ROZDZIAŁ 36
*per. Teri*
Dzisiaj
wychodzimy ze szpitala! Jej! Strasznie się z tego cieszę. Wreszcie zamieszkam
razem z moim BFF i największymi idolami. Już nie mogę się doczekać! Niestety
zanim to nastąpi, rodzice powiedzą nam czy Henry może zostać ze mną w L.A.
- No dobrze.
Podjęliśmy już decyzję. – powiedziała mama.
-
Henry……………… niestety, nie możesz tu zostać. – stwierdził tata.
- Co?!
Dlaczego?! – mój brat zaczął protestować.
- Synku, to
miasto jest niebezpieczne. Wystarczy już, że Teri tu mieszka. – powiedziała
mama.
- Ale ja
chcę tu zostać! – krzyknął Henry.
- A
pomyślałeś może, co by było, gdyby ten tir uderzył w was mocniej? – spytała
nasza rodzicielka.
- Ale nie
uderzył! – wrzasnął Henry i właśnie wtedy pod szpital podjechała załoga.
- Teri,
Henry!! Idziecie?! – krzyknął Kendall z samochodu.
- To ja już
idę. Trzymaj się młody – powiedziałam, po czym podeszłam do auta.
- Ej, a
Henry nie idzie? – zapytała Pati.
- Nie.
Rodzice zdecydowali, że Henry wróci z nimi do Nowego Yorku. – powiedziałam
cicho i wsiadłam do samochodu. Ostatni raz pomachałam mojemu bratu i
odjechaliśmy.
*per. Julki*
Nie no! Nie
wierzę! Rodzice Henry’ego zdecydowali, że wraca on z nimi do Nowego Yorku?! Nie
wierzyłam w to! Chciałam płakać, krzyczeć, bić, kopać! A tak się cieszyłam na myśl,
że Henry będzie z nami mieszkał! Czemu właśnie mnie to spotyka?! No czemu?! Kiedy
przerwałam moje rozmyślania, akurat podjechaliśmy pod dom. Od razu poszłam do
swojego pokoju. Po chwili usłyszałam dźwięk SMS-a. Oto jego treść:
„Cześć Julka. Dojechaliście już do
domu? Odpisz.
Henry.”
Odpisałam mu
i zeszłam do kuchni, bo zachciało mi się pić. Nie zdążyłam jednak nalać sobie
soku, ponieważ zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. W drzwiach
stał……………………
- Henry?! –
krzyknęłam i wszyscy zlecieli się na dół.
- Henry? Co
ty tu robisz? – zapytała Teri.
- Rodzice
jednak zmienili zdanie i mogę tu zostać. – powiedział Henry.
- No to
wchodź, a nie stoisz za drzwiami. – powiedziała Teri i dosłownie wciągnęła
Henry’ego do domu.
- To, co
robimy? – spytał James.
- Ja idę
nalać sobie soku. Ktoś chce? – zapytałam.
- Nie,
dzięki. – usłyszałam, więc poszłam do kuchni. Kiedy wróciłam do salonu, wszyscy
oglądali film.
- Ej no.
Czemu za mną nie poczekaliście? – spytałam.
- Ćśśśś! Nie
gadaj, tylko siadaj. – powiedział Kendall i zrobił mi miejsce. Oczywiście
musiałam usiąść obok Henry’ego. Po chwili zaczęłam oglądać z nimi film.
*per.
Henry’ego*
Ucieszyłem
się, że rodzice jednak pozwolili mi zostać w Los Angeles, ale jeszcze bardziej
ucieszyłem się, kiedy Julka usiadła obok mnie. Przecież równie dobrze mogła
poprosić Patrycję, żeby się przesiadła. Kiedy film się skończył, Julka poszła
do swojego pokoju, a dziewczyny poszły za nią. Zostałem w salonie z chłopakami.
- Ej, a może
byśmy tak zrobili kawał dziewczynom? – zaproponował Carlos. Zgodziliśmy się.
- No dobra,
trzeba się naradzić. Do kogo pokoju idziemy? – zapytał Logan.
- Możemy
pójść do mojego. – powiedziałem i tak zrobiliśmy. Kiedy już tam byliśmy,
zapytałem:
- To, jaki
kawał robimy?
- Oblewamy
dziewczyny wodą? – zaproponował James.
- Lepiej
nie. Potem przez tydzień będą chciały was zabić. – powiedziałem.
- Skąd
wiesz? – zapytali chórem chłopacy.
- Kiedyś
zrobiłem tak Teri. – powiedziałem.
- To
inaczej. Ktoś ma jakieś pomysły? – zapytał Kendall.
- Wkładamy
maski zombie i straszymy dziewczyny? – zaproponował Logan. Zgodziliśmy się i
już po kilku minutach staliśmy przed pokojem Julki. Carlos poszedł jeszcze
wyłączyć światło. Kiedy to zrobił, usłyszeliśmy piski dziewczyn. Powoli
weszliśmy do pokoju. Dziewczyny zobaczyły nasze maski (świeciły w ciemności) i
zaczęły krzyczeć.
*per.
Patrycji*
Byłyśmy z
dziewczynami w pokoju Julki i rozmawiałyśmy, ale po chwili zgasło światło.
Nagle usłyszałyśmy dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałyśmy w tamtym kierunku i
zobaczyłyśmy…………… twarze zombie! Zaczęłyśmy krzyczeć. Po kilku minutach na
powrót zapaliło się światło, a my usłyszałyśmy śmiechy. Okazało się, że to
chłopacy chcieli nas wystraszyć. Od razu przyjęłyśmy pozycje bojowe i
zaczęłyśmy gonić ich po całym domu, wygrażając im. Chłopacy natomiast, zwiewali
najszybciej jak umieli. Udało im się uciec do pokoju Kendalla. Ja jednak nie
zamierzałam odpuścić. Zaczęłam walić w drzwi, bo zamknęli się na klucz.
Dziewczyny próbowały mnie odciągnąć, ale nie poddawałam się. Ja im pokażę
straszenie nas! Po kilku minutach uspokoiłam się i poszłam z dziewczynami do
pokoju.
*per.
Kendalla*
Odpoczywaliśmy
z chłopakami po gonitwie. Po chwili usłyszeliśmy głos Jamesa:
- Nigdy
więcej. – powiedział i padł na podłogę.
- Kurczę,
nie wiedziałem, że dziewczyny aż tak się wkurzą. – stwierdził Carlos.
- Dobra,
chodźmy do nich. – powiedziałem i wstałem.
- Żeby nas
zabiły? O nie, nie ma mowy. Ja nigdzie nie idę. – powiedział James i schował
się pod łóżko, a my walnęliśmy facepalma.
- No chodź,
stary. Nikt nikogo nie zabije, bo ten ktoś, kto zabije tego kogoś, trafi do
paki. – powiedziałem.
- Ty już nie
filozofuj. – powiedział James, wystawiając głowę spod łóżka, a potem znowu się
schował.
- Ok. James.
W takim razie, my idziemy do miasta kupić sobie żele do włosów, a ty tu
poczekaj. – powiedział Carlito.
- Co?! Nie!
Zaczekajcie! Jesteście wredni. – stwierdził James. Tak, owszem, było to wredne,
ale przynajmniej wylazł spod łóżka. Nie komentując, poszliśmy do dziewczyn.
Zapukaliśmy, zero odpowiedzi. Powoli tam weszliśmy. Dziewczyny siedziały na
łóżku i z czegoś się śmiały.
-
Dziewczyny, idziecie oglądać filmy? Dziewczyny! – krzyknąłem, bo w ogóle nie
zwracały na nas uwagi.
-
Dziewczyny, słyszałyście coś? – zapytała Aga.
- To pewnie tylko wiatr. – stwierdziła Pati.
No tak. Teraz będą się na nas mściły. Po chwili jednak, zadzwonił dzwonek do
drzwi. Patrycja poszła otworzyć, a po kilku sekundach usłyszeliśmy jej krzyk.
Szybko pobiegliśmy na dół. W drzwiach stał…………… Paweł! Pati natomiast stała jak
sparaliżowana. Widać było, że się boi. Odciągnąłem Patrycję na bok, bo nadal
stała przy drzwiach, a potem wrzasnąłem:
- Wynoś mi
się stąd! – to jednak nie był dobry ruch, bo były Patrycji wyciągnął z kieszeni
nóż.
_______________________________________________________________________
Hejka!
Przepraszam, że tyle czasu nie dodawałam rozdziału, ale nie miałam czasu. Za to
naszła mnie wena na dramacik. Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba, a ja
teraz zrobię chamską reklamę. Zapraszam na moją i koleżanki stronę na
Facebooku: Żaden wynalazek człowieka nie przeżyje książki. Ta storna jest dla
tych, którzy kochają czytać. No, więc już nie przynudzam i żegnam się z Wami.
4 komentarze
= nowy rozdział
Do następnego.
Bay
;*****************
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D Dobrze, że rodzice Henrego się zgodzili. Chłopaki wystraszyli dziewczyny, uuu nie fajnie.... No i jeszcze ten Paweł?
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :***
Haha komentarze twojej koleżanki to prawie część rozdziału. Chciałabym przeczytać ten dialog w twoim opowiadaniu.
OdpowiedzUsuńZa końcówkę masz plusa ale to nie zwalnia cię z obowiązku napisania jak najszybciej nowego opowiadania.
Hmm... Wkurzanie dziewczyn to nie najlepszy pomysł. Ale co tam. Chłopacy już wiele razy mieli nauczkę, że lepiej nie zaczynać z dziewczynami a i tak to robią. Czy oni się kiedyś nauczą?
Czekam ☺
Dziewczyny fochły się na chłopaków i nie odzywają się do nich. Czyli tradycyjnie ^^
OdpowiedzUsuńPaweł ty idioto, co ty robisz, do jasnej cholery!!!! Z nożem na Patrycję?! Stać cię było na coś lepszego! A nie od razu z nożem.
Nie jestem w stanie sobie wyobrazić co Paweł dalej zrobi.
Czekam niecierpliwie na nn :*********
Pozdrawiam Stelss :*********
Ps. Zapraszam do mnie na nowy rozdział :)
Lubisz to robić (czyt. obrażać się) niczym ja wysyłać Kendalla do szpitala, prawda? To jest już... Ponad trzydziesty rozdział. Nie no, dziewczyny... Bez jaj. Ile można? Ja wiem, ale dajcie im jeszcze jedną szansę, co? Rozdział świetny. Czekam na nn. Pozdrawiam. Trzymaj się! I przypominam Ci o LA: http://btr-la-is-ours.blogspot.com/2014/10/odcinek-29-lizzy-kontra-powazne-rozmowy.html Bo cos dawno Cię nie było. A ja tęsknię.
OdpowiedzUsuńŚwietne jak zawsze !!!! Pisz tak dalej Dominika :*
OdpowiedzUsuń