ROZDZIAŁ 86
NEXT DAY
*per. Kendalla*
To już dzisiaj. Dzisiaj czeka mnie rozmowa z rodzicami Patrycji. Chyba jeszcze nigdy nie bałem się tak bardzo jak teraz. Wiem, że to przeze mnie Pati zaginęła i że jej rodzice zapewne znienawidzili mnie zanim mnie poznali. W sumie im się nie dziwię. Gdybym był na ich miejscu, też bym się znienawidził.
Patrzę na zegarek. Dwunasta. Za dwie godziny przyjeżdżają Państwo Krajewscy. Wzdycham cicho i wychodzę niepewnie z pokoju, kierując swoje kroki do kuchni. Wczoraj nic nie jadłem i dzisiaj są tego skutki. Kiedy wchodzę do pomieszczenia, wzrok wszystkich pada na mnie.
- Hej. - mówię cicho pod nosem i biorę jabłko.
- Jak się czujesz? - pyta Logan, na co wzruszam obojętnie ramionami i wychodzę stamtąd, nie mogąc znieść spojrzeń dziewczyn. Obwiniają mnie. To widać. Nie mam siły wchodzić na górę, więc siadam na pierwszym stopni schodów, opierając się plecami o zimną ścianę i zaczynam konsumować owoc. W gardle jednak mam wielką kulę, nie pozwalającą mi nic przełknąć. Pierwszy kawałek jabłka z trudem przechodzi przez mój przełyk, a potem jest już tylko gorzej.
Nie wiem, ile mija czasu, kiedy z kuchni wychodzi Julia. Patrzę na nią, a ona na mnie. W jej oczach widzę złość i smutek jednocześnie. Dziewczynka stoi tak przez chwilę, po czym wymija mnie i idzie do swojego pokoju. Nagle słyszę dzwonek do drzwi. Nie! Błagam, nie mówcie mi, że minęły już dwie godziny. Jak? Kiedy?!
Julia zbiega z powrotem na dół i otwiera drzwi. W wejściu stoją jej rodzice. Szatynka tuli ich i wprowadza do mieszkania. Widzę, że rodzice dziewczyn są załamani. Tak naprawdę im się nie dziwię. Gdybym to ja miał córkę, która została porwana, chyba nie dałbym rady normalnie funkcjonować.
W pewnym momencie wzrok ojca Patrycji pada na mnie, a mi staje serce. Jeszcze nigdy w życiu nie byłem tak bardzo przerażony. Pan Krajewski pyta nagle, czy możemy porozmawiać w cztery oczy. Kiwam niepewnie głową i prowadzę go do mojego pokoju.
- Więc? Masz mi coś do powiedzenia? - pyta, kiedy przekraczamy próg pomieszczenia.
- Dzień dobry? - mówię ze strachem, uświadamiając sobie, że odkąd mężczyzna wszedł ze swoją żoną do domu, nie powiedziałem ani słowa.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry. Skoro nie wiesz, co powinieneś powiedzieć, to troszkę Ci pomogę. Powiedz mi... Kendall, tak? - zgaduje, gdyż nie przedstawiłem się, więc potwierdzam. - Powiedz mi Kendall, dlaczego wmawiałeś mojej córce, że ją kochasz, kiedy tak naprawdę nic do niej nie czułeś? Nie łatwiej było od razu spotykać się z tamtą drugą dziewczyną, a Patrycję zostawić w spokoju? Co Ci dało robienie Pati nadziei? - pyta, a ja nie mogę uwierzyć w to, co właśnie słyszę.
- Ale... ja naprawdę kocham Patrycję. Nie ma żadnej drugiej dziewczyny. Nigdy nie było. - mówię zgodnie z prawdą, chcąc wyjaśnić to wszystko.
- Dobrze Kendall, widzę że nie da się z Tobą szczerze porozmawiać, więc chcę tylko, żebyś miał świadomość, że jeśli Patrycja kiedykolwiek zostanie odnaleziona, Ty nie będziesz miał prawa się do niej zbliżać. Nigdy więcej. - oznajmia i idzie w stronę drzwi, a ja blednę. Nie mogę na to pozwolić. On nie może zabrać mi Pati.
- Proszę Pana, niech Pan zaczeka jeszcze chwilę. - zatrzymuję go. - Wszystko wyjaśnię, tylko proszę mnie wysłuchać. - błagam niemal na kolanach.
- Zgoda. Więc? - czeka na wyjaśnienia, a ja zaczynam wszystko mu opowiadać. Począwszy na kłótni, a skończywszy na powrocie do domu od Justice. - No proszę. Muszę przyznać, że jesteś świetnym aktorem. I umiesz nieźle wymyślać bajki. Ćwicz tę zdolność, tylko nie zbliżaj się więcej do mojej rodziny, jasne? - zadaje retoryczne pytanie i wychodzi z pokoju, a mi robi się słabo. Siadam na łóżku, czując że nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Kręci mi się w głowie, a do oczu napływają mi łzy. Nie mogę uwierzyć w to, co właśnie się stało. Dlaczego? Dlaczego on mi nie uwierzył? Dlaczego skreślił mnie przed poznaniem mojej wersji wydarzeń? Dlaczego uznał moją wersję za bajkę? Nie wiem. Już nic nie wiem.
*per. Kendalla*
To już dzisiaj. Dzisiaj czeka mnie rozmowa z rodzicami Patrycji. Chyba jeszcze nigdy nie bałem się tak bardzo jak teraz. Wiem, że to przeze mnie Pati zaginęła i że jej rodzice zapewne znienawidzili mnie zanim mnie poznali. W sumie im się nie dziwię. Gdybym był na ich miejscu, też bym się znienawidził.
Patrzę na zegarek. Dwunasta. Za dwie godziny przyjeżdżają Państwo Krajewscy. Wzdycham cicho i wychodzę niepewnie z pokoju, kierując swoje kroki do kuchni. Wczoraj nic nie jadłem i dzisiaj są tego skutki. Kiedy wchodzę do pomieszczenia, wzrok wszystkich pada na mnie.
- Hej. - mówię cicho pod nosem i biorę jabłko.
- Jak się czujesz? - pyta Logan, na co wzruszam obojętnie ramionami i wychodzę stamtąd, nie mogąc znieść spojrzeń dziewczyn. Obwiniają mnie. To widać. Nie mam siły wchodzić na górę, więc siadam na pierwszym stopni schodów, opierając się plecami o zimną ścianę i zaczynam konsumować owoc. W gardle jednak mam wielką kulę, nie pozwalającą mi nic przełknąć. Pierwszy kawałek jabłka z trudem przechodzi przez mój przełyk, a potem jest już tylko gorzej.
Nie wiem, ile mija czasu, kiedy z kuchni wychodzi Julia. Patrzę na nią, a ona na mnie. W jej oczach widzę złość i smutek jednocześnie. Dziewczynka stoi tak przez chwilę, po czym wymija mnie i idzie do swojego pokoju. Nagle słyszę dzwonek do drzwi. Nie! Błagam, nie mówcie mi, że minęły już dwie godziny. Jak? Kiedy?!
Julia zbiega z powrotem na dół i otwiera drzwi. W wejściu stoją jej rodzice. Szatynka tuli ich i wprowadza do mieszkania. Widzę, że rodzice dziewczyn są załamani. Tak naprawdę im się nie dziwię. Gdybym to ja miał córkę, która została porwana, chyba nie dałbym rady normalnie funkcjonować.
W pewnym momencie wzrok ojca Patrycji pada na mnie, a mi staje serce. Jeszcze nigdy w życiu nie byłem tak bardzo przerażony. Pan Krajewski pyta nagle, czy możemy porozmawiać w cztery oczy. Kiwam niepewnie głową i prowadzę go do mojego pokoju.
- Więc? Masz mi coś do powiedzenia? - pyta, kiedy przekraczamy próg pomieszczenia.
- Dzień dobry? - mówię ze strachem, uświadamiając sobie, że odkąd mężczyzna wszedł ze swoją żoną do domu, nie powiedziałem ani słowa.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry. Skoro nie wiesz, co powinieneś powiedzieć, to troszkę Ci pomogę. Powiedz mi... Kendall, tak? - zgaduje, gdyż nie przedstawiłem się, więc potwierdzam. - Powiedz mi Kendall, dlaczego wmawiałeś mojej córce, że ją kochasz, kiedy tak naprawdę nic do niej nie czułeś? Nie łatwiej było od razu spotykać się z tamtą drugą dziewczyną, a Patrycję zostawić w spokoju? Co Ci dało robienie Pati nadziei? - pyta, a ja nie mogę uwierzyć w to, co właśnie słyszę.
- Ale... ja naprawdę kocham Patrycję. Nie ma żadnej drugiej dziewczyny. Nigdy nie było. - mówię zgodnie z prawdą, chcąc wyjaśnić to wszystko.
- Dobrze Kendall, widzę że nie da się z Tobą szczerze porozmawiać, więc chcę tylko, żebyś miał świadomość, że jeśli Patrycja kiedykolwiek zostanie odnaleziona, Ty nie będziesz miał prawa się do niej zbliżać. Nigdy więcej. - oznajmia i idzie w stronę drzwi, a ja blednę. Nie mogę na to pozwolić. On nie może zabrać mi Pati.
- Proszę Pana, niech Pan zaczeka jeszcze chwilę. - zatrzymuję go. - Wszystko wyjaśnię, tylko proszę mnie wysłuchać. - błagam niemal na kolanach.
- Zgoda. Więc? - czeka na wyjaśnienia, a ja zaczynam wszystko mu opowiadać. Począwszy na kłótni, a skończywszy na powrocie do domu od Justice. - No proszę. Muszę przyznać, że jesteś świetnym aktorem. I umiesz nieźle wymyślać bajki. Ćwicz tę zdolność, tylko nie zbliżaj się więcej do mojej rodziny, jasne? - zadaje retoryczne pytanie i wychodzi z pokoju, a mi robi się słabo. Siadam na łóżku, czując że nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Kręci mi się w głowie, a do oczu napływają mi łzy. Nie mogę uwierzyć w to, co właśnie się stało. Dlaczego? Dlaczego on mi nie uwierzył? Dlaczego skreślił mnie przed poznaniem mojej wersji wydarzeń? Dlaczego uznał moją wersję za bajkę? Nie wiem. Już nic nie wiem.
_________________________________________________________________________
Hej!
Dzisiaj dodaję rozdział wcześniej, ponieważ zaraz wyjeżdżam i nie wiem, o której godzinie wrócę do domu. Mam nadzieję, że nie gniewacie się jakoś bardzo.
Jak widzicie, wreszcie doszło do starcia Kendalla i ojca Patrycji. Myśleliście, że właśnie tak przebiegnie rozmowa? A może wyobrażaliście sobie ją zupełnie inaczej? Możecie napisać mi w komentarzu, jak wyobrażaliście sobie ich spotkanie.
Do następnego.
Dzisiaj dodaję rozdział wcześniej, ponieważ zaraz wyjeżdżam i nie wiem, o której godzinie wrócę do domu. Mam nadzieję, że nie gniewacie się jakoś bardzo.
Jak widzicie, wreszcie doszło do starcia Kendalla i ojca Patrycji. Myśleliście, że właśnie tak przebiegnie rozmowa? A może wyobrażaliście sobie ją zupełnie inaczej? Możecie napisać mi w komentarzu, jak wyobrażaliście sobie ich spotkanie.
Do następnego.
Ojciec Patrycji się nie patyczkuje. Od razu przechodzi do ataku. Ogarniam, że jest mu ciężko, bo zaginęła jego córka i tak dalej, ale mógłby to rozegrać trochę inaczej. Nie ogarniam faceta. Nie zadał sobie nawet trudu, żeby zapytać Kendalla o jego wersję tej historii. Może dzięki temu może przynajniej odrobinę zrozumiałby Kendalla. A co będzie, kiedy cała reszta wyjdzie na jaw? Nie mam pojęcia.
OdpowiedzUsuńRozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!