100
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
*per. Julii*
No i stało się. Rodzice nie pozwolili mi wrócić z Patrycją do Los Angeles, a ja właśnie szykuję się na rozpoczęcie roku szkolnego w mojej starej szkole. W szkole, w której jest Jadźka i wszyscy moi znajomi, którzy teraz mnie nienawidzą.
Wzdycham cicho i raz jeszcze patrzę na swoje odbicie w lustrze. Biała koszula włożona w czarną spódniczkę i zapłakana, zmęczona twarz, to wszystko, co dzisiaj zobaczą znajomi, ale w sumie po raz pierwszy mam gdzieś mój wygląd. Teraz bardziej martwię się, że Jadzia urządzi jakieś przedstawienie, kiedy mnie zobaczy, a wiem, że w jej przypadku to możliwe.
Spoglądam na zegarek i niechętnie wychodzę z łazienki. Biorę z sypialni kopertówkę, do której chowam telefon, klucze, mały notesik i długopis, po czym schodzę na dół. Rodzice jakąś godzinę temu wyszli do pracy, więc wychodząc z domu, zamykam mieszkanie na klucz.
Powoli zaczynam kierować się w stronę szkoły, chcąc wydłużyć trasę najbardziej jak to możliwe. Po drodze mijam wielu nastolatków, idących na rozpoczęcie z uśmiechami na ustach. Większość idzie z przyjaciółmi lub w grupkach. Jestem jedną z nielicznych osób, przemierzających drogę samemu. Jest mi przykro, bo zazwyczaj chodziłam do szkoły z Jadzią. Może i jest jędzą, ale zawsze dotrzymywała mi towarzystwa i nawet, jeśli mnie nie słuchała, miałam do kogo otworzyć usta. Dziwnie czuję się, idąc całkowicie sama, ale widocznie tak musiało być.
Wchodzę niepewnie na szkolne boisko, gdzie większość mojej klasy stoi już w ciasnej grupce, żywo o czymś dyskutując. Gdy tylko mnie zauważają, ich rozmowa nagle cichnie i zapada niezręczna cisza. Widząc,że nie chcą mnie w swoim gronie, idę parę kroków dalej i siadam na schodach prowadzących do budynku szkoły.
Chwilę później na teren gimnazjum wchodzi Jadzia. Dziewczyna, jak zawsze, wygląda idealnie. Piękna, czarna sukienka perfekcyjnie na niej leży. Makijaż goszczący na jej twarzy jest zrobiony jakby wyszła prosto od kosmetyczki, a z włosów, upiętych w ciasny kok, nie wychodzi ani jeden niesforny kosmyk. We włosach Jadzi gości również kokarda, która tylko dodaje jej uroku. W dłoni nastolatki natomiast daje się zauważyć czarna kopertówka, cała w błyszczących cekinach.
Wstaję powoli ze schodów, po czym kieruję się w stronę drzwi budynku, modląc się, aby moja była przyjaciółka mnie nie zauważyła.
- Proszę, proszę, proszę. Kogo my tu mamy? - słyszę nagle głos blondynki, niosący się po całym boisku, na którym w jednej chwili zapada całkowita cisza.
- No cześć. - mówię cicho, odwracając się przodem do niej.
- Cześć?! Po tym, co mi zrobiłaś, śmiesz jeszcze tu wracać i jedyne, co od Ciebie słyszę, to "Cześć"?! - pyta załamanym głosem, a w jej oczach pojawiają się łzy. Nie ma co, aktorką to ona jest świetną.
- A co mam zrobić? Paść na kolana i błagać Cię o wybaczenie za coś, czego nawet nie zrobiłam? - patrzę na nią z niedowierzaniem pomieszanym ze wściekłością i smutkiem jednocześnie.
- Za coś, czego nie zrobiłaś? Masz tupet, żeby po tym wszystkim wrócić sobie, jak gdyby nigdy nic i jeszcze wszystkich okłamywać. Nie spodziewałam się tego po Tobie, ale wiesz co? Nic od Ciebie nie chcę. Po prostu więcej się do mnie nie zbliżaj. - mówi łamiącym się głosem i wchodzi do szkoły razem z naszą klasą, która ją pociesza. Wszyscy omijają mnie szerokim łukiem, a ja czuję się, jakbym rzeczywiście zrobiła coś złego. Siłą powstrzymuję łzy i wchodzę do budynku, gdzie zaczyna się już ceremonia rozpoczęcia nowego roku szkolnego.
Po uroczystości, która mija o dziwo bardzo spokojnie, idę z moją klasą i wychowawczynią do sali, aby jak co roku odebrać plan lekcji i wysłuchać kilkuminutowego przemówienia nauczycielki. Idę na szarym końcu, kilka kroków za ludźmi, z którymi jeszcze przed wakacjami tak świetnie się dogadywałam. W sali również siadam na samym końcu, widząc że wszyscy pozajmowali już swoje miejsca i patrzą na mnie wrogo, kiedy tylko podchodzę do zajętej przez kogoś ławki.
Chwilę później trzymam już w ręku mój nowy plan lekcji. Na pierwszy rzut oka nie wygląda aż tak źle, ale w praktyce pewnie będzie koszmarnie, jak co roku. Patrzę na wychowawczynie starając się skupić uwagę na jej słowach, ale przez cały czas czuję na sobie czyjś wzrok, co bardzo mnie dekoncentruję. Rozglądam się dyskretnie po klasie i udaje mi się dostrzec wpatrującego się we mnie chłopaka, siedzącego, tak jak ja, na końcu klasy, w rzędzie obok. Zaczynam czuć się trochę nieswojo, więc przenoszę wzrok z powrotem na nauczycielkę, która pozwala nam wyjść już ze szkoły i cieszyć się ostatnim dniem wolności.
Wstaję więc z krzesła, po czym biorę swoje rzeczy i czym prędzej wychodzę z sali. Nagle jednak zostaję wepchnięta do damskiej toalety. Łapię szybko równowagę i odwracam się w stronę napastnika. Ku mojemu przerażeniu przed sobą widzę Jadźkę. Cofam się o kilka kroków, bojąc się, co dziewczyna chce zrobić.
- Czego chcesz? - pytam, udając odważną. W środku jednak mam ochotę się rozpłakać.
- Publicznych przeprosin. - odpowiada jak gdyby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
- Przepraszam, że nie powiedziałam Ci o wyjeździe. - mówię, wiedząc, że akurat w tej sprawie zawaliłam.
- Nie rozumiesz, co znaczy publicznych idiotko? Przed całą szkołą. - żąda, coraz bardziej zła.
- To sprawa pomiędzy Tobą, a mną. Nie będę przepraszać Cię publicznie. - stawiam się jej, nie mając zamiaru robić z siebie błazna przed wszystkimi uczniami.
- W takim razie możesz już wynosić się z tej szkoły, bo urządzę Ci takie piekło, o jakim nawet Ci się nie śniło. - mówi złowrogim tonem, podchodząc do mnie. Korzystając z tego, że odsunęła się od drzwi omijam ją i wybiegam z łazienki, a potem ze szkoły. Szybkim krokiem kieruję się do domu, gdzie zamierzam zamknąć się w pokoju i wypłakać przed powrotem rodziców.
Wpadam do mieszkania jak burza i zgodnie z planem biegnę do pokoju, uwalniając powstrzymywane przez całą drogę łzy. Przebieram się w pierwsze lepsze, domowe ubrania i kładę się na łóżku, cicho szlochając. Wiem, że Jadzia nie żartowała. Naprawdę zamierza zgotować mi piekło, a ja przecież tego nie wytrzymam. Za nią pójdą wszyscy. Wszyscy będą przeciwko mnie. Tak bardzo chcę wrócić do Los Angeles, ale mam świadomość, że to niemożliwe. Jedynym wyjściem, żeby uczyć się za granicą byłoby powiedzenie rodzicom o sytuacji z moją byłą przyjaciółką, ale oni mi nie uwierzą. Zawsze mieli Jadźkę za porządną, mądrą i miłą dziewczynę, tak jak wszyscy. Zostałam sama i muszę się z tym pogodzić.

NASTĘPNEGO DNIA
Wstaję niechętnie z łóżka, obudzona przez mamę. Wczoraj, kiedy wróciła razem z tatą, próbowałam jeszcze przekonać ich do zmiany zdania, ale nic to nie dało. W sumie moja rozmowa z rodzicami tylko pogorszyła sytuację, bo zaczęli obawiać się, że zamiast do szkoły w ramach buntu będę chodziła na wagary, więc postanowili, że będą mnie odwozić na lekcje, a po lekcjach przywozić do domu. A, no i oczywiście stwierdzili, że moje zachowanie jest spowodowane zadawaniem się z Henrym, więc stwierdzili, że będę mogła skontaktować się z nim dopiero wtedy, kiedy zacznę zdobywać dobre stopnie. Po prostu świetnie.
Ogarniam się w łazience i ubieram pierwsze lepsze ciuchy wyciągnięte z szafy, po czym wychodzę z łazienki, a następnie idę na śniadanie przygotowane przez mamę, biorąc po drodze plecak. Zjadam niechętnie czekającą na mnie jajecznicę, a następnie ubieram buty i idę do samochodu, w którym czeka już mój tata.
Kilka minut później tata parkuje pod szkołą, więc wysiadam z auta i wchodzę do budynku, po czym kieruję się do sali, w której mam mieć pierwszą lekcję, czyli historię. Pod zamkniętymi drzwiami pomieszczenia stoi już cała moja klasa, oczywiście z Jadzią na czele. Patrzą na mnie z pogardą, dając mi do zrozumienia, że nie chcą mnie w swoim gronie. Odchodzę więc o kilka kroków i czekam na nauczyciela, modląc się, żeby lekcja już się rozpoczęła.
Pierwsza lekcja mija moim rówieśnikom na rozmowach i śmiechach, gdyż nauczyciel mówi tylko o tym, czego będziemy się w tym roku uczyć. Nikogo to tak naprawdę nie interesuje, więc nie dziwne, że uczniowie zamiast słuchać rozmawiają ze sobą. Też bym tak robiła, gdyby nie to, że siedzę sama na końcu sali, a moi znajomi mnie nienawidzą.
Kolejną lekcją jest chemia. Na szczęście na tej godzinie nikt nie będzie miał odwagi się odezwać, bo nauczycielka jest bardzo surowa i za najmniejszy hałas potrafi zawołać do tablicy, nawet pierwszego dnia. Poza tym, ona nie bawi się w analizowanie z nami wszystkich tematów, które będziemy przerabiać podczas tych dziesięciu miesięcy. Od razu zaczyna normalną lekcję, przerabiając zagadnienia tematu pierwszego.
Wchodzimy do klasy, wyczytywani alfabetycznie z dziennika przez chemiczkę. Kobieta, jak co roku, każe nam siadać również alfabetycznie, przez co ląduję w ławce z jedną z teraźniejszych przyjaciółeczek Jadzi. Dziewczyna patrzy na mnie z kpiną, po czym odsuwa się w najdalszy kąt ławki. Siadam ze smutkiem na swoim miejscu i spoglądam na przechodzącą obok Jadźkę. Widzę po jej minie, że coś planuję i boję się, co.
Wzdycham cicho i skupiam całą swoją uwagę na nauczycielce, zaczynającej tłumaczyć dzisiejszy temat. Nie mija jednak kilka sekund, kiedy wrogo nastawiona do mnie blondynka podbiega do surowej kobiety ze łzami w oczach. Wygląda na naprawdę przerażoną, chociaż ja wiem, że nastolatka tylko gra, chcąc w ten sposób wdrożyć w życie jeden ze swoich podstępów. W końcu z lamentów Jadzi udaje nam się zrozumieć, że ktoś ukradł jej telefon.
- W tej chwili się uspokój. Na pewno go gdzieś zgubiłaś. Chodzisz z głową w chmurach, a potem wymyślasz sobie kradzieże. - twierdzi nauczycielka, zezłoszczona że ktoś śmiał przerwać jej lekcję.
- Ale ja widziałam, jak Julia Krajewska na przerwie robiła coś przy torbie Jadzi. Na pewno zabrała jej wtedy telefon. - odzywa się nagle jedna z dziewczyn, a ja blednę.
- Słucham? Nie zrobiłam tego. - zaprzeczam szybko, przerażona oskarżeniami.
- Nieprawda. Jako jedyna na przerwie zostałaś w szkole, zamiast wyjść na boisko. Na pewno zrobiłaś to w ramach zemsty za to, że powiedziałam ludziom prawdę o Tobie. - twierdzi Jadźka, a klasa ją popiera.
- Julia, pokaż plecak. - rozkazuje nauczycielka, więc podaję jej tornister, pozwalając go przeszukać. W pewnym momencie kobieta wyciąga z kieszeni mojego plecaka coś, co wydaje jej się podejrzane. Chwilę potem okazuje się, że to rzeczywiście telefon blondynki. Robię się niemal przezroczysta, a mój oddech gwałtownie przyspiesza.
- N-nie zrobiłam tego. - mówię cicho, próbując jeszcze się bronić.
- W tej chwili zapraszam do dyrektora. Tam będziesz się tłumaczyć. - oznajmia nauczycielka i wręcz siłą wyciąga mnie z klasy, prowadząc do gabinetu mężczyzny rządzącego szkołą. Jadwiga idzie oczywiście z nami, jako osoba pokrzywdzona.
Mężczyzna po usłyszeniu oskarżeń wzywa naszych rodziców i pozwala mi opowiedzieć moją wersję. Mówię więc, że owszem, zostałam na czas przerwy w szkole, ale nawet nie spojrzałam na torbę Jadzi. Widzę, że dyrektor jest skłonny uwierzyć w moją wersję, ale woli zaczekać na naszych rodziców. Wiem, że facet jest w porządku i wysłucha wszystkich domniemanych świadków, zanim wyda werdykt, dlatego nie boję się tak bardzo jak wcześniej.
Rodzice pojawiają się w szkole kilkanaście minut później. Zarówno rodzice moi, jak i Jadzi, są bardzo zdenerwowani całą sytuacją. Mama blondynki krzyczy na moją, twierdząc że wychowała mnie na złodziejkę, bandytę i, że gdyby to Jadzia była taka, już dawno wylądowałaby w szkole z internatem. Jadźka, słysząc to, jeszcze mocniej zaczyna obstawać przy swoim, zaczynając płakać. Dyrektor, uświadamiając sobie, że w ten sposób nigdy nie uda się dojść do prawdy, zarządza sprawdzenie nagrań z monitoringu, a mi kamień spada z serca.
Kamery z monitoringu potwierdzają moją wersję, a blondynka zaczyna jeszcze bardziej płakać, chcąc wziąć dyrektorka na litość. On jednak nie nabiera się na jej grę aktorską i wpisuje jej naganę za kłamstwo, a mnie puszcza wolno. Z jednej strony się z tego cieszę, ale z drugiej wiem, że teraz będzie tylko gorzej, a moja była przyjaciółka zrobi wszystko, żeby zemścić się za dzisiejszą naganę.
Wychodzę razem z rodzicami z gabinetu dyrektora i siadam z głośnym westchnieniem na pobliskiej ławce, rzucając plecak na podłogę. Czuję, że jeśli Jadzia wdroży w życie swoje kolejne plany, długo nie wytrzymam. Patrzę ze smutkiem na moich rodziców, a oni siadają obok mnie i zaczynają wypytywać o to, dlaczego pokłóciłam się z Jadźką. Bojąc się, że zachowanie dziewczyny w pewnym momencie zajdzie zbyt daleko, wyznaję rodzicom całą prawdę, łącznie z moimi obawami.
- Dlaczego od razu nam nie powiedziałaś? - pyta zszokowana mama.
- Myślałam, że mi nie uwierzycie. - mówię szczerze.
- Oj, córeczko, zawsze Ci uwierzymy. A następnym razem masz nam powiedzieć, jeśli coś będzie się działo, jasne? - żąda tata, przytulając mnie.
- A skoro już wszystko wiecie, mogę wrócić do Los Angeles i tam pójść do szkoły? - patrzę na nich błagalnie.
- No dobrze Julka, chyba już czas, żebyś się o czymś dowiedziała. - twierdzi mama,więc patrzę na nią pytająco i trochę niepewnie.
- Dostałem propozycję przeniesienia mnie do filii właśnie w Los Angeles, więc Pan dyrektor szykuje już do odbioru Twoje papiery i wylatujemy jutro z samego rana. - oznajmia tata, a w moich czach pojawiają się łzy szczęścia i niedowierzania jednocześnie. Przytulam mocno rodziców, a chwilę potem odbieram od dyrektora papiery i wracam do domu, spakować się na wyjazd, którego nie mogę się już doczekać.

______________________________________________________________
Hej!
No i nareszcie mamy 100 rozdział. Nie mogę uwierzyć, że napisałam tyle części tego opowiadania i, że ktoś to czyta pomimo wielu długich przerw w moim blogowaniu. Szczerze Wam powiem, że kiedy zaczynałam moją przygodę z Bloggerem, nie spodziewałam się, że uda mi się kiedykolwiek napiszę aż tyle rozdziałów, więc dziękuję, bo to tylko i wyłącznie dzięki Wam. No i, powiem Wam szczerze, że podziwiam Was za przebrnięcie przez wszystkie moje rozdziały, bo kiedy ostatnio wróciłam do części z początków tego bloga, miałam ochotę strzelić sobie czymś w głowę. Czytając pierwsze rozdziały ogarnęło mnie takie zażenowanie, że naprawdę dziwię się Wam, że udało Wam się przez to przebrnąć. Może kiedyś poprawię wszystkie części, ale na razie tego nie planuję, bo dzięki temu, że są, jakie są, mogę przypomnieć sobie moje początki i zobaczyć progres w pisaniu. Jeszcze raz więc bardzo, bardzo Wam dziękuję i obiecuję, że kolejne rozdziały będą jeszcze lepsze i zrobię wszystko, żeby przyjemnie czytało Wam się to opowiadanie.
Dzisiaj wyjątkowo nie będzie odpowiadania na komentarze spod poprzedniego rozdziału, ponieważ notka wyszłaby taka jak rozdział, albo i dłuższa i nikt by jej nie przeczytał, więc powiem tylko raz jeszcze DZIĘKUJĘ.
P.S. Nie dość, że jest to 100 rozdział, to jeszcze 150 post na blogu, więc świetny zbieg okoliczności.
Do następnego.

3 komentarze:

  1. Biedna Julka... po części nawet rozumiem jej rodziców, bo nie chcą, żeby coś jej się stało, po tym co przydarzyło się Patrycji. Dobra, ale i tak powinni wiedzieć o Jadzi. Może przynajmniej zmieniliby jej środowisko, czy coś.
    Czarna sukienka? Może jeszcze ma siwe pasmo na przedzie? Taka oznaka zła.
    Jakoś nie wygląda na załamaną. Rety, co to ma być? Nawet nie wiem, jak na to wpadłaś. Tylko to, jak traktują Julkę... Może jej jakoś odbije, czy coś? Wiesz, że nagle zacznie się zachowywać jak gangsterska.
    A ten gostek to kto? Ktoś miły.
    Napadła ją? No co do diabła? Co to ma znowu być? Ale wiesz, ona może to wykorzystać na swoją korzyć. Powiedzieć prawdę, tak jak było z jej punktu widzenia. Skoro ona wywlokła swoje na publikę, to może pokarze te SMSy? Coś w nich jest, poważnie. A może... nagra, kiedy jej grozi. Wiem, że to jest rozwiązanie godne Lizzy, ale dyktafon i kamerkę w komórce chyba ma. Teraz tylko czekać, aż zacznie farbować swoje stare ciuchy na czarno.
    Ej no, u nas też od razu startują z tematami.
    Ona wymyśliła coś takiego? Co do diabła? I jak one to zrobiły? Może ta Jadzia to idiotka, więc sama nie mogła tego zrobić.
    Kurde, teraz to już Ci kretyni powinni przejrzeć na oczy, że z tą wariatką jest coś nie tak.
    Ale że co? Wylatują? No, nie można było tak od razu? Niech tylko jeszcze Julka rzuci jej coś na pożegnanie.
    Rozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!
    Ej, no weź, wiadomo, że się rozwinęłaś. I ej, ja zawsze czytam całość. No dobra, czasami mi się nie chce, ale wklejam do ivo i znam treść!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej.
    Pisząc ten komentarz jestem po sprawdzianie z geografii. W tym tygodniu czekają mnie jeszcze 4 sprawdzian. Najgorsze jest to, gdy nauczyciele nie mogą już wpisać do dziennika prac klasowych, więc wpisują je jako kartkówki.Niestety zdarza się to coraż częściej.
    Teraz słucham "Begin Again " Taylor Swift.Bardzo polecam ci ten utwór, bo w mojej opinii jest świetny.Co prawda nie wiem, co piosenka o miłości wokalistki i wnuka amerykańskiego prezydenta ma wspólnego z 100 rozdziałem Twojego bloga, ale podejrzewam, że niewiele.
    Dobra, zabieram się za czytanie rozdziału.
    Czemu rodzice Julki chcą ją wszędzie wozić ? To robi się nienormalne. Dziwne, że wszyscy uwierzyli Jadzce i zostawili Julkę. No i pojawia się Jadźka- nieznośna jak zwykle. Co ona chce od Julki? Ciekawe, kim jest ten nowy chłopak. Jadźka żąda publicznych przeprosin! To ona powinna przeprosić Julkę za swoje zachowanie. Jeszcze ją straszy,że urządzi jej piekło. Czemu Julka nigdzie tego nie zgłosi ? Sprawa robi się coraz bardziej poważna. Ta jej "przyjaciółka " jeszcze zniszczy jej życie.
    No i Jadźka dalej się mści. Swoją drogą moja nauczycielka od chemii ma podobny charakter, co ta w opowiadaniu. Co? Jeszcze Jadźka wrobiła Julkę w kradzież? Ta debilka nie zna granic. Dobrze chociaż,że dyrektor jest spoko i wziął pod uwagę monitoring. Tej całej Jadzce należy się wydalanie ze szkoły. No i Julka wraca do LA. Takiego zakończenia oczekiwałam. Fajnie, że wzięłaś moją propozycję pod uwagę i wprowadziłaś taki wątek, który ma wpływ na życie bohaterów.
    Więc teraz przyszedł czas na moje podsumowanie 100 rozdziałów tej niesamowitej książki. Mam do opowiedzenia Ci dwie historie.
    Po pierwsze, chcę opowiedzieć jak poznałam Big Time Rush. W 2013 roku, gdy serial BTR leciał na TVP1, natrafiłam na odcinek " Wielki Powrót ". Program bardzo mi się spodobał, lecz kompletnie o nim zapomniałam.Dopiero w 2015 roku, gdy zaczęłam oglądać Nickelodeon, dowiedziałam się że ten program o hokeistach z Minnesoty to Big Time Rush. Zaczęłam go oglądać i poleciłam mojej przyjaciółce, której także bardzo się spodobał.Dzięki serialowi poznałam także twórczość zespołu, który obecnie jest jednym z moich ulubionych.
    Druga historia jest o tym, jak znalazłam Twojego bloga. W zeszłe lato szukałam na Facebooku aktywnych stronek o BTR. Tak właśnie wpadłam na Twoją stronkę. Zauważyłam, że przy jednym z postów jest link do książki. Kliknęłam w niego I zaczęłam czytać Twój fanfik. Myślę, że mam szczęście, że znalazłam Twoją książkę, bo jest ona według mnie najlepszą książką publikowaną w internecie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz przejdę do statystyk, które, jak podejrzewam po przeczytaniu postów rocznicowych, bardzo lubisz. Bloga czytam od około 1 sierpnia. Przeczytałam wszystkie rozdziały i notki na blogu. Komentuję regularnie od 14 sierpnia. Skomentowałam juz 9 rodziałów ( włącznie z tym ).
      Niedawno minęły mi 2 lata bycia fanką BTR, a teraz mijają 2 miesiące jak czytam Twojego bloga. Fajnie, że to łączy się z jubileuszowym 100 rozdziałem Twojego bloga.
      Z okazji napisania i opublikowania przez Ciebie 100 rozdziałów historii o Patrycji życzę Ci szczęścia, dużo wolnego czasu ( którego obecnie chyba najbardziej brakuje ) i przede wszystkim inspiracji i weny. Wszystkiego najlepszego!
      Mam jeszcze pewne sugestie co do Twojego bloga.Mianowicie proponuję, by wróciły serie " Przemyślenia" i " Recenzje ", których mi bardzo brakuje. Rozumiem jednak, że mozesz do nich nie wrócić z powodu braku czasu, znam to doskonale. Miałam taki plan, by do świąt Bożego Narodzenia napisać 15 rozdziałów mojego fanfika, o którym już Ci pisałam. Niestety wyjdzie na to, że przez przeogromną ilość nauki zdołam napisać naprawdę niewiele
      Co prawda mam już napisane 2 , ale nie będę ich jeszcze publikować. Powód? Po prostu boję się, że zabraknie mi pomysłu lub nie zachowam regularności publikowania rozdziałów.
      Więc IDWLF pojawi się na Wattpadzie dopiero w wakacje.
      Jeszcze jedno. Nie przejmuj się tym, że Twoje wcześniejsze rozdziały były trochę gorsze pod względem stylistycznym. Ważne,że były ciekawe i że rozwinęłaś swój styl pisania. Trening czyni mistrza.
      Chyba już czas kończyć te dwa superdługie komentarze
      Rozdział rewelacyjny! Pozdrawiam i czekam na kolejny.
      Rose

      Usuń

Wydarzenia przedstawione w opowiadaniu są jedynie wytworem mojej wyobraźni i nie miały miejsca w realnym świecie.
Wszelkie zbieżności imion i nazwisk są przypadkowe.
Niektóre informacje zostały zmienione na potrzeby opowiadania.
Enjoy! :D