Rozdział 82

ROZDZIAŁ 82
*per. Kendalla*
Otwieram powoli oczy, czując okropny ból głowy. Odwracam się powoli w stronę, gdzie powinna leżeć moja kochana blondyneczka, ale jej tam nie ma.  Zamiast tego widzę ścianę w zupełnie innym kolorze niż normalnie była. Co jest?
Siadam powoli, nie wiedząc zbytnio, co się dzieje i rozglądam się po pomieszczeniu. Jestem w obcym pokoju. Wstaję z łóżka i dopiero wtedy zauważam, że zamiast w samych bokserkach, jak zawsze po nocy, jestem w normalnym ubraniu. Spałem w ciuchach? Dobra, coś tu bardzo nie gra.
Wychodzę niepewnie z pomieszczenia i kieruję się po schodach w dół, rozglądając się. Nie znam tego domu. Nigdy tu nie byłem.
- O, hej Misiu. Już wstałeś? - słyszę nagle znajomy głos, więc odwracam się w jego stronę.
- Justice?! - patrzę zszokowany na dziewczynę.
- O co chodzi Kotku? Coś się stało?
- Nie mów tak do mnie! Dlaczego tu jestem?! Gdzie jest Patrycja?! - zadaję jedno pytanie za drugim.
- Misiu, przecież wczoraj się do mnie wprowadziłeś, pamiętasz? A tej całej Patrycji powiedzieliśmy wreszcie prawdę. - mówi, a ja mam coraz większy mętlik w głowie.
- Jaką prawdę?! O czym Ty mówisz?! - pytam coraz bardziej skołowany.
- Prawdę o nas. O tym, że się kochamy. - wyjaśnia z uśmiechem.
- Że co?! Przecież to nieprawda! Nie kocham Cię i nie pokocham! - wrzeszczę i czym prędzej wychodzę z domu tej wariatki. Kieruję się do domu, dzwoniąc po drodze do Patrycji. Nie odbiera. Przyspieszam kroku i kilka minut później jestem już pod domem. Wchodzę cicho do środka i niemal dostaję zawału, kiedy ni stąd ni zowąd pojawia się przede mną Carlos.
- Jeśli wróciłeś po rzeczy, to wszystko czeka spakowane w Twoim pokoju. - mówi oschle i zaczyna się oddalać.
- Czekaj. - łapię go za ramię, zmuszając do zatrzymania się. - O czym Ty mówisz? Dlaczego miałbym przychodzić po rzeczy? I dlaczego są spakowane? - pytam, nic nie rozumiejąc.
- No wiesz, po tym jak oznajmiłeś nam, że przeprowadzasz się do Victorii i rano przyjdziesz po rzeczy, postanowiliśmy z chłopakami Cię spakować. - oznajmia jak gdyby nigdy nic.
- Yyy... muszę porozmawiać z Patrycją. - mówię nagle i już chcę iść do pokoju, gdzie powinna być, ale Pena zagradza mi drogę.
- Nic nie musisz. Zostaw ją w spokoju.
- Carlos, proszę, nie utrudniaj mi tego. Chcę jej to wszystko wyjaśnić. Chcę jej wyjaśnić, że to z Victorią jest jednym wielkim nieporozumieniem. - twierdzę z nadzieją, że Latynos zrozumie to i odpuści, ale on zaczyna ironicznie się śmiać.
- To z Victorią jest jednym wielkim nieporozumieniem, tak? I może jeszcze mi powiedz, że tak naprawdę kochasz Patrycję, a wczorajsza sytuacja była wymysłem Justice? -  kiwam twierdząco głową, potwierdzając jego przypuszczenia. - Proszę Cię, nie ośmieszaj się. Skoro niby kochasz Patrycję, to gdzie wczoraj byłeś? Gdzie byłeś, kiedy płakała, bo oskarżyłeś ją o zdradę?! Gdzie byłeś, kiedy Cię szukała?! Gdzie byłeś, kiedy ją porywali?! A, no tak, byłeś z Victorią Justice, miłością swojego życia! - z każdym zdaniem coraz bardziej podnosi głos, a do mnie dopiero po chwili dochodzi, co powiedział.
- P-porwali P-Patrycję? - pytam, blednąc.
- Tak. - wycedza przez zaciśnięte zęby, próbując zachować resztki spokoju, a ja opieram się o ścianę, czując że nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Zaczyna kręcić mi się w głowie i robi mi się niedobrze. Patrzę na chłopaka z szokiem w oczach, modląc się, żeby zaczął się śmiać i powiedział, że to tylko żart. Głupi, nieprzemyślany żart. On jednak nadal ma poważną minę i nie zanosi się na wybuch jego śmiechu.
- To jakiś głupi żart, tak? Ukryta kamera? -  zaczynam chodzić po całym domu, szukając swojej dziewczyny. - Pati, możesz już wyjść! Nie udało Ci się! Nie nabrałem się! - krzyczę z udawanym śmiechem, choć sam nie wiem po co i do kogo. Przecież Carlos nigdy mnie nie okłamał ani nie żartował z tak poważnych rzeczy. Jej naprawdę nie ma. Naprawdę ją uprowadzili. Przenoszę wzrok z powrotem na przyjaciela, nie wierząc w to wszystko.
- Sam jesteś sobie winien. Tylko dlaczego ona musi przez to cierpieć? - pyta retorycznie spokojnym głosem, po czym idzie do swojego pokoju, zostawiając mnie samego na środku mieszkania. Zszokowanego i załamanego.

_________________________________________________________________________
Hej!
Tym razem rozdział jest po raz pierwszy od dawna napisany z perspektywy Kendalla. Szczerze Wam powiem, że jest to także jeden z rozdziałów, które pisało mi się najtrudniej. Nie mam pojęcia, dlaczego. Pozostałe rozdziały pisałam szybko i niemal wcale się nad nimi nie zastanawiałam, bo wiedziałam, co chcę przekazać. Natomiast pisząc tę część, zastanawiałam się nad każdym jednym wyrazem, ponieważ po raz pierwszy w życiu nie wiedziałam, jak ubrać moje myśli w słowa. Miałam wszystko zaplanowane i wiedziałam, jak to ma wyglądać, ale nie wiedziałam, jak to napisać.
No nic. Nie rozpisuję się więcej, bo zaraz notka wyjdzie dłuższa niż rozdział. Na kolejną część zapraszam Was na jutro na godzinę 20:00 i przypominam, że dzisiaj o 16:00 opublikowałam nowy rozdział na moim drugim blogu.
I jak zawsze, jeśli spodobał Wam się rozdział, możecie go udostępnić lub skomentować. Ja naprawdę nie gryzę, więc nawet, jeżeli coś Wam się nie podoba, napiszcie mi proszę o tym, żebym miała szansę ulepszyć bloga. Naprawdę nie będę na Was zła.
Do następnego.

1 komentarz:

  1. Kendall nie wie co się dzieje? Był naćpany, czy co? Ja nie mogę, w życiu tego nie próbowałam, ale jestem prawie pewna, że TAK to nie działa. Chyba, że to Twój autorski towar, to się zamykam. Mama mówi, że w sprawach medycznych jestem zbyt dociekliwa. Ostatnio zaczęłam pouczać lekarza z telewizora. Wrzeszczałam, że to zapalenie mięśnia sercowego, a nie początki zawału. I co? Miałam rację. Chociaż raczej farta, bo prawie zgadywałam. Dobra, nie ważne.
    No to się zarobiło bigosu...
    Serio, nie wiem, co jest grane, bo narobiłaś mi niezłego mętliku w głowie, dlatego ten kom taki chaotyczny.
    Rozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Wydarzenia przedstawione w opowiadaniu są jedynie wytworem mojej wyobraźni i nie miały miejsca w realnym świecie.
Wszelkie zbieżności imion i nazwisk są przypadkowe.
Niektóre informacje zostały zmienione na potrzeby opowiadania.
Enjoy! :D