ROZDZIAŁ 94
*per. Patrycji*
Z każdym dniem mieszkania u Pawła jest ze mną coraz gorzej. Powoli siada mi psychika. Codziennie budzę się ze strachem, że Malinowskiemu coś odbije i znów zacznie się nade mną znęcać, tak jak kiedyś. Ponadto w niemal każdej chwili myślę o Kendallu. Coraz bardziej za nim tęsknię i coraz gorzej radzę sobie z rozstaniem. Kiedy tylko pomyślę, ile kilometrów dzieli mnie od blondyna, w moich oczach pojawiają się łzy, które muszę ukrywać przed moim aktualnym "chłopakiem". Nie wiem, ile tak jeszcze wytrzymam.
- Patrycja! - słyszę nagle krzyk Pawła, więc wychodzę wystraszona z łazienki i patrzę na niego niepewnie. - Chodź, bo się spóźnimy. - rozkazuje, zakładając buty.
- Muszę? - pytam cicho, nie mając ochoty na spotkanie z jego kolegami, na które mnie ciągnie.
- Tak, musisz. Dawno się nie widzieliście, a chłopaki... stęskniły się za Tobą. - mówi z cwaniackim uśmieszkiem, a ja zaczynam trząść się ze strachu, przypominając sobie ostatnie spotkanie z nimi.
- A nie lepiej będzie, jeśli pójdziesz tam sam? Spędzisz trochę czasu sam na sam z kumplami. Pogadacie o... swoich sprawach. - staram się przekonać go do zostawienia mnie w domu, bo nie mam najmniejszej ochoty widzieć się z jego znajomymi.
- Oj, przestań. Przebierz się i idziemy. - jest nieugięty.
- W co mam się przebrać? - pytam niepewnie, patrząc na swój strój, składający się ze zwykłego T-shirtu, bluzy z kapturem, jeansów i trampek.
- W jakąś sukienkę czy coś. - mówi, patrząc w telefon.
- Nie mam żadnej sukienki... ani czegoś. - stwierdzam cicho, bojąc się jego reakcji.
- To wpadniemy jeszcze do galerii handlowej i coś sobie kupisz. - oznajmia, po czym łapie mnie za nadgarstek i niemal wypycha za drzwi. Chwilę potem kierujemy się do najbliższej galerii handlowej, w poszukiwaniu jakichś dziewczęcych ubrań.
- A musi być sukienka? - pytam, przeglądając wieszaki. Staram się zachowywać naturalnie, żeby nikt nie zauważył, że coś jest nie tak, bo byłoby źle.
- Musi. Może ta? - pokazuje mi dość kusą, czerwoną sukienkę bez ramiączek.
- Trochę zbyt skąpa. Może być ta? - prezentuję mu niepewnie czarną sukienkę do kolan, pofalowaną na dole.
- Niech Ci będzie. Idź przymierzyć, a potem pójdziemy jeszcze po buty. - mówi, a ja wchodzę do przymierzalni i zakładam niechętnie suknię. Pasuje, więc czym prędzej przebieram się w normalne ubrania i kieruję się do kasy. Kilka minut siedzę już w sklepie z obuwiem i przymierzam baletki, które wybrał mi Malinowski. Niby pasują, ale wydają się strasznie niewygodne. Pewnie dlatego, że nie jestem przyzwyczajona do chodzenia w takich butach. Z drugiej strony jednak cieszę się, że Paweł odpuścił pozwolił mi kupić baleriny zamiast szpilek, bo w szpilkach chodzić kompletnie nie umiem.
- Wrócimy do domu, żebym mogła się przebrać? - pytam, spoglądając na niego.
- Po co? Tu jest łazienka. A te ciuchy, które masz na sobie, i tak pójdą do kosza. Musisz zacząć ubierać się bardziej dziewczęco. - twierdzi, a ja blednę. Nie chcę zmieniać stylu. Nie chce chodzić w sukienkach czy spódniczkach. Po prostu nie.
- Ale... czemu muszę zmienić styl? - dopytuję, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. Dotychczas nie narzekał na moje ubrania.
- O wiele ładniej Ci w sukienkach. Poza tym, chcę żeby moja partnerka była dziewczęca, a nie ubierała się jak chłopak. - mówi i wręcz wpycha mnie do damskiej toalety. Przebieram się zszokowana, patrząc na moje stare ubrania. Nie chcę ich zmieniać, a tym bardziej wyrzucać. Chcę, żeby było jak dawniej.
Wychodzę niepewnie z łazienki, trzymając w ręku dotychczasowe ubrania i idę z Pawłem do wyjścia z galerii. Malinowski wyrzuca moje ciuchy do pierwszego, lepszego śmietnika, po czym łapie mnie za rękę i prowadzi do domu jednego ze swoich kumpli.
Docieramy na miejsce po mniej więcej pół godzinie drogi. Szatyn puka do drzwi, które chwilę potem otwiera mu Marcin. Koleś był kilkukrotnie aresztowany za pobicia i dość często gościł na izbie wytrzeźwień. Kiedy mnie zauważa, uśmiecha się szeroko i wyciąga ramiona, próbując mnie przytulić. Ja jednak podaję mu ze sztucznym uśmiechem rękę, udając że nie dostrzegłam jego próby.
Po wejściu do mieszkania, gospodarz od razu proponuje mnie i Pawłowi piwo. Malinowski z chęcią przyjmuje propozycję, ale ja odmawiam. Nie piłam, nie piję i pić nie będę. Nigdy. Kiedyś to sobie obiecałam i słowa dotrzymam. Poza tym, jakoś nie mam ochoty czynnie brać udziału w libacji chłopaków. Kilka minut później do Pawła i Marcina dołączają ich dwaj pozostali kumple - Piotr i Robert. Też często karani i też lubiący sobie popić.
Chłopaki dyskutują przede wszystkim o tym, jak Malinowski ściągnął mnie do Polski, a mi zachciewa się płakać. Nie mogę słuchać tego wszystkiego. Szatyn chwali się, jakiego to planu nie wymyślił i jak go zrealizował, śmiejąc się przy tym do rozpuku, z naiwności moich przyjaciół. Po jakimś czasie, kiedy chłopcy są już nieźle podpici, temat przechodzi na dziewczyny. Kryminaliści chwalą się, ile wyrwali w tym tygodniu, a Paweł, ile zamierza wyrwać w przyszłym, co tylko upewnia mnie w przekonaniu, że od naszego rozstania nie zmienił się ani trochę. Znów będzie mnie zdradzał, a potem bił. W moich oczach pojawiają się łzy i marzę, żeby to wszystko już się skończyło.
______________________________________________________________
Hej!
Jak widzicie, dziś rozdział znów oczami Patrycji. Paweł powoli zaczyna pokazywać swoją prawdziwą twarz, a do opowiadania wkraczają jego, niezbyt przyjaźni, koledzy. Na razie nie dodaję ich do bohaterów, bo na tę chwilę nie planuje ich pojawiania się w kolejnych rozdziałach, ale jeśli chcielibyście, aby odegrali w opowiadaniu jakąś większą rolę, napiszcie mi to w komentarzach, a spróbują wymyślić coś, w czym mogliby mieć udział.
Do następnego.
Z każdym dniem mieszkania u Pawła jest ze mną coraz gorzej. Powoli siada mi psychika. Codziennie budzę się ze strachem, że Malinowskiemu coś odbije i znów zacznie się nade mną znęcać, tak jak kiedyś. Ponadto w niemal każdej chwili myślę o Kendallu. Coraz bardziej za nim tęsknię i coraz gorzej radzę sobie z rozstaniem. Kiedy tylko pomyślę, ile kilometrów dzieli mnie od blondyna, w moich oczach pojawiają się łzy, które muszę ukrywać przed moim aktualnym "chłopakiem". Nie wiem, ile tak jeszcze wytrzymam.
- Patrycja! - słyszę nagle krzyk Pawła, więc wychodzę wystraszona z łazienki i patrzę na niego niepewnie. - Chodź, bo się spóźnimy. - rozkazuje, zakładając buty.
- Muszę? - pytam cicho, nie mając ochoty na spotkanie z jego kolegami, na które mnie ciągnie.
- Tak, musisz. Dawno się nie widzieliście, a chłopaki... stęskniły się za Tobą. - mówi z cwaniackim uśmieszkiem, a ja zaczynam trząść się ze strachu, przypominając sobie ostatnie spotkanie z nimi.
- A nie lepiej będzie, jeśli pójdziesz tam sam? Spędzisz trochę czasu sam na sam z kumplami. Pogadacie o... swoich sprawach. - staram się przekonać go do zostawienia mnie w domu, bo nie mam najmniejszej ochoty widzieć się z jego znajomymi.
- Oj, przestań. Przebierz się i idziemy. - jest nieugięty.
- W co mam się przebrać? - pytam niepewnie, patrząc na swój strój, składający się ze zwykłego T-shirtu, bluzy z kapturem, jeansów i trampek.
- W jakąś sukienkę czy coś. - mówi, patrząc w telefon.
- Nie mam żadnej sukienki... ani czegoś. - stwierdzam cicho, bojąc się jego reakcji.
- To wpadniemy jeszcze do galerii handlowej i coś sobie kupisz. - oznajmia, po czym łapie mnie za nadgarstek i niemal wypycha za drzwi. Chwilę potem kierujemy się do najbliższej galerii handlowej, w poszukiwaniu jakichś dziewczęcych ubrań.
- A musi być sukienka? - pytam, przeglądając wieszaki. Staram się zachowywać naturalnie, żeby nikt nie zauważył, że coś jest nie tak, bo byłoby źle.
- Musi. Może ta? - pokazuje mi dość kusą, czerwoną sukienkę bez ramiączek.
- Trochę zbyt skąpa. Może być ta? - prezentuję mu niepewnie czarną sukienkę do kolan, pofalowaną na dole.
- Niech Ci będzie. Idź przymierzyć, a potem pójdziemy jeszcze po buty. - mówi, a ja wchodzę do przymierzalni i zakładam niechętnie suknię. Pasuje, więc czym prędzej przebieram się w normalne ubrania i kieruję się do kasy. Kilka minut siedzę już w sklepie z obuwiem i przymierzam baletki, które wybrał mi Malinowski. Niby pasują, ale wydają się strasznie niewygodne. Pewnie dlatego, że nie jestem przyzwyczajona do chodzenia w takich butach. Z drugiej strony jednak cieszę się, że Paweł odpuścił pozwolił mi kupić baleriny zamiast szpilek, bo w szpilkach chodzić kompletnie nie umiem.
- Wrócimy do domu, żebym mogła się przebrać? - pytam, spoglądając na niego.
- Po co? Tu jest łazienka. A te ciuchy, które masz na sobie, i tak pójdą do kosza. Musisz zacząć ubierać się bardziej dziewczęco. - twierdzi, a ja blednę. Nie chcę zmieniać stylu. Nie chce chodzić w sukienkach czy spódniczkach. Po prostu nie.
- Ale... czemu muszę zmienić styl? - dopytuję, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. Dotychczas nie narzekał na moje ubrania.
- O wiele ładniej Ci w sukienkach. Poza tym, chcę żeby moja partnerka była dziewczęca, a nie ubierała się jak chłopak. - mówi i wręcz wpycha mnie do damskiej toalety. Przebieram się zszokowana, patrząc na moje stare ubrania. Nie chcę ich zmieniać, a tym bardziej wyrzucać. Chcę, żeby było jak dawniej.
Wychodzę niepewnie z łazienki, trzymając w ręku dotychczasowe ubrania i idę z Pawłem do wyjścia z galerii. Malinowski wyrzuca moje ciuchy do pierwszego, lepszego śmietnika, po czym łapie mnie za rękę i prowadzi do domu jednego ze swoich kumpli.
Docieramy na miejsce po mniej więcej pół godzinie drogi. Szatyn puka do drzwi, które chwilę potem otwiera mu Marcin. Koleś był kilkukrotnie aresztowany za pobicia i dość często gościł na izbie wytrzeźwień. Kiedy mnie zauważa, uśmiecha się szeroko i wyciąga ramiona, próbując mnie przytulić. Ja jednak podaję mu ze sztucznym uśmiechem rękę, udając że nie dostrzegłam jego próby.
Po wejściu do mieszkania, gospodarz od razu proponuje mnie i Pawłowi piwo. Malinowski z chęcią przyjmuje propozycję, ale ja odmawiam. Nie piłam, nie piję i pić nie będę. Nigdy. Kiedyś to sobie obiecałam i słowa dotrzymam. Poza tym, jakoś nie mam ochoty czynnie brać udziału w libacji chłopaków. Kilka minut później do Pawła i Marcina dołączają ich dwaj pozostali kumple - Piotr i Robert. Też często karani i też lubiący sobie popić.
Chłopaki dyskutują przede wszystkim o tym, jak Malinowski ściągnął mnie do Polski, a mi zachciewa się płakać. Nie mogę słuchać tego wszystkiego. Szatyn chwali się, jakiego to planu nie wymyślił i jak go zrealizował, śmiejąc się przy tym do rozpuku, z naiwności moich przyjaciół. Po jakimś czasie, kiedy chłopcy są już nieźle podpici, temat przechodzi na dziewczyny. Kryminaliści chwalą się, ile wyrwali w tym tygodniu, a Paweł, ile zamierza wyrwać w przyszłym, co tylko upewnia mnie w przekonaniu, że od naszego rozstania nie zmienił się ani trochę. Znów będzie mnie zdradzał, a potem bił. W moich oczach pojawiają się łzy i marzę, żeby to wszystko już się skończyło.
______________________________________________________________
Hej!
Jak widzicie, dziś rozdział znów oczami Patrycji. Paweł powoli zaczyna pokazywać swoją prawdziwą twarz, a do opowiadania wkraczają jego, niezbyt przyjaźni, koledzy. Na razie nie dodaję ich do bohaterów, bo na tę chwilę nie planuje ich pojawiania się w kolejnych rozdziałach, ale jeśli chcielibyście, aby odegrali w opowiadaniu jakąś większą rolę, napiszcie mi to w komentarzach, a spróbują wymyślić coś, w czym mogliby mieć udział.
Do następnego.
No, ja się nie dziwię, że ona się typa boi. Agata ma rację. Gość zdecydowanie musi się znaleźć na oddziale zamkniętym. Może tam zmądrzeje, chociaż marne szanse.
OdpowiedzUsuń„Chłopaki stęskniły się za Tobą?” To Twój błąd, czy zabieg zamierzony, że ten Paweł powiedział o chłopakach w rodzaju żeńskim.
Ta i jeszcze ją ubiera w małą czarną. To nie jest jej styl. Coś mi się widzi, że poczuła się w tym jak jakaś lafirynda.
Mogę zaprojektować postać seryjnego mordercy do Twojego opowiadania? Proszę... Mam ochotę, żeby ktoś go ubił jak prosiaka na Wielkanoc.
W tym masz rację. Picie to żadna frajda.
Rozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!
I chyba piosenka ze Stider-mana przykleiła mi się do ucha.
Hej!
UsuńTo nie błąd. "Chłopaki" to rodzaj niemęskoosobowy, ponieważ nie powiesz "Ci chłopaki", tylko "Te chłopaki", więc forma, której użyłam, jest jak najbardziej poprawna ;-)
Co do seryjnego mordercy, to proszę Cię bardzo, zostawiam Ci wolną rękę. Jeśli masz ochotę, to projektuj tę postać.
Pozdrawiam, Domi.
Hej. Sorry, że nie komentowałam, ale nie byłam w internecie.
OdpowiedzUsuńBoję się o Patrycję. Paweł jest jakiś porąbany. Nie dość że ją porwał, to jeszcze narzuca jej sposób ubierania. Mam nadzieję, że przyjaciele znajdą Pati.
Rozdział mega. Czekam na następny i pozdrawiam,
Rose